Relacja | P-Series Rally połączyło klasykę z przyszłością

Relacja | P-Series Rally połączyło klasykę z przyszłością

Już po raz czwarty odbył się rajd turystyczny dla właścicieli Porsche organizowany pod nazwą P-Series Rally. Po raz kolejny baza imprezy zlokalizowana była na Dolnym Śląsku, ale tym razem w trakcie jazdy uczestnicy zawitali do Czech. Wieczorem czekała na nich niespodzianka od Porsche Centrum Warszawa Okęcie.

Materiał powstał przy współpracy z Porsche Centrum Warszawa Okęcie

P-Series od czterech lat gromadzi w połowie maja miłośników Porsche ze wszystkich zakątków Polski. Tomkowi Staniszewskiemu z wierną ekipą współpracowników udaje się ściągnąć na start właścicieli najróżniejszych modeli Porsche. Warunek jest jeden. Muszą być to modele stricte sportowe, niezależnie od epoki, z której pochodzą. W tym roku również pojawiło się około 120 aut z Zuffenhausen. Najstarszym autem było zielone Porsche 356 odbudowane w stylu nawiązującym do aut rajdowych. Na drugim końcu modelowej linii czasu można było zobaczyć za to auto, którym mieliśmy przyjemność przejechać sobotnią trasę. To Porsche 911 Turbo S (992) w kolorze Shark Blue, które użyczyło nam specjalnie na tę imprezę Porsche Centrum Warszawa Okęcie. Warszawski diler był w tym roku również jednym z głównych partnerów całego P-Series Rally.

Parking imprezy, który zapełnił się już w piątkowe popołudnie, był oczywiście bogaty w wiele innych niesamowitych aut. Wśród klasycznych modeli królowały 911 w przeróżnych wersjach. Pierwszą generację dumnie reprezentowało auto zarejestrowane w Szwecji, które stanowi hołd dla modelu 911 Carrera RS 2.7. Samochód został zbudowany niemal dokładnie tak, jak w fabryce w Zuffenhausen ponad 50 lat temu składano pierwszego RS-a. Bazuje on na 911 S z 1973 roku, a jego podzespoły mechaniczne i charakterystyczne elementy pochodziły bezpośrednio z kultowej wersji. Tylko kilka detali mogło sprawić, że ktoś rozpozna w nim wierną kopię. Mimo upływu lat auto z 210-konnym silnikiem bez problemu utrzymywało tempo współczesnych konstrukcji. Wiem, co mówię, bo jechaliśmy za nim przez wiele kilometrów.

Generację modeli G reprezentowało jak zawsze na P-Series kilka egzemplarzy. Podobnie było z 964 i 993. Dla każdego znalazłby się pewnie wymarzony egzemplarz, bo wiatraki były w tym roku w pełni oryginalne, ale też lekko zmodyfikowane, wolnossące, jak i turbodoładowane oraz w stonowanych kolorach, a także w bardzo żywych. Wśród tej grupy nie można nie wyróżnić niezwykle rzadko spotykanego 911 Turbo (993) w kolorze PTS Lemon Yellow.

Jak zwykle liczna była również reprezentacja pierwszej generacji 911 z silnikami chłodzonymi wodą. Naszą uwagę przykuło kilka aut. Absolutnym diamentem w koronie, choć bardzo cichociemnym w swojej specyfikacji, było czarne 911 GT2. Konstrukcja z ręczną skrzynią i napędem na tył oraz rozbudowaną aerodynamiką zdecydowanie zwracała uwagę pasjonatów. Wzrok przykuwało również srebrne 911 Turbo, ale z lekką nutką historii. Miłośnicy wyścigowych malowań mogli poznać, że było ono oklejone jak Porsche 911 Carrera RSR z 24h Le Mans w 1973 roku. To charakterystyczne malowanie z paskami Martini i żółtymi zderzakami. Fantastyczny pomysł i wykonanie! Gratulacje dla właścicieli obu powyższych aut.

Wśród najszybszych i współczesnych modeli można było znaleźć niemalże każdą wersję. Piękna w swej prostocie czerwona Carrera (997)? Proszę bardzo. Niesamowite, wzbudzające niebywały respekt 911 Turbo S (991)? Też się pojawiło. Dyskretne, acz niezwykle rasowe 911 GT3 Touring (992)? Gotowe do jazdy po górskich trasach.

Na drogach w okolicach Jeleniej Góry, Harrachova i Kowar w piątkowy wieczór oraz przez całą sobotę można było spotkać jeszcze wiele innych modeli. Były wśród nich te nowsze — jak 718 Spyder RS oraz nieco starsze Boxstery i Caymany, a także klasyczne transaxle.

Czy na P-Series mogą przyjeżdżać jedynie najdroższe auta w palecie Porsche? Oczywiście, że nie! Dlatego w gronie wspomnianych wyżej konstrukcji, cudownie wyglądało wczesne Porsche 924. Za jego kierownicą znalazła się młoda fanka marki, która wiele lat zbierała na własnego transaxla. Absolutnym wydarzeniem tegorocznego P-Series było to, że kobieca załoga tego 924 okazała się najlepsza ze wszystkich startujących w rajdzie, wygrywają rywalizację jazdy na regularność. Wystarczyło 125 KM i nieco zaangażowania. Serdecznie gratulujemy!

Jazda w P-Series poza rywalizacją z regularnością to również ogromna przyjemność dla ducha. Trasy, które w tym roku przygotowano były jak zwykle malownicze, mimo okresowych opadów deszczu pozwalały cieszyć się każdym kilometrem i podziwiać zarówno niesamowite widoki, jak i przepiękne dolnośląskie budynki oraz elementy infrastruktury drogowej.

 

ZOBACZ RELACJE Z P-SERIES RALLY Z POPRZEDNICH LAT

Auto, którym mieliśmy okazję przymierzyć liczącą około 250 km pętlę, było do niej jak uszyte na miarę. 911 Turbo S jest wyposażone w silnik o pojemności 3,7-litra, który dzięki dwóm turbosprężarkom generuje 650 KM mocy i 800 Nm momentu obrotowego. Mimo tak wysokich wartości, dzięki wręcz genialnemu napędowi na cztery koła, przenosi tę moc bez problemów nawet na mokry i nierówny asfalt. W trakcie jazdy, która naszym zdaniem zawsze musi mieć w sobie wysoki procent rozsądku, wyprowadzenie 911 Turbo S z równowagi jest w zasadzie niemożliwe. Deszczowa pogoda spowodowała, że skorzystaliśmy też z trybu WET, który stworzony został specjalnie do jazdy po mokrej nawierzchni. Wówczas mapa silnika staje się łagodniejsza, a aerodynamika zwiększa stabilność auta. Na krętych, górskich drogach daje to większą pewność prowadzenia. Największa zaleta tego modelu jest połączenie tych osiągów z niesamowitym komfortem. Cały dzień spędzony w niebieskim 911, nawet dla pracującego z fotela pasażera fotografa, nie oznaczał pod koniec uczucia totalnego wyczerpania. 911 Turbo S dało nam możliwości radości z pokonywania trasy rajdu i zrobienia dla Was poniżej relacji zdjęciowej. Oby każdy miał możliwość mieć czasem taki samochód służbowy.


Wydarzeniem sobotniej głównej pętli rajdu był postój w Czechach, gdzie doszło do spotkania z tamtejszym klubem Porsche. Nasi sąsiedzi również rozgrywali swój lokalny rajd, a dobre planowanie obu ekip zaowocowało pełnym parkingiem Porsche z obu krajów.

Wieczorem na uczestników rajdu w Pałacu Wojanów, gdzie znajdowała się baza rajdu czekała kolacja przygotowana przez Porsche Centrum Warszawa Okęcie. Tuż po niej, w specjalnej strefie obyła się prezentacja nowego modelu. Było to niedawno odświeżone Porsche Taycan Sport Turismo. O jego najważniejszych cechach opowiedzieli Jacek Mikła — dyrektor salonu na Okęciu oraz doradca klienta Mark Witczak. O tym, jak jeździ się tym modelem i co potrafi na torze, mogliśmy usłyszeć bezpośrednio od Daniela Jamróza, który jest instruktorem Porsche Experience. Daniel potrafi Taycanem przyjechać niemal całe okrążenie toru w kontrolowanym poślizgu, więc było o czym posłuchać. Później przyszedł czas na bezpośrednie zaznajomienie się z autem, bo był on oczywiście dostępny dla wszystkich uczestników.

W trakcie kolacji o rajdowym charakterze imprezy oraz tegorocznym wyczynie jego organizatorów przypominało stojące obok Porsche 924 załogi Staniszewski / Postawka, którym osiągnęli metę słynnego rajdu Dakar Classic. W budowie jest już kolejne auto, którym polska załoga zamierza rywalizować w tej arcytrudnej imprezie.

Tegoroczne P-Series po raz kolejny odbyło się w doskonałej atmosferze, z udziałem dziesiątek fantastycznych samochodów i kolejny raz pokazało, jak wielka jest chęć do sportowej turystyki użytkowników marki Porsche. Organizatorzy przed kolejną edycją ponownie będą mieli ciężko orzech do zgryzienia, bo sami wywindowali poprzeczkę bardzo wysoko. Jesteśmy jednak niemal pewni, że piąta edycja rajdu będzie miała jeszcze ciekawszy harmonogram. Czekamy na pierwsze informacje.

Relacja | Najgorętsze Porsche i kawa w historii

Relacja | Najgorętsze Porsche i kawa w historii

Tego kwietniowego ranka było w Warszawie ledwie kilka stopni na plusie, momentami z nieba spadały pojedyncze płatki śniegu, a niektóre prognozy w dalszej części dnia zapowiadały deszcz. Nie była to idealna pogoda, której wszyscy oczekiwaliśmy w dniu trzeciej edycji Porsche i kawa by PCWO. Mimo to, okazało się że po raz kolejny mieliśmy rekordową liczbę uczestników, a atmosfera była bardzo gorąca. 

Materiał powstał przy współpracy z Porsche Centrum Warszawa Okęcie

To niesamowite, że mimo takich prognoz, tak wielu entuzjastów marki Porsche, klientów Porsche Centrum Warszawa Okęcie, czytelników Porscheblog.pl i klubowiczów Porsche Club Poland postanowiło wziąć udział w pierwszym w tym roku spotkaniu “Porsche i kawa”. W sumie na teren kompleksu przy ul. Sekundowej przyjechało tego dnia ponad 220 aut marki z Zuffenhausen. Jakich dokładnie?

Aż ciężko streścić to w kilku zdaniach, ale po raz kolejny “Porsche i kawa” pokazało, że jest imprezą dla wszystkich. Niezależnie czy przyjechałeś najnowszym 911 GT3 RS czy 924 czy też elektrycznym Taycanem, każdy mógł poczuć się jak na wielkim rodzinnym zjeździe. Patrząc na parking można było dostrzec reprezentantów każdej grupy fanów Porsche. Niezwykle liczna w tym roku sekcja klasyków zgromadziła aż 25 modeli 911 chłodzonych powietrzem. Gdy połączymy to z transaxlamli wśród których był chociaż jeden przedstawiciel każdego z modeli oraz niesamowicie liczną grupą Boxsterów (986) i 911 (996), które od lat są już zaliczane do kategorii Porsche Classic, to w sumie było to ponad 60 aut historycznych.

Wśród nich można było znaleźć te, które zachowano lub odtworzono w oryginalnej specyfikacji, ale także takie, które wpisywały się w trend popularnych modyfikacji (np. RWB, restomodów oraz zmodyfikowanych w tzw. stylu outlow). Wśród 996 najciekawsze były dwa egzemplarze 911 GT3 w kolorze żółtym. Ta barwa lakieru kilku “jedenastek” podczas tej edycji “Porsche i kawa” zastąpił promienie słońca, bo kolor ten w różnych odcieniach obecny był na kilku samochodach – od 911 Targa z 1969 roku, przez różne generacje 911 Carrera T, a na wspomnianych 911 GT3 dwóch różnych generacji kończąc. Razem, stojąc blisko siebie wyglądały wręcz nieprawdopodobnie. 

Żywe kolory, często z palety opcji Paint To Sample były motywem przewodnim tego spotkania, do czego nawiązywały grafiki komunikacyjne oraz przygotowana przez dilera z Okęcia ekspozycja czterech niesamowitych aut właśnie w indywidualnie zamawianych kolorach. Wystawione obok siebie cztery różne wersje Porsche 911 generacji 992, których kolory podkreślały imitacje wylewających się spod aut lakierów oraz oznaczone ich nazwą puszki, tworzyły spektakularną całość. Salon Porsche Centrum Warszawa Okęcie jest jednym z dwóch w Polsce, które są oficjalnymi przedstawicielami Porsche Exclusive Manufaktur, dlatego auta w lakierach PTS pojawiają się tutaj bardzo często.

W robieniu dużego wrażenia wtórowały im współczesne auta uczestników, wśród których trzeba wyróżnić 911 GT3 RS (992), 911 Carrera 4 GTS Cabriolet w kolorze Mint Green, 911 GT3 w barwach kultowej marki Gulf czy kilka GT4 RS. Wydarzeniem było też pojawienie się aż dwóch limitowanych egzemplarzy Porsche 911 Sport Classic (992)!

Auta klasy GT stanowiły poważną grupę wśród znacznie ponad stu sportowych modeli z ostatnich 20 lat produkcji. Na “Porsche i kawa” przyjechały wszystkie generacje 911, Boxsterów, Caymanów, a także rodzinnych Macanów, Cayenne i Panamery. Specjalne miejsca, oczywiście przy ładowarkach miały także Taycany.

 

“Porsche i kawa” to nie tylko samochody, ale także doskonała atmosfera i jedzenie z food trucków na najwyższym poziomie. Te z racji na temperaturę cieszyły się ogromnym powodzeniem, a obsługa pracowała na najwyższych obrotach godnych wolnossących silników w RS-ach. Uczestnicy mogli też swobodnie zapoznać się z ofertą salonu oraz skorzystać ze sklepu. Dzieci doskonale bawiły się w specjalnej strefie, gdzie królowały kolorowanki z Porsche i inne atrakcje. Wszystko to działo się przy doskonałej muzyce serwowanej przez DJ-a. Obok można było również pojeździć, ale w świecie wirtualnym, na profesjonalnych symulatorach.

 Na koniec pozostaje nam tylko podziękować za Wasz udział oraz zaprosić, zarówno do galerii zdjęć z ostatniej niedzieli, jak i na kolejną edycję, która odbędzie się już 26 maja w Poznaniu!

Relacja z Rennsport Reunion 7 | Powrót do raju

Relacja z Rennsport Reunion 7 | Powrót do raju

To nie jest zwykłe spotkanie, zlot czy weekend wyścigowy na torze. Rennsport Reunion, to wydarzenie, które na cztery dni przenosi fanów Porsche do raju. Ten raj to możliwość bezpośredniego spotkania z żywą historią marki. Zapraszam na relację z największego święta marki w tym roku.

To był mój trzeci Rennsport Reunion, na którym byłem. Mimo to, za każdym razem jadę tam z wypiekami na twarzy. Rennsportem żyje cały świat marki Porsche i znacząca część branży motoryzacyjnej skupionej na klasycznych wozach i ściganiu. Dla tych, którzy nie wiedzą, czym dokładnie są zloty Rennsport Reunion, ten materiał powinien być małym przewodnikiem. Słowem wstępu Rennsport Reunion to odbywające się od 2001 roku co kilka lat zloty Porsche poświęcone legendarnym kierowcom i historycznym autom tej marki. Pierwsza edycja miała miejsca na Lime Rock Park w Connecticut. Kolejne dwie w 2004 i 2007 roku zawitały na Florydę, a dokładnie na przepiękny tor Daytona International Speedway. Od 2011 roku, cztery ostatnie edycje gościły na torze Laguna Seca w Kalifornii. Impreza powstała z inicjatywy brytyjskiego kierowcy Briana Redmana i ówczesnego szefa działu prasowego Porsche w Stanach Zjednoczonych Boba Carlsona. Wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie ogromne zaangażowanie Porsche Club of America, czyli największego klubu marki na świecie liczącego obecnie ponad 150 tys. członków. To właśnie dzięki nim oraz oczywiście wielu znamienitym firmom zlokalizowanym w USA, które zajmują się renowacją i obsługą historycznych aut z Zuffenhausen, w tym roku na tor mogło wyjechać ponad 300 samochodów. Wyjechać po to, żeby ścigać się koło w koło, w kilku klasach, przez pełne cztery dni. Dodatkiem do tych niesamowitych wrażeń i dźwięków jest oczywiście wszystko, to co dzieje się wewnątrz toru, w paddocku i na okolicznych strefach parkingowych. Parafrazując słynny tekst z filmu pt. „300”, widząc to, co się tam dzieje, chce się krzyknąć „This is Porsche!”.

Podróż z przygodami
W tym roku po raz pierwszy od czasu, gdy gościłem na torze Laguna Seca niedaleko Monterey, do Stanów podróżowałem sam. Świadomie wybrałem akurat takie loty, żeby być na Rennsporcie od samego początku i nie stracić nawet chwili z tego, co będzie się działo. Z Warszawy poleciałem do Londynu, a następnie do San Francisco. Wyjazd był dla mnie o tyle trudniejszy, że dosłownie kilka dni przed wylotem, po sześciu tygodniach, zdjęto mi usztywnienie złamanej kostki w lewej nodze. Cały ten okres spędziłem na intensywnej rehabilitacji, żeby w ogóle tę nogę przywrócić do jakiejkolwiek sprawności i móc chodzić bez kul. Czego nie robi się dla najważniejszego eventu sezonu? Podróż do Stanów dała mi przez to dosłownie w kość, ale przy zbieraniu materiału i robieniu zdjęć udało się przemierzać czasami nawet ponad 20 tys. kroków na dobę. Wiem, że pewnie najbardziej interesują Was legendarne samochody, ikony marki i ogólnie atmosfera, ale o tym, jaka energia towarzyszy Rennsportowi przekonałem się właściwie, zanim na niego dotarłem, dlatego pozwólcie, że to opiszę.

Zaczęło się już w Londynie. Oczekując wejścia na pokład, zaczepił mnie spokojny i niewielki wzrostem Brytyjczyk o azjatyckiej urodzie. „Lecisz na Rennsport?” – zapytał. Szybko potwierdziłem jego wersję wydarzeń, pytając, skąd się domyślił. Okazało się, że zauważył przypiętą do mojego plecaka czapkę z logo porscheblog.pl, mimo że była skierowana daszkiem do dołu. Okazało się, że Johnny jest fotografem z Oxfordshire i robi naprawdę fantastyczne zdjęcia. Na Rennsporcie nigdy nie był, więc przed lotem pogadaliśmy trochę, budując atmosferę zbliżającego się wydarzenia. Po przylocie okazało się, że czasu na rozmowę będzie więcej, bo najpierw obaj musieliśmy odstać swoje w kolejne do kontroli wizowej, a następnie przejechaliśmy pociągiem do wypożyczalni aut i stanęliśmy w kolejnym łańcuszku oczekujących.
Mój plan logistyki obejmował wypożyczenie samochodu, aby dostać się do Monterey (około 2,5- godziny jazdy na północ z San Francisco) i następnego dnia rano zwrócić go w wypożyczalni. Wszystko dlatego, że kolejnego wieczora do Stanów miała przylecieć grupa moich znajomych, dziennikarzy oraz pracowników Porsche z Polski i wiedziałem, że od tego czasu będziemy poruszać się wspólnie. Do rozwiązania pozostała jedynie kwestia dotarcia z lokalnego lotniska w Monterey, gdzie mogłem zwrócić wypożyczone auto, na oddaloną kilka mil od niego Laguna Secę. Założyłem, że albo znajomi z Łodzi, którzy mieli już wtedy być na torze, będą mogli po mnie podjechać, albo skorzystam z jakiejś taksówki lub Ubera.

Po długiej podróży, którą zakończyłem późnym wieczorem w hotelu, nowy dzień zacząłem wcześnie, bo jet lag i emocje podsycane dźwiękami chłodzonych powietrzem bokserów, dawały o sobie znać. Po śniadaniu pojechałem w stronę lotniska, oddałem Toyotę i… okazało się, że taksówek aktualnie na lotnisku nie ma, a Uber kosztował prawie tyle, co podróż z San Francisco do Monterey. Szybko uznałem więc, że zobaczę czy amerykańska społeczność Porsche pomoże turyście w potrzebie i udałem się pieszo do pobliskiej głównej drogi, którą na tor podążały już dziesiątki przeróżnych modeli Porsche. W końcu gdzie jak nie w Stanach łapać tzw. stopa? Stanąłem na rogu skrzyżowania i widząc nadjeżdżające auta jedynej słusznej marki, po prostu starałem się dać znać, że chciałbym się zabrać. Szybko zorientowałem się, że większość aut po prostu zajmują kierowca wraz z pasażerem lub nawet dwoma i w klasycznych 356 czy wszelakich 911 nie ma dla mnie miejsca. To może jakaś Panamera lub Cayenne? Kilka takich przejechało, ale nie zdołałem zachęcić ich do zatrzymania się. Minęło jakieś 15 minut i nagle na czerwonym świetle, niemalże na mojej wysokości zatrzymuje się zielone 911 GT3 RS (991.2), a w środku siedzi jedynie kierowca. Pozwoliłem sobie podejść i widząc otwierającą się szybę zapytać, czy mógłbym się zabrać. Kierowca nie wahał się nawet chwili i z uśmiechem na twarzy zaprosił mnie do środka. Udało się! Przy okazji pomogłem właścicielowi odnaleźć poprawną drogę na parking i przy okazji trochę pokręciliśmy się po okolicach toru w rytmie chrapliwego sześciocylindrowego boksera. Oczywiście w międzyczasie wymieniliśmy się krótkimi historiami swojego życia. Okazało się, że Wolfgang jest z pochodzenia Niemcem, wyjechał do Stanów po studiach i zaczął wysyłać Porsche na sprzedaż do ojczyzny. Teraz mieszka z żoną i córką, które właśnie jechały przed nami Boxsterem Spyderem, w Kalifornii i Teksasie, a w kolekcji ma jeszcze kilka ciekawych aut z Zuffenhausen. W ten sposób do bram Rennsport Reunion dotarłem wozem, którym nawet nie wyobrażałem sobie pojeździć podczas tej wizyty. Od tego momentu poczułem odpowiedni rytm tegorocznej edycji największego święta Porsche w historii.

Amerykańska skala
Od dwóch edycji Rennsport trwa cztery dni — od czwartku do niedzieli. Przez bite kilkanaście godzin dziennie coś dzieje się na torze, na głównej scenie, w ogromnej strefie handlowej, gdzie firmy oferują setki, jeżeli nie tysiące części, gadżetów, dodatków, customizowanych elementów wnętrza oraz wszelakiej maści przedmiotów i usług, których mogą pożądać tysiące fanów Porsche. Wśród nich w tym roku nie zabrakło też polskiej firmy CarBone, a co ciekawe samochód jej właściciela, Pawła Kalinowskiego zagościł na stoisku Toyo Tires. Polskich akcentów na Rennsporcie było jeszcze kilka, ale o tym później.
Od samego rana po nitce toru jeżdżą samochody podzielone na 8 grup, odpowiednio dla samochodów z różnych epok i klas. W każdej z nich, przed dwa dni odbywają się jazdy treningowe, w sobotę kwalifikacje na zasadach bezpośredniej rywalizacji oraz niedzielny wyścig główny. Wszystko rozpoczynają jazdy grupy Gmünd, czyli 4-cylindrowych Porsche 356 w przeróżnych wersjach, niezwykle rzadkich 718 oraz konstrukcji, które wykorzystywały przeciwsobną jednostkę o pojemności do 2-litrów w nadwoziach Devin czy Cooper. Rywalizację tę można śmiało porównać do sceny w filmie rysunkowym, na którym rój ubranych kolorowo pszczół ściga się na łące od kwiatka do kwiatka. Jest to jednak walka bardzo zacięta, bo w środku stawki różnice mocy są bardzo niewielkie i naprawdę detale mają znaczenie w kontekście zajmowanych na koniec sesji pozycji.

Zaraz po nich na tor wyjeżdżają wczesne 911 klasyfikowane w Eifel Trophy i zaczyna robić się bardzo poważnie. „F-ki” w tak rzadkich specyfikacja, jak T/R i S/T czy utrzymujące ich tempo 914-6 GT z sześciocylindrowymi jednostkami i poszerzonymi nadkolami, robią niesamowite wrażenie. Szczególnie w partiach toru gdzie muszą zredukować prędkość do zakrętu, a następnie czasem nawet po trzy lub cztery wychodzą z niego niemal w tym samym momencie i wciskając się w każdą wolną przestrzeń przed wjechaniem w kolejny wiraż.

To jednak dopiero rozgrzewka przed prawdziwymi emocjami, bo w kolejnych klasach do rywalizacji ruszają samochody, które znacznie częściej ogląda się na wystawach w muzeum, instagramowych zdjęciach z prywatnych kolekcji bądź ewentualnie podczas imprez z pokazowymi przejazdami bez osiągania limitów jednostek napędowych. W Weissach Cup kilkadziesiąt 911 RSR, 934 i 935 w najbardziej kultowych barwach zespołów takich jak Interscope, Brumos czy Dick Barbour Racing wyjeżdża i sieje na torze absolutne spustoszenie. Poślizgi, kontakty, zablokowane na dohamowaniach koła, półmetrowe płomienie z układów wydechowych, iskry spod podłogi i wszystko, co najpiękniejsze w wyścigach jest tutaj na wyciągnięcie ręki. Stojąc blisko toru dostaje się rozdwojenia jaźni, bo mózg nie jest w stanie przerobić poziomu radości, z tego co rejestrują oczy i uszy.  Jeżeli tak miałoby wyglądać piekło, bo jest tam tak głośno, gorąco i czuć zapach spalenizny, że człowiek wpada w opętanie, to weźcie mnie tam żywcem.

Z rywalizacji w klasach aut historycznych pozostają jeszcze Werks Trophy i Stuttgart Cup. W tej pierwszej ścigają się auta warte kilkanaście milionów dolarów. Z paddocku na przepięknie położoną pętlę toru wyjeżdżają bowiem absolutne legendy lat 60. i 70., czyli 904 Carrera GTS, wszelakiej maści 906 Carrera 6, 908 i 910. Te z okrążenia na okrążenie są połykane przez kultowe 917. Nie jedno, a do tego w specyfikacjach znanych z 24h Le Mans, ale także wyścigów Can-Am, gdzie moc sięgała ponad 800 KM, a głowę kierowcy ochraniał wyłącznie kask. Druga wspominana klasa to wyścigi tzw. szuflad, czyli najbardziej utytułowanych samochodów w historii wyścigów długodystansowych. Porsche 956 i 962 w kultowych malowaniach i przy symfonii dźwięków generowanych przez doładowane silniki, z których wiele potrafi w trakcie redukcji sążniście buchnąć płonieniem z wydechu, również może powodować oczopląs. Przecież to wszystko dzieje się też na jednym z najsłynniejszych zakrętów świata, czyli zmieniającym nagle o kilka pięter wysokość jazdy „korkociągu” (Corkscrew).  Po wyścigu kwalifikacyjnym tej klasy miałem okazję być w paddocku, gdzie kierowcy opuszczali właśnie swoje wozy i widać było, że często na nie najmłodszych już twarzach pojawiał się dziecięcy uśmiech, a z ust płynęło słynne „that’s what I’m talking about!”. W trakcie Rennsportu skumulowana ilość endorfin kierowców i kibiców byłaby pewnie w stanie wygenerować energię potrzebną do oświetlenia całej Kalifornii przez kilka dni.

Powiew świeżości
Choć nie są jeszcze w pełni autami historycznymi, to na Rennsporcie można oglądać także walkę w bardzo widowiskowej klasie Flacht Cup. Pełnym ogniem ścigają się w niej 911 w najbardziej rasowych wersjach z lat 90. i nowego millenium. Mam na myśli 993 GT2, 996 GT3 Cup i RSR, a także 997 GT3 R i RSR w barwach takich zespołów jak Manthey Racing czy Flying Lizard Motorsport. To samochody nie byle jakie, bo z pełną wyścigową historią, w którą wpisują się starty w 24-godzinnych maratonach w Le Mans, Daytonie czy na Nürburgringu.
Stałym elementem programu jest również rywalizacja wewnątrz klubowego pucharu Porsche Club of America, nazywanego Friedman Cup. W nim startują zarówno auta z ery silników chłodzonych powietrzem, transaxle, jak i pierwsze Boxstery. Kierowcy mają dość dużą dowolność regulaminową, bo żaden z samochodów nie wygląda jak fabryczna wyścigówka, ale rywalizacja jest niezwykle zacięta i w klubowym paddocku widać ogromną radość z tych startów. Do tego są też wyścigi traktorów Porsche, które wzbudzają ogromne zainteresowanie i salwy śmiechu oraz traktowane bardzo poważnie zawody simracingowe.
W tym roku nowością było za to zorganizowanie podczas Rennsportu jednej z rund Porsche Carrera Cup North America, czyli pucharowej rywalizacji najnowszych 911 GT3 Cup. W stawce jedzie tam nawet więcej aut niż w światowym Supercupie. Startował w niej też Kanadyjczyk polskiego pochodzenia, Stefan Radziński, to kolejny polski akcent. To wszystko przerywane jest pokazowymi przejazdami najnowszych konstrukcji, takich jak prototyp 963, 919 Hybrid Evo i elektryczne GT4 e-Performance. Była też parady historycznych aut, której przewodziło pierwsze drogowe Porsche 356 Roadster No. 1 prowadzone przez samego Dr. Wolfganga Porsche i jego syna. Jednak tor to nie wszystko, co czeka na odwiedzających Rennsport Reunion.

Siostro! Tlenu!
Bilety na tę imprezę rozchodzą się w astronomicznym tempie, a jeszcze szybciej znikają wjazdówki na klubowy parking, który zlokalizowany jest wewnątrz, a nie jak pozostałe poza nitką toru. To na nim goszczą absolutnie rewelacyjne i często unikatowe Porsche, którymi właścicielem przyjeżdżają na kołach. Parking podzielony jest na strefy dla różnych modeli jak 356 czy konkretne generacje 911, ale także wersji, bo w niektórych częściach stoją np. tylko auta GT. Jest to jedno wielkie morze kolorowych i przepięknych Porsche. Wśród nich znajdują się często samochody, którymi fascynuje się od lat cała społeczność marki, jak np. spatynowane 356 Marka Pribanica z przebiegiem prawie 300 tys. mil, czy 996 Carrera 4S z namiotem na dachu należąca do @996roadtrip. Do tego wiele aut, jest po prostu w cudownych konfiguracjach, z lakierami PTS i opcjami CXX lub po prostu w wersjach, które dostępne były wyłącznie w Stanach Zjednoczonych, jak np. 964 RS America. Dla miłośników Porsche jest to miejsce niczym dla płetwonurków najlepsza rafa kolorowa na Fidżi. Na tym parkingu można dosłownie utonąć, bo jeżeli nie narzucisz sobie pewnego tempa, to zastanie Cię tam zmrok i zamknięte bramy toru.

To, co powyżej tyczy się samochodów drogowych. Podobną skalę, ale w kontekście historii wyścigów ma za to paddock. To tam można na wyciągnięcie dłoni obejrzeć wszystkie te auta, od których buzuje krew w żyłach, gdy rywalizują na torze. W głównej alei zaraz obok garaży, w których wystawę na 75-lecie przygotował amerykański oddział Porsche i oficjalne muzeum marki, znalazły się stanowiska największych tuzów branży. Pod namiotami Bruce’a Canepy, Revs Institute, Brumos Collection i wielu innych stoją kamienie milowe rozwoju Porsche w wyścigach. Często odpalane, ze zdjętymi klapami silników i odkręconymi kołami 917, 935 i 956-tki, ścigają tłumy fanów. Pracę ich serwisantów i mechaniczne elementy lub nawet całe konstrukcje ogołocone z nadwozi można oglądać godzinami. Wiele z nich, choć cudownych i niemal bezcennych w trakcie Rennsportu zaczyna nosić nowe ślady walki na torze. We wspomnianej jubileuszowej strefie, krok po kroku można prześledzić pojawianie się najważniejszych drogowych i wyścigowych konsturkcji. Od 550 Spyder, przez prototyp Carrery GT, którym Walter Röhrl jeździł po Paryżu, do zaprezentowanego na imprezie limitowanego (77 sztuk) 911 GT3 R rennsport. W wielkim namiocie TAG Heuera można obejrzeć kolekcję samochodów wyczynowych, o którą trudno na innej imprezie. Pierwsze Porsche, które wygrało dla marki klasę w Le Mans w 1951 roku? Obecne! 911 R, które w 1967 roku pobiło rekordy na torze Monza? Jest! 911 SC RS w barwach Rothmans? A jakże by inaczej. Cayenne Transsyberia Armina Schwarza? Stoi! Kosmos? Zobaczcie to na naszym Instagramie.

Ludzkie historie
To jednak nie koniec. Bo kolejny namiot wielkości całego placu serwisowego na Torze Poznań, to miejsce dla rzadkich modeli drogowych i Porsche po tuningu. Rząd aut konstrukcji RUF, kilka zaparkowanych obok siebie 959, Carrery GT i 918 Spyder oraz kilkanaście customów od Roda Emoriego pod jednym dachem? To jest możliwe tylko w Kalifornii. Widok, który naprawdę potrafi doprowadzić do wstrzymania krążenia. 
Na Rennsporcie dzieje się tak dużo i jest tyle samochodów, że nikt nie jest chyba w stanie opisać wszystkich i wszystkiego. Najwięcej tak naprawdę oddają filmy i zdjęcia, dlatego poniżej znajdziecie ogromną galerię, a jeżeli jeszcze nie widzieliście, to zapraszam Was na YouTube, do obejrzenia vloga, którego nagrał ze mną Grzegorz Ciźla. Tam wyłapujemy z paddocku najciekawsze auta i przez prawie godzinę opowiadamy ich historię.

Rennsport to też niesamowite spotkania z ludźmi. Niecodziennie można posłuchać co do powiedzenia ma Derek Bell, Mark Webber czy twórcy spotkań Luftgekühlt Patrick Long i Jeff Zwart. Niecodziennie też idąc przez klubowy parking, można natknąć się na Mietka (jak sam się przedstawił), który od dziesięcioleci mieszka w Stanach Zjednoczonych i okazuje się, że ma w kolekcji tylko najrzadsze modele z niskimi przebiegami. Na Rennsport przywiózł Carrerę GT, którą ma od nowości. Bezcenne jest też przeżyć to wszystko w może niewielkim, ale świetnym gronie miłośników marki z Polski. Twórców takich firm jak 911 Garage z Łomianek, klientów Porsche Centrum Warszawa Okęcie, którzy mają auta na poziomie tych z opisanego parkingu czy klubowiczów Porsche Club Poland, którzy swoimi klasykami z pewnością zostaliby wpuszczeni na paddock. Rennsport to samochody, ale też międzyludzkie relacje. Rennsport to miłość do Porsche.

Relacja | Porsche i kawa to doskonałe połączenie

Relacja | Porsche i kawa to doskonałe połączenie

Po raz drugi i zdecydowanie nie ostatni zorganizowaliśmy spotkanie z serii Porsche i kawa. Tym razem głównym partnerem wydarzenia było Porsche Centrum Warszawa Okęcie, dzięki któremu mogliśmy spotkać się na idealnie pasującym do imprezy terenie, a uczestnicy mieli możliwość skorzystać z przygotowanych przez PCWO atrakcji.

Tuz po samej imprezie, od osób którym nie udało się dotrzeć na spotkanie, padało krótkie pytanie: Jak było? Musimy przyznać, że słowami aż ciężko opisać jak fantastyczne uczucia towarzyszyły nam od początku zlotu, ale atmosferę imprezy zdecydowanie są w stanie przekazać zdjęcia i filmy. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie opisali tego, co wydarzyło się na parkingu PCWO, bo liczba uczestników oraz przekrój Porsche, jakie zjawiły się w niedzielne przedpołudnie, przerosła nawet nasze oczekiwania.

Ponieważ w tym roku marka z Zuffenhausen obchodzi 75-rocznicę powstania pierwszego samochodu spod znaku Porsche, to organizując lipcowe spotkanie zdecydowanie, przyświecał nam cel, aby godnie uczcić ten jubileusz. Właśnie dlatego do współpracy zaprosiliśmy też Porsche Club Poland. Również dzięki klubowi na spotkaniu pojawiło się wiele historycznych modeli — od modelu 356 C i pierwszej generacji 911, przez kolejne generacje ikony samochodów sportowych, czyli G Modell, kilka pięknych 964 i 993, po przeróżne wersje 996 i Boxstery. W strefie dla aut klasyków i youngtimerów nie zabrakło takich perełek jak 911 SC w wersjach Weissach i Millenium Edition czy 911 GT3 w kolorze Speed Yellow. Pojawiły się też auta zmodyfikowanych od podstaw jak projekt Criollo Pawła Kalinowskiego, słynne na całym świecie RWB, a także tego w postaci niesamowitego restomoda od Lightspeed Classic. Zaraz obok zaparkował obok siebie modele z rodziny transaxle, od najstarszych 924 po ostatniego przedstawiciela w postaci 968. Kontrast dla klasyków stanowiło za to kilka egzemplarzy elektrycznych modeli Taycan, które stojąc naprzeciwko, stanowiły niejako historyczną klamrę 75-lecia.

Drugą część parkingu zajęły modele współczesne z pojedynczymi egzemplarzami reprezentującymi rodziny Cayenne, Panamera i Macan. Wśród dwudrzwiowych modeli można było zobaczyć niemal wszystkie modele z ostatnich dekad — od pierwszych Caymanów po GTS 4.0 i królewską odmianę GT4 RS oraz wszystkie kolejne generacje 911 GT3. Porsche i kawa było okazją do zobaczenia absolutnie najrzadszych wersji 911 w naszym kraju. Na spotkaniu pojawiły się bowiem limitowane do 991 egzemplarzy 911 R oraz wyprodukowane w liczbie 1948 egzemplarzy 911 Speedster (991.2). Dawno w Polsce nie było możliwości obejrzeniach tych dwóch modeli w tym samym miejscu i czasie. Wśród nieco szerzej dostępnych aut, można było obejrzeć za to kilka rzadko spotykanych odmian samochodu, o którym mówi się, że nie ma swojego substytut. Te najciekawsze stanowiły 911 z manualnymi skrzynia biegów – 911 Carrera T (991.2) czy GT3 Touring (992) oraz jedne z najmocniejszych, czyli 911 Turbo S. W sumie na Porsche i kawa pojawiło się niemal 80 samochodów ze znaczkiem Porsche, co zarówno wśród organizatorów, jak i gości budziło po prostu wielki uśmiech na twarzy.

Tuż przy Porsche Centrum każdy z gości mógł skorzystać ze strefy food trucków, w której oczywiście była dostępna świetna kawa, ale także pyszne kolumbijskiej dania i wspaniałe rzemieślnicze lody. Łyk napoju z widokiem na tak prezentujący się parking miał wyjątkowy smak. Dla najmłodszych przygotowana byłą specjalna strefa do rysowania i zabawy, w której powstało dziesiątki prac z pokolorowanymi różnymi modelami Porsche. Wśród uczestników dało się słyszeć, że w końcu mają czas, aby się spotkać i spokojnie porozmawiać w fajnej atmosferze, co naszym zdaniem jest najlepszym podsumowaniem Porsche i kawa by Porsche Centrum Warszawa Okęcie. Dopełnieniem tej relacji jest poniższe wideo i galeria zdjęć. Wszystkim obecnym jeszcze raz dziękujemy za obecność i już potwierdzamy, że będą kolejne edycje.

Zdjęcie: Marcin Klinger / Porscheblog.pl

Relacja | Porsche Club Poland na Torze Poznań

Relacja | Porsche Club Poland na Torze Poznań

Ostatnia eliminacja pucharu Porsche Club Poland odbyła się nietypowo w niedzielę. Dlaczego? Bo Tor Poznań jest tak mocno oblegany, że nie było innego wolnego terminu. Cały motorsportowy świat To pokazuje jak ludzie są głodni wspólnej jazdy po torach.

To Była fantastyczna, pełna adrenaliny i uśmiechu niedziela. Jak co roku współorganizatorem imprezy było Porsche Centrum Poznań. Tym razem przygotowano niesamowitą niespodziankę – najnowsze, wręcz szalone 718 Cayman GT4 RS. Prawdziwy „pocket rocket”, którym goście imprezy mogli się przejechać z Januszem Dudkiem po torze. Zainteresowanie było ogromne, a auto cały czas było oblegane. Porsche Centrum Poznań dostarczył też aktualnego 718 Boxstera oraz stale zadziwiającego Taycan’a GTS w wersji Sport Turismo, którymi również każdy mógł zrobić rundę po wielkopolskim torze. Auta klubowiczów były jak zawsze różne – od Boxsterów 986 po najnowsze 911 GT3. 

Czymś całkowicie nowym było połączenie pucharowej imprezy Porsche Club Poland z poznańskim track day’em. Oznaczało to, że zawodnicy klubowi mogli rywalizować również z kierowcami innych aut, takich jak np. Corvette C7 czy AMG GT. Zawodnicy bawili się wyśmienicie, a odbiór pomysłu był bardzo pozytywny.

Niespodzianek ciąg dalszy

Wraz z rozpoczęciem imprezy odbyło się szkolenie dla osób, które pierwszy raz przyjechały się ścigać na torze. Później były jazdy w grupach, oczywiście z podziałem na przedział mocowy aut. W ostatniej grupie – Gości – rywalizowały ze sobą auta różnych marek. 

Jazda na torze bardzo poprawia umiejętności kierowcy, pozwala wyrobić w sobie totalnie nowe nawyki. Doskonałym przykładem był właśnie Track Day, gdzie pogoda kilkukrotnie się zmieniała. Trochę deszczu potem trochę słońca – to dawało zawodnikom możliwość sprawdzenia się w różnych warunkach. Szczególnie, że nad bezpieczeństwem czuwała ekipa Toru Poznań.

Świetną niespodziankę zrobił nam również Igor Kwiatkowski – niesamowity artysta, znany z Kabaretu Paranienormalni, który przyjechał pojeździć po torze swoim 991 GT3. Igor zapytany: dlaczego Porsche? Odpowiedział, że zawsze chciał się dowiedzieć o co chodzi z fenomenem tej marki i dlaczego zrzesza tylu fanów. Po całodniowym „lataniu” po torze było ogłoszenie wyników i wręczenie pucharów. Potem wszelakie klubowe Porsche rozjechały się do domów w różne zakątki Polski. Kolejna runda Pucharu PCP już 3 września na Torze Kielce.

Autor: Maciej Puchalski | Zdjecia: autor