Łuczak i Kwiatkowski na podium sezonu. Libront wygrywa ostatnią rundę PESCP

Łuczak i Kwiatkowski na podium sezonu. Libront wygrywa ostatnią rundę PESCP

Mateusz Łuczak i Jerzy Glac podzielili się zwycięstwami podczas ostatniego dnia wyścigowego piątego sezonu Mistrzostw Porsche Esports Sports Challenge Poland, a najwięcej punktów na przestrzeni obu wyścigów zdobył Daniel Libront. W walce o podium sezonu, obok Jakuba Maciejewskiego, górą byli Łuczak oraz Jakub Kwiatkowski.

Materiał powstał przy współpracy z Porsche Polska

Mistrza nie ma, inni dostają szansę
Na starcie rundy na Sebring International Raceway zabrakło nowo koronowanego dwukrotnego mistrza Porsche Esports Sprint Challenge Poland Jakuba Maciejewskiego. Przewaga wypracowana w poprzednich rundach była wystarczająca, by żaden z rywali nie mógł go wyprzedzić w klasyfikacji generalnej.
Pod nieobecność Maciejewskiego trwała walka o pozostałe miejsca w pierwszej trójce klasyfikacji generalnej, głównie o trzecie miejsce między Jerzym Glacem (JGR powered by Crys-X) i Jakubem Kwiatkowskim (Imbusaki Motorsport). Obaj ustawili się w piątym rzędzie do sprintu.

Pierwszy rząd należał do Piotra Śmiałka (IMPULSE RACING TAMLIVERY) oraz Franciszka Liszki (RRET FISHER AUTOMOTIVE). Najlepszy start miał jednak drugi kierowca klasyfikacji generalnej Mateusz Łuczak (IMBUSAKI MOTORSPORT), ruszający z trzeciego pola. Już po kilku metrach był liderem, korzystając ze słabego startu Śmiałka. Liszka utrzymywał drugie miejsce do momentu problemów technicznych ze swoim sprzętem, przez które spadł na sam koniec stawki.

Łuczak szybko zbudował sobie przewagę po tym jak stracił ze swoich pleców Liszkę. Następnie z drugiego miejsca spadł Patryk Witkowski (Imbusaki Motorsport Panda), co wykorzystali Daniel Libront (simracing.school RED) oraz Mateusz Grzonka (Imbusaki Motorsport Panda).

Glac, mistrz trzeciego sezonu najbardziej prestiżowego cyklu simracingowego w Polsce, przystępował do rywalizacji ze stratą do Kwiatkowskiego. Presja walki o każdy punkt przełożyła się na kilka agresywnych manewrów, które nie zawsze wychodziły najlepiej. Do tego doszła kara od sędziów i ostatecznie Glac ukończył szesnasty, kiedy Kwiatkowski był dziesiąty.

W końcówce Libront i Grzonka dogonili Łuczaka. Na ostatnim okrążeniu Libront przystąpił do próby objęcia prowadzenia. Na linię mety wjechał niemalże w tym samym momencie, ale jednak czterdzieści trzy dziesiąte sekundy później niż Mateusz Łuczak.

Kolejna walka do samego końca
Ułamki sekund zadecydowały także o ustawieniu na starcie do wyścigu głównego. Tym razem najszybszy był Adam Kotarski (IMPULSE RACING) przed Glacem, Liszką oraz Śmiałkiem. Łuczak nie zaliczył pomiarowego okrążenia i ruszał z samego końca stawki.

Układ czołówki pozostał bez zmian aż do przełomu pierwszego i drugiego okrążenia. Wtedy Glacowi udało się wyprzedzić Kotarskiego. Praktycznie całą pierwszą połowę wyścigu pierwsza piątka spędziła razem, do zmiany doszło dopiero w momencie gdy Liszka, jako pierwszy z czołówki, zjechał na obowiązkowy pit stop. Walkę o trzecie miejsce prowadzili od tamtej pory Libront oraz Konrad Żerebiec (Team SzachMat Wolak Group). Ta zakończyła się, gdy Żerebiec został postawiony bokiem.

Gdy oni także zjechali do mechaników, na czele stawki znajdowali się Glac, Kotarski oraz Śmiałek. Kotarski próbował nawet zaatakować lidera, ale ten – wraz ze śmiałkiem – zanurkował do alei serwisowej. Okrążenie później znalazł się tam Kotarski, co wystarczyło, by wyjechać z niej przed Glacem, Śmiałkiem, Szołtyskiem i Librontem. Przez moment udawało mu się utrzymać fotel lidera, ale lepiej dogrzane opony pozwolił na atak Glacowi. Na przestrzeni dwóch kolejnych okrążeń spadł na koniec pierwszej piątki.

Śmiałek próbował jeszcze na ostatnim okrążeniu znaleźć przestrzeń do wyprzedzenia prowadzącego, ale do ataku nie doszło. Jerzy Glac wygrał w ten sposób po raz pierwszy w sezonie. Mimo szóstego miejsca dla Jakuba Kwiatkowskiego (po karze dla Kotarskiego, z której skorzystał również Liszka), nie pomogło mu to wskoczyć na podium sezonu.

Mikołaj Sokół: “Nowości, które organizatorzy wprowadzili przed jubileuszowym, piątym sezonem Porsche Esports Sprint Challenge Poland, wniosły wiele ożywienia do rywalizacji. Ze sportowego punktu widzenia zdecydowanie sprawdziły się dwa wyścigi o różnym formacie – sprinterski kwadrans oraz 40 minut z obowiązkowym pit stopem. W połączeniu z wprowadzonymi także w tym sezonie zmiennymi warunkami atmosferycznymi, otrzymaliśmy niesamowite widowisko. Owszem, bezwzględną dominacją popisał się świetnie przygotowany do zmagań Jakub Maciejewski, ale za jego plecami pucharowi weterani oraz utalentowani debiutanci toczyli zażartą walkę. W sześciu rundach miejsca na podium zdobywało aż dwunastu różnych zawodników, a sześciu wygrywało kwalifikacje. Sprawdził się także pomysł z wyścigiem społeczności – obejrzeliśmy w akcji nie tylko znanych i lubianych twórców internetowych, ale także bardzo szybkich kierowców, którzy nie zakwalifikowali się do głównego sezonu. Poziom rywalizacji w Porsche Esports Sprint Challenge Poland zdecydowanie rośnie z roku na rok – oby tak dalej!”

Lucek najlepszy spośród simracingowych debiutantów
Ostatni Wyścig Społeczności stał pod znakiem rywalizacji wszystkich zaproszonych do rywalizacji twórców internetowych. Na przestrzeni sezonu pierwsze kroki w wirtualnej rywalizacji na najwyższym poziomie stawiali Karol Paciorek, Patryk Lach (Lachu), Mateusz Pągowski (PAGO3) oraz Łukasz Kos (Lucek). Stawkę urozmaicili także tradycyjnie Patryk Krutyj i Wally Kozerski, a gościnnie wystartowali Maciej Jeramkow oraz Nikodem Wiśniewski.

Sam wyścig padł łupem Sebastiana Sochy po walce do ostatnich metrów z Tomaszem Rostkiem. W starciu gwiazd Lucek pokonał PAGO3 oraz Lachu. Nikodem Wiśniewski ukończył na miejscu dziewiątym, Patryk Krutyj trzynastym, a Maciej Jermakow i Wally Kozerski odpowiednio osiemnastym i dziewiętnastym.

Rekordowa pula nagród i spotkanie z Porsche na torze
Jakub Maciejewski, jako mistrz Porsche Esports Sprint Challenge Poland, zgarnie największy kawałek tortu z rekordowej puli nagród o wartości 80 000 złotych. W jego ręce trafi unikatowa kierownica simracingowa, będącą wierną repliką tej używanej w Porsche 911 GT3 Cup, których powstało zaledwie sto pięćdziesiąt sztuk, a zakup wiązał się z wydatkiem 40 000 zł. Ponadto pierwsza trójka – Maciejewski, Mateusz Łuczak i Jakub Kwiatkowski – otrzymają nagrody finansowe (kolejno 5 000, 3 000 i 2 000 złotych) oraz tradycyjnie weźmie udział w Porsche on Track, organizowanym przez Porsche Polska na Silesia Ringu, dzięki czemu będą mogli zasiąść za kierownicą legendarnych samochodów marki ze Stuttgartu.

Jakub Maciejewski, jako mistrz Porsche Esports Sprint Challenge Poland, zgarnie największy kawałek tortu z rekordowej puli nagród o wartości 80 000 złotych. W jego ręce trafi unikatowa kierownica simracingowa, będącą wierną repliką tej używanej w Porsche 911 GT3 Cup, których powstało zaledwie sto pięćdziesiąt sztuk, a zakup wiązał się z wydatkiem 40 000 zł. Ponadto pierwsza trójka – Maciejewski, Mateusz Łuczak i Jakub Kwiatkowski – otrzymają nagrody finansowe (kolejno 5 000, 3 000 i 2 000 złotych) oraz tradycyjnie weźmie udział w Porsche on Track, organizowanym przez Porsche Polska na Silesia Ringu, dzięki czemu będą mogli zasiąść za kierownicą legendarnych samochodów marki ze Stuttgartu.

Nick Tandy to prawdziwy kozak. Zdobył “Wielki Szlem” w wyścigach długodystansowych.

Nick Tandy to prawdziwy kozak. Zdobył “Wielki Szlem” w wyścigach długodystansowych.

Nick Tandy, fabryczny kierowca Porsche, od 26 stycznia 2025 roku jest nieoficjalnym królem wyścigów wytrzymałościowych: tego dnia Brytyjczyk zwyciężył w maratonie Rolex 24 At Daytona za kierownicą Porsche 963, zdobywając tym samym pożądanego „Wielkiego Szlema” w wyścigach wytrzymałościowych.

W trakcie swojej imponującej kariery Tandy odniósł zwycięstwa w klasyfikacjach generalnych 24-godzinnego wyścigu Le Mans, 24-godzinnego wyścigu na torze Nürburgring, wytrzymałościowego klasyka GT3 na Spa-Francorchamps, a teraz do tej kolekcji dopisał wygraną w kultowym inauguracyjnym wyścigu sezonu IMSA na Florydzie. To wyczyn, którego nie dokonał jeszcze żaden inny kierowca wyścigowy.

Tuż po zwycięstwie w inauguracji sezonu mistrzostw IMSA WeatherTech SportsCar Championship Nick Tandy był wyraźnie wzruszony: „Być pierwszym człowiekiem na świecie, który osiągnął coś takiego – to absolutnie niesamowite, niemal niepojęte”. Brytyjczyk świętował swój pierwszy triumf w „generalce” na Daytonie z niepohamowaną radością i początkowym niedowierzaniem, wspólnie ze swoimi kolegami kierowcami – Felipe Nasrem z Brazylii i Laurensem Vanthoorem z Belgii. Wspominając go kilka tygodni później, powiedział: „Byłem przytłoczony emocjami. Potrzebowałem trochę czasu, aby się z tym wszystkim oswoić”.

„Z jednej strony była czysta radość z wygranej: przez dwa miesiące cały zespół skupiał się wyłącznie na przygotowaniach do występu na Daytonie. Kiedy widzisz, że twój samochód jako pierwszy przekracza linię mety, czujesz niesamowitą euforię – wszyscy tak ciężko na to pracujemy. Z drugiej strony poczułem też ogromną ulgę” – przyznał Tandy. Kierowca już w 2015 roku odniósł zwycięstwo w Le Mans za kierownicą Porsche 919 Hybrid, a następnie triumfował na torach Nürburgring i Spa-Francorchamps – odpowiednio, w 2018 i 2020 roku – w 911 GT3 R.

„Kiedy Porsche Penske Motorsport tworzyło nowy program 963, od razu podniosłem rękę i powiedziałem: »Chcę ścigać się w Ameryce Północnej!«. Moją główną motywacją była walka o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej w 24-godzinnym wyścigu Rolex 24 At Daytona” – kontynuował 40-letni Brytyjczyk. „W poprzednich dwóch latach nie osiągnęliśmy tam wyników, jakich oczekiwaliśmy. Zacząłem zastanawiać się, ile jeszcze prób będę potrzebował – albo czy w ogóle się to wydarzy. Teraz dostałem odpowiedź, i to jest fantastyczne”.

Pragnienie zdobycia „Wielkiego Szlema” w wyścigach wytrzymałościowych napędzało Tandy’ego od 2020 roku. „Kiedy wygrałem na Spa, ktoś powiedział mi, że mam teraz w zasięgu »Wielkiego Szlema«. Wcześniej nawet o tym nie myślałem, ale później zawsze miałem to już gdzieś z tyłu głowy”. Chociaż Tandy nigdy publicznie nie mówił o tym celu, pozostawał na nim mocno skupiony.

Paradoksalnie jego najtrudniejszym rywalem w walce o koronę wyścigów wytrzymałościowych był Earl Bamber – Nowozelandczyk, który dzielił kokpit 919 Hybrid z Tandym i kierowcą Formuły 1 Nico Hülkenbergiem podczas ich wspólnego triumfu w Le Mans w 2015 roku, a także stał obok brytyjskiego kierowcy na najwyższym stopniu podium na Spa w 2020 roku. „Od kiedy Earl wygrał na północnej pętli Nürburgringu w 2023 roku, do skompletowania całego »zestawu« obaj potrzebowaliśmy tylko Daytony. Ten temat powracał w naszych rozmowach. A że obaj bardzo lubimy rywalizować, przerodziło się to w przyjacielskie zawody”.

Brytyjczyk pierwsze kroki w Porsche stawiał w serii Carrera Cup Deutschland i Mobil 1 Supercup. Było to w 2009 roku, czyli dokładnie wtedy gdy w obu seriach oglądaliśmy występy Kuby Giermaziaka czy Roberta Lukasa. Tandy szybko połknął tez bakcyla wyścigów wytrzymałościowych. W 2011 roku mogliśmy zobaczyć go w 911 GT3 RSR 997 w 24h Le Mans. Rok później startował w barwach słynnego zespołu Manthey Racing za kierownicą jaskrawego 911 GT3 RSR w serii International GT Open. W 2014 roku Tandy wygrał 24h Daytona, ale w klasie GT. Startując wówczas 911 RSR razem z Richardem Lietze i Patrickiem Pilet okazali się najszybsi na słynnym amerykańskim torze. Dalej wszystko potoczyło się już bardzo szybko.

Le Mans 2015: Tandy, Bamber i Hülkenberg odnoszą sukces w 24-godzinnym wyścigu w Porsche 919 Hybrid
W 2014 roku Porsche powróciło do najwyższej klasy Długodystansowych Mistrzostw Świata FIA (WEC) – LMP1. Rok później, po trudnym debiutanckim sezonie, fabryczny zespół w 919 Hybrid rozpoczął pełnoprawny atak na tytuły mistrzowskie, celując w 17. zwycięstwo marki w klasyfikacji generalnej 24-godzinnego wyścigu Le Mans. Audi wygrywało tam 13 razy, a Toyota była wtedy mistrzem świata WEC, więc oczekiwania wobec Porsche były ogromne. Aby zmaksymalizować swoje szanse, w Le Mans producent wystawił dodatkowy samochód fabryczny. Za kierownicą: Nick Tandy, Earl Bamber i gwiazda Formuły 1 Nico Hülkenberg. „W trzeciej maszynie nie czuliśmy takiej presji jak w przypadku prototypów rywalizujących przez cały sezon. Byliśmy nowymi gośćmi w programie” – wspominał Tandy, którego fani po triumfie na Daytonie nazywają „Mister 24”.

Ale trio zaprezentowało bezbłędną formę i zszokowało świat wyścigów wytrzymałościowych, wygrywając 14 czerwca 2015 roku w klasyfikacji generalnej. „Pierwsza wygrana w Le Mans jest nie do opisania” – powiedział Tandy. „Le Mans to Święty Graal wyścigów wytrzymałościowych. Moim zdaniem w sportach motorowych po prostu nie ma niczego ważniejszego”.

Tandy zanalzł się także wśród trzech brytyjskich kierowców, którzy pomogli Porsche w odniesieniu zwycięstw w 24h Le Mans. W 2017 roku wprowadzono na rynek specjalnie specjalne limitowane modele – 911 Carrera 4 GTS „British Legends Edition”. Auto Nicka Tandiego zostało opracowane przez Porsche Cars GB wspólnie z Porsche Exclusive Manufaktur w Stuttgarcie. Było inspirowane kolorystyką i detalami nawiązującymi do 919 Hybrid z 2015 roku.

Nürburgring 2018: od pokonywania przeszkód do triumfu z Manthey Racing
„24-godzinny maraton na Nürburgringu jest najtrudniejszy spośród wszystkich wielkich wyścigów wytrzymałościowych” – skomentował Tandy, z głębokim szacunkiem odnosząc się do Zielonego Piekła. „By walczyć o zwycięstwo w Le Mans i na Daytonie, odpowiednie tempo i niezawodność, a także wsparcie silnego zespołu ma może 6 aut. Na północnej pętli realne szanse ma już 20 do 30 samochodów. Jednak nawet gdy dysponujesz silnym pakietem, istnieje około 50-procentowe prawdopodobieństwo, że weźmiesz udział w wypadku na torze – może tam startować nawet 180 samochodów”.

„Nasze Porsche w barwach Manthey było szybkie, ale o tym wiedzieliśmy już wcześniej” – wspominał Tandy. Kokpit 911 GT3 R dzielił wtedy z trzema innymi kierowcami fabrycznymi: Richardem Lietzem z Austrii oraz Francuzami Patrickiem Piletem i Frédéricem Makowieckim. Na początku ekipa stanęła przed wyzwaniem. „Na drugim okrążeniu złapaliśmy gumę – na szczęście na pętli Grand Prix, więc mogliśmy od razu zjechać do boksu. Ale straciliśmy 6,5 minuty i spadliśmy aż na koniec. Gdyby stało się to na początku północnej pętli, toczylibyśmy się przez 20 kilometrów, a nasz wyścig byłby skończony”.

To nie wszystko: w deszczu Tandy wpadł w poślizg, omijając wolniejszy pojazd, a inny samochód uderzył w drzwi ich 911 podczas wyjazdu z alei serwisowej. „Na szczęście Porsche tylko lekko oberwało. Ale to typowy wyścig na północnej pętli – tam zawsze coś się dzieje”.

Spa-Francorchamps 2020: kiedy 911 GT3 R zamieniło się w ciągnik Porsche
„Fizycznie Spa to dla nas najtrudniejszy wyścig – wymaga ciężkiej pracy w kokpicie” – powiedział kierowca o zwycięstwie w 24-godzinnym wyścigu na Spa w 2020 roku. „Tor jest nieubłagany – nie ma tam odpoczynku, jak w Le Mans czy na Daytonie, gdzie mamy długie proste”. Osiemnaście żółtych flag na całym torze i czternaście faz samochodu bezpieczeństwa tylko pogłębiło panujący chaos. Z powodu niekorzystnego BoP (balansu osiągów) Nick Tandy, Earl Bamber i Laurens Vanthoor musieli zawzięcie walczyć, aby utrzymać się w czołówce. „Jechaliśmy bezbłędnie, mieliśmy perfekcyjne postoje w boksach, ale nigdy nie byliśmy wystarczająco szybcy. Na prowadzeniu utrzymywały nas strategia i wszystkie te żółte flagi”.

Deszcz zakłócił jednak ostatnie godziny. Bamber wsiadł za kierownicę na mokrym asfalcie i robiąc użytek z lepszej przyczepności 911 GT3 R, awansował na drugie miejsce. Sprytny wybór strategii ostatniego postoju – pominięcie zmiany opon – zapewnił im pozycję lidera. „Prowadziliśmy, broniąc solidnej przewagi. Musiałem po prostu dojechać do mety. Ale na dosłownie 5 minut przed końcem zepsuła się skrzynia biegów” – opowiadał Tandy, wciąż z niedowierzaniem. „Stało się to na przedostatnim okrążeniu, na wyjeździe z Bruxelles. Rozległ się głośny huk. Zanim odważyłem się ponownie nacisnąć pedał gazu, wjechałem w następny zakręt – hałas był okropny! Myślałem, że straciliśmy tylko jeden bieg, ale na każdym dźwięk przypominał piłę łańcuchową”. Dodatkową przewagę zapewnił im jednak… niezamierzony wyciek oleju z uszkodzonej przekładni. „Nasz prześladowca w Audi ślizgał się wte i wewte. To było szaleństwo! Autentycznie płakałem, mijając linię mety. Napięcie mnie po prostu rozbiło. To jedyny raz, kiedy popłakałem się w samochodzie”.

Porsche świętuje 20. zwycięstwo w 24-godzinnym wyścigu Daytona

Porsche świętuje 20. zwycięstwo w 24-godzinnym wyścigu Daytona

Porsche wygrało 24-godzinny wyścig Daytona 2025. W 63. edycji wytrzymałościowego klasyka triumfowali Felipe Nasr z Brazylii, Nick Tandy z Wielkiej Brytanii i Laurens Vanthoor z Belgii w samochodzie #7 wystawionym przez Porsche Penske Motorsport. Porsche 963, od swojego debiutu w styczniu 2023 roku, stało się najbardziej utytułowanym samochodem wyścigowym w kategorii LMDh. Kolega z zespołu Matt Campbell z Australii oraz francuski duet Mathieu Jaminet i Kévin Estre zapewnili sobie P3.

O godzinie 13:40 czasu lokalnego w sobotę, 25 stycznia, 61 samochodów w czterech klasach wyścigowych wyjechało na tor Daytona International Speedway, aby rozpocząć sezon IMSA WeatherTech SportsCar Championship. Pod słonecznym niebem Florydy prototypy klasy GTP od samego początku toczyły zacięte bitwy. Wśród nich: Porsche 963 o mocy 707 KM (520 kW), które odniosło zwycięstwo w Daytona w 2024 roku i zdominowało klasyfikację mistrzostw w poprzednim sezonie.

Kierowcy fabryczni i cały zespół Porsche Penske Motorsport osiągnęli bezbłędny wynik na 5,73-kilometrowym torze Daytona. Późnym wieczorem oba Porsche 963 znalazły się na czele stawki. Utrzymały one swoje pozycje aż do ostatnich godzin wyścigu, a decydujący sprint po zwycięstwo miał miejsce w ostatnich 40 minutach po ostatniej żółtej fladze.

Ostatecznie, Felipe Nasr w samochodzie z numerem 7 zwyciężył po zaciętej walce pomiędzy oboma Porsche 963 o prowadzenie, pokazując precyzję i wytrzymałość. Pomimo komplikacji drogowych w końcowych etapach, siostrzany samochód z numerem 6 stracił drugie miejsce, ale zajął godną pochwały trzecią pozycję. Dla Nasra zwycięstwo to oznaczało drugi z rzędu triumf w Daytonie. Vanthoor i Tandy świętowali swoje pierwsze zwycięstwa w klasyfikacji generalnej tej prestiżowej imprezy. Tandy osiągnął również historyczny kamień milowy, stając się pierwszym kierowcą, który wygrał wszystkie cztery główne 24-godzinne wyścigi wytrzymałościowe: Le Mans, Spa-Francorchamps, Nürburgring i Daytona.

Dzięki temu sukcesowi Porsche objęło prowadzenie w klasyfikacji mistrzostw najwyższej klasy GTP. 24-godzinny wyścig na torze Daytona to także początek IMSA Michelin Endurance Cup. W tej klasyfikacji prowadzenie w mistrzostwach producentów, zespołów i kierowców również należy do Porsche. Specjalna klasyfikacja w ramach sezonu IMSA obejmuje również 12-godzinny wyścig w Sebring, dwa 6-godzinne wyścigi w Watkins Glen i Indianapolis, a także „Petit Le Mans” na Road Atlanta.

espoły klientów doświadczyły mieszanych losów z Porsche 963. Proton Competition został zmuszony do wcześniejszego wycofania się z powodu uszkodzenia zawieszenia w nocy, podczas gdy JDC-Miller MotorSports zdołał zapewnić sobie solidne szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. Uderzający żółty samochód nr 85, prowadzony przez Gianmarię Bruni (Włochy), Tijmena van der Helma (Holandia), Bryce’a Arona (USA) oraz kierowcę fabrycznego Porsche i mistrza świata Formuły E Pascala Wehrleina (Niemcy), wykazał się dużą odpornością. Tymczasem kolega Wehrleina z zespołu TAG Heuer Formula E, António Félix da Costa, przeżył trudny wyścig i nie ukończył go z polskim zespołem LMP2 Inter Europol.

Kategorie GT: Porsche 911 GT3 R zespołu Wright Motorsport na podium
W klasie GTD zespół Wright Motorsports kontynuował dobrą formę. Startując z pole position, amerykański zespół zapewnił sobie drugie miejsce po 24 godzinach wyścigu. Były kierowca Porsche Junior, Ayhancan Güven (Turcja), wraz z Adamem Adelsonem i Elliottem Skeerem (obaj USA) oraz Tomem Sargentem (Australia), świętowali zasłużone podium. Iron Dames zadebiutowały w IMSA w Porsche 911 GT3 R, zajmując ósme miejsce w klasie.

Porsche 911 GT3 R „Rexy” z AO Racing miało pecha w kategorii GTD-Pro. Broniący tytułu mistrzowskiego Laurin Heinrich (Niemcy), Klaus Bachler (Austria) i Alessio Picariello (Belgia) momentami prowadzili, ale spadli na ósme miejsce po uszkodzeniu w wyniku kolizji. Identyczny samochód wyścigowy Proton Competition o mocy do 478 kW (565 PS) ukończył wyścig wytrzymałościowy na dziesiątym miejscu.

Wyniki wyścigu
Klasa GTP:
1. Nasr/Tandy/Vanthoor (BRA/GBR/BEL), Porsche 963 #7, 781 okrążeń
2. Blomqvist/Braun/Dixon/Rosenqvist (GBR/USA/NZL/SWE), Acura #60, -1,335 sekundy
3. Jaminet/Campbell/Estre (FRA/AUS/FRA), Porsche 963 #6, -4,423 sekundy
4. Van der Helm/Bruni/Wehrlein/Aron (NLD/ITA/DEU/USA), Porsche 963 #85, -1 okrążenie
5. Andlauer/Jani/Vautier/Pino (FRA/SUI/FRA/CHL), Porsche 963 #5, DNF

Klasa GTD-Pro:
1. Mies/Vervisch/Olsen (DEU/BEL/NOR), Ford #65, 723 okrążenia
2. Garcia/Sims/Juncadella (ESP/GBR/ESP), Corvette #3, -1,909 sekundy
3. Rockenfeller/Priaulx/Cindric (DEU/GBR/USA), Ford #64, -5,766 sekundy
4. Heinrich/Bachler/Picariello (DEU/AUT/BEL), Porsche 911 GT3 R #77, -1 okrążenie
5. Schiavoni/Cressoni/Preining/Lietz (ITA/ITA/AUT/AUT), Porsche 911 GT3 R #20, -4 okrążenia

Klasa GTD:
1. Fidani/Bell/Kern/Kirchhöfer (CAN/GBR/DEU/DEU), Corvette #13, 719 okrążeń
2. Adelson/Skeer/Sargent/Güven (USA/USA/AUS/TUR), Porsche 911 GT3 R #120, – 1,454 sekundy
3. Gamble/Stevenson/Robichon/Drudi (GBR/GBR/CAN/ITA), Aston Martin #27, – 4,817 sekundy
4. Bovy/Frey/Gatting/Gaillard (BEL/SUI/DNK/SUI), Porsche 911 GT3 R #83, – 10,547 sekundy

Motorsport | Ambitne cele Porsche na sezon 2024

Motorsport | Ambitne cele Porsche na sezon 2024

Porsche Motorsport ma wielkie aspiracje na wyścigowy sezon 2024. Producent samochodów sportowych ze Stuttgartu-Zuffenhausen jest zdeterminowany, aby w przyszłym roku – wraz ze swoimi fabrycznymi zespołami – zdobyć tytuły w największych mistrzostwach świata w wyścigach długodystansowych, w Le Mans i w różnych seriach e-sportowych.

  • Mocne fabryczne ekipy Porsche Motorsport wyruszają w pogoń za tytułami na całym świecie
  • W nowym sezonie Formuły E, z rekordową liczbą 17 wyścigów, wystartują cztery bolidy Porsche 99X Electric
  • Zreorganizowana kadra kierowców w e-sportowym zespole Porsche Coanda Esports
  • Fabryczny kierowca Thomas Preining z misją obrony tytułu DTM w 2024 r.
  • Francuz Alessandro Ghiretti nowym Juniorem Porsche na sezon 2024
  • Nicolas Leutwiler zdobywa puchar Porsche Cup jako najlepszy kierowca amator

Program uzupełnią zróżnicowane wyścigowe aktywności klientów. Porsche ogłosiło swoje plany 2 grudnia, podczas corocznej Nocy Mistrzów. W trakcie gali w centrum rozwoju w Weissach Nicolas Leutwiler ze Szwajcarii został uhonorowany pucharem Porsche Cup dla najlepszego kierowcy amatora sezonu 2023. Francuz Alessandro Ghiretti wziął udział w uroczystościach jako nowy Junior Porsche.

Tytuły i zwycięstwa w najważniejszych wyścigach świata – oto ambitne cele, które Porsche Motorsport wyznaczyło sobie na sezon 2024. Podczas Nocy Mistrzów, która odbyła się 2 grudnia w ośrodku badawczo-rozwojowym w Weissach, producent samochodów sportowych zaprezentował szeroko zakrojony program wyścigowych aktywności na nadchodzący rok. Zasadnicze elementy pozostają bez zmian: to fabryczne zaangażowanie z Porsche 963 w Długodystansowych Mistrzostwach Świata FIA (WEC) oraz mistrzostwach IMSA WeatherTech SportsCar Championship, starty Porsche 99X Electric w Mistrzostwach Świata Formuły E ABB FIA oraz udział fabrycznej ekipy Porsche Coanda Esports w zawodach sim racingu ESL R1.

„Sport motorowy stanowi rdzeń marki Porsche – i jest dla nas nierozerwalnie związany z innowacjami. Nowe rozwiązania ze świata motorsportu pozwalają doskonalić nasze samochody drogowe” – wyjaśnił Oliver Blume, prezes zarządu Porsche AG. “W sporcie motorowym stawiamy na naszego pionierskiego ducha, odwagę i sportowy charakter. Miłość do Porsche zaczyna się na torze. Często zwycięstwo niewiele dzieli od porażki. W tym roku doświadczyliśmy tego na własnej skórze. Ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wyciągali wniosków z niepowodzeń. Jesteśmy zaciekłymi wojownikami, których cechują wielkie ambicje i wytrwałość. To wyróżniało nas od zawsze”.

“W 2024 r. maksymalnie skoncentrujemy się na naszym obecnym portfolio wyścigów z udziałem składów fabrycznych oraz prywatnych klientów” – skomentował Michael Steiner, członek zarządu Porsche AG ds. badań i rozwoju. I dodał: „Bierzemy już udział w trzech fantastycznych mistrzostwach: FIA WEC, serii IMSA oraz Formule E. Mamy tu silną reprezentację – wystarczy wspomnieć zespoły Andretti, JDC-Miller, Proton, Jota i nasze ekipy fabryczne. A ponieważ do zmagań dołącza coraz większa liczba producentów, rywalizacja będzie niezwykle ekscytująca, szczególnie w Długodystansowych Mistrzostwach Świata oraz w Le Mans. Naszym celem jest walka o zwycięstwa i tytuły. Nie mogę też doczekać się, aby móc dalej obserwować wirtualną scenę oraz rozwój serii ESL R1 i naszego odnoszącego sukcesy zespołu Porsche Coanda Esports”.

FIA WEC oraz IMSA: Campbell i Cameron zamieniają się miejscami w kokpicie Porsche 963
W 2024 r. fabryczny zespół Porsche Penske Motorsport zmierzy się z mistrzostwami FIA WEC oraz IMSA WeatherTech SportsCar Championship z nieco zmodyfikowanym składem kierowców. W nadchodzącym sezonie Amerykanin Dane Cameron oraz Matt Campbell z Australii zamienią się miejscami. Campbell podzieli kokpit 963 z numerem 5 z Michaelem Christensenem z Danii i Francuzem Frédérikiem Makowieckim w Długodystansowych Mistrzostwach Świata. Bliźniaczy wóz, tak jak w 2023 r., poprowadzą Kévin Estre (Francja), André Lotterer (Niemcy) i Laurens Vanthoor (Belgia).

W mistrzostwach IMSA za sterami hybrydowego prototypu z numerem 6 po raz kolejny zasiądą Mathieu Jaminet z Francji i Nick Tandy z Wielkiej Brytanii. W kwietniu duet ten odniósł pierwsze zwycięstwo z udziałem Porsche 963 – w wyścigu na ulicznym torze Long Beach. W styczniu 2024, podczas otwierającego sezon 24-godzinnego maratonu na torze Daytona, do Jamineta i Tandy’ego dołączą Kévin Estre i Laurens Vanthoor. Felipe Nasr z Brazylii i Dane Cameron z USA połączą siły jako fabryczni zawodnicy w samochodzie z numerem 7. Na Daytonie otrzymają wsparcie od Matta Campbella i gwiazdy IndyCar, Josefa Newgardena (USA).

„Dokonaliśmy logicznej zmiany w składzie naszych kierowców” – wyjaśnił Thomas Laudenbach, wiceprezes ds. Porsche Motorsport. „Naszym celem w dalszym ciągu pozostaje optymalizacja całego pakietu na potrzeby rywalizacji w dwóch głównych mistrzostwach. Dotyczy to zarówno samochodu i procesów w zespołach, jak i załóg w kokpicie. W zeszłym sezonie o tytuł w serii IMSA walczyliśmy do ostatniego wyścigu. Nasze oczekiwania na 2024 rok są wysokie: chcemy przodować w Ameryce Północnej, Le Mans i w mistrzostwach FIA WEC”.

Wyścigi klientów: zespoły partnerskie wezmą udział w najważniejszych seriach GT na świecie
Wraz z wprowadzeniem nowej klasy pojazdów GT3 w mistrzostwach FIA WEC zasadniczo zmienia się rywalizacja w klasyku Le Mans. W Długodystansowych Mistrzostw Świata 2024 ekipa Manthey wystąpi w fabrycznych barwach Porsche. Zespół wystawi dwa egzemplarze 911 GT3 R, które stawią czoła maszynom GT ośmiu innych producentów. W kokpitach obu aut zasiądą między innymi dwaj Austriacy: Richard Lietz i Klaus Bachler. Zespół z Meuspath w niemieckim regionie Eifel kontynuuje także swoją kampanię w mistrzostwach DTM. Jako panujący mistrz wystawi tam dwie 911, każda o mocy około 565 KM. Jedną z nich poprowadzi kierowca fabryczny Porsche i mistrz kierowców DTM 2023, Thomas Preining z Austrii.

W dwóch klasach GT zawodów IMSA WeatherTech SportsCar Championship cztery zespoły klienckie wystawią łącznie pięć Porsche 911 GT3 R. AO Racing awansuje do kategorii GTD Pro. Kellymoss with Riley wystartuje w obu klasach GT. Wright Motorsports i MDK Motorsports zmierzą się z kategorią GTD, gdzie czeka ich pojedynek z nowym zespołem klienta Porsche, Andretti Motorsports. W seriach Intercontinental GT Challenge, GT World Challenge, European Le Mans Series oraz Asian Le Mans Series w 2024 r. ekipy klientów otrzymają od Porsche identyczne wsparcie jak w mijającym sezonie. To samo dotyczy serii i klas wyścigowych GT4, gdzie startuje odnoszące sukcesy Porsche 718 Cayman GT4 RS Clubsport.

Co roku dwie najważniejsze wyścigowe atrakcje dla klientów to 24-godzinne wyścigi na torach Nürburgring oraz Spa-Francorchamps. W sezonie 2024 o zwycięstwa w poszczególnych klasach i w „generalce” ponownie zawalczą tam liczne zespoły partnerskie Porsche w wyścigowych maszynach z Weissach. Doświadczone drużyny i mocne składy kierowców zmierzą się z północną pętlą Nürburgringu w dniach 1-2 czerwca 2024. Konkretne zgłoszenia zostaną ujawnione w nadchodzących tygodniach. Porsche Motorsport spodziewa się również, że duża grupa zespołów klientów w 911 GT3 R przystąpi do rywalizacji w Pucharze Świata FIA GT w Makau.

Ważny, ugruntowany filar sportowego programu dla klientów już od 1986 r. stanowią markowe puchary Porsche. Oprócz Porsche Mobil 1 Supercup, który w 2024 r. będzie ponownie organizowany jako europejski program wsparcia Formuły 1, 911 GT3 Cup zagości między innymi na listach startowych 35 krajowych i regionalnych pucharów Porsche Carrera Cup. Do dziś wyprodukowano już ponad 1000 egzemplarzy 911 GT3 Cup generacji 992. W sezonie 2024 oddział Porsche Motorsport wspólnie z lokalnymi partnerami będzie nadal rozwijać m.in. raczkującą serię w Nowej Zelandii i Indonezji, a także bliskowschodnią edycję Porsche Carrera Cup. Ponadto Porsche i Manthey po raz kolejny połączą siły, aby rywalizować w zawodach Porsche Endurance Trophy Nürburgring.

Alessandro Ghiretti nowym Junior Porsche w sezonie 2024
Alessandro Ghiretti został nowym Juniorem Porsche. 21-letni Francuz pokonał niedawno jedenastu konkurentów w kompleksowym procesie selekcji Portimão w Portugalii. Aktualny mistrz debiutantów Porsche Mobil 1 Supercup i wicemistrz Porsche Carrera Cup France otrzyma pakiet sponsorski na pokrycie swoich wyścigowych zobowiązań o wartości do 225 000 euro. Przejdzie także wszechstronne szkolenia we wszystkich obszarach istotnych dla kariery w motorsporcie. Ghiretti postawił sobie za cel między innymi zdobycie tytułu Supercup 2024.

 

Puchar Porsche Cup: Nicolas Leutwiler uhonorowany tytułem najlepszego prywatnego kierowcy
Nicolas Leutwiler zdobył puchar Porsche Cup 2023. 63-latek ze Szwajcarii za kierownicą prywatnych Porsche zdobył 17 312 punktów – i został najlepszym kierowcą amatorem w swojej kategorii. Tym samym „Niki” Leutwiler zepchnął, odpowiednio, na drugie i trzecie miejsce Niemca Roberta Renauera (13 758 punktów) oraz ubiegłorocznego zdobywcę Porsche Cup, Ralfa Bohna (również Niemcy, 12 633 punktów). W minionym sezonie zwycięzca Porsche Cup 2023 odniósł liczne sukcesy w Asian Le Mans Series oraz GT World Challenge, gdzie rywalizował za kierownicą 911 GT3 R, a także w mistrzostwach GT4 European Series, w których jeździł Porsche 718 Cayman GT4 RS Clubsport. W nagrodę Leutwiler otrzymuje wybrane przez siebie dopuszczone do ruchu drogowego Porsche o wartości do 150 000 euro. Porsche Cup to cenione trofeum z długą tradycją – wywodzi się z idei Ferry’ego Porsche i jest corocznie przyznawane najlepszym kierowcom amatorom już od 1970 r.

Relacja z Rennsport Reunion 7 | Powrót do raju

Relacja z Rennsport Reunion 7 | Powrót do raju

To nie jest zwykłe spotkanie, zlot czy weekend wyścigowy na torze. Rennsport Reunion, to wydarzenie, które na cztery dni przenosi fanów Porsche do raju. Ten raj to możliwość bezpośredniego spotkania z żywą historią marki. Zapraszam na relację z największego święta marki w tym roku.

To był mój trzeci Rennsport Reunion, na którym byłem. Mimo to, za każdym razem jadę tam z wypiekami na twarzy. Rennsportem żyje cały świat marki Porsche i znacząca część branży motoryzacyjnej skupionej na klasycznych wozach i ściganiu. Dla tych, którzy nie wiedzą, czym dokładnie są zloty Rennsport Reunion, ten materiał powinien być małym przewodnikiem. Słowem wstępu Rennsport Reunion to odbywające się od 2001 roku co kilka lat zloty Porsche poświęcone legendarnym kierowcom i historycznym autom tej marki. Pierwsza edycja miała miejsca na Lime Rock Park w Connecticut. Kolejne dwie w 2004 i 2007 roku zawitały na Florydę, a dokładnie na przepiękny tor Daytona International Speedway. Od 2011 roku, cztery ostatnie edycje gościły na torze Laguna Seca w Kalifornii. Impreza powstała z inicjatywy brytyjskiego kierowcy Briana Redmana i ówczesnego szefa działu prasowego Porsche w Stanach Zjednoczonych Boba Carlsona. Wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie ogromne zaangażowanie Porsche Club of America, czyli największego klubu marki na świecie liczącego obecnie ponad 150 tys. członków. To właśnie dzięki nim oraz oczywiście wielu znamienitym firmom zlokalizowanym w USA, które zajmują się renowacją i obsługą historycznych aut z Zuffenhausen, w tym roku na tor mogło wyjechać ponad 300 samochodów. Wyjechać po to, żeby ścigać się koło w koło, w kilku klasach, przez pełne cztery dni. Dodatkiem do tych niesamowitych wrażeń i dźwięków jest oczywiście wszystko, to co dzieje się wewnątrz toru, w paddocku i na okolicznych strefach parkingowych. Parafrazując słynny tekst z filmu pt. „300”, widząc to, co się tam dzieje, chce się krzyknąć „This is Porsche!”.

Podróż z przygodami
W tym roku po raz pierwszy od czasu, gdy gościłem na torze Laguna Seca niedaleko Monterey, do Stanów podróżowałem sam. Świadomie wybrałem akurat takie loty, żeby być na Rennsporcie od samego początku i nie stracić nawet chwili z tego, co będzie się działo. Z Warszawy poleciałem do Londynu, a następnie do San Francisco. Wyjazd był dla mnie o tyle trudniejszy, że dosłownie kilka dni przed wylotem, po sześciu tygodniach, zdjęto mi usztywnienie złamanej kostki w lewej nodze. Cały ten okres spędziłem na intensywnej rehabilitacji, żeby w ogóle tę nogę przywrócić do jakiejkolwiek sprawności i móc chodzić bez kul. Czego nie robi się dla najważniejszego eventu sezonu? Podróż do Stanów dała mi przez to dosłownie w kość, ale przy zbieraniu materiału i robieniu zdjęć udało się przemierzać czasami nawet ponad 20 tys. kroków na dobę. Wiem, że pewnie najbardziej interesują Was legendarne samochody, ikony marki i ogólnie atmosfera, ale o tym, jaka energia towarzyszy Rennsportowi przekonałem się właściwie, zanim na niego dotarłem, dlatego pozwólcie, że to opiszę.

Zaczęło się już w Londynie. Oczekując wejścia na pokład, zaczepił mnie spokojny i niewielki wzrostem Brytyjczyk o azjatyckiej urodzie. „Lecisz na Rennsport?” – zapytał. Szybko potwierdziłem jego wersję wydarzeń, pytając, skąd się domyślił. Okazało się, że zauważył przypiętą do mojego plecaka czapkę z logo porscheblog.pl, mimo że była skierowana daszkiem do dołu. Okazało się, że Johnny jest fotografem z Oxfordshire i robi naprawdę fantastyczne zdjęcia. Na Rennsporcie nigdy nie był, więc przed lotem pogadaliśmy trochę, budując atmosferę zbliżającego się wydarzenia. Po przylocie okazało się, że czasu na rozmowę będzie więcej, bo najpierw obaj musieliśmy odstać swoje w kolejne do kontroli wizowej, a następnie przejechaliśmy pociągiem do wypożyczalni aut i stanęliśmy w kolejnym łańcuszku oczekujących.
Mój plan logistyki obejmował wypożyczenie samochodu, aby dostać się do Monterey (około 2,5- godziny jazdy na północ z San Francisco) i następnego dnia rano zwrócić go w wypożyczalni. Wszystko dlatego, że kolejnego wieczora do Stanów miała przylecieć grupa moich znajomych, dziennikarzy oraz pracowników Porsche z Polski i wiedziałem, że od tego czasu będziemy poruszać się wspólnie. Do rozwiązania pozostała jedynie kwestia dotarcia z lokalnego lotniska w Monterey, gdzie mogłem zwrócić wypożyczone auto, na oddaloną kilka mil od niego Laguna Secę. Założyłem, że albo znajomi z Łodzi, którzy mieli już wtedy być na torze, będą mogli po mnie podjechać, albo skorzystam z jakiejś taksówki lub Ubera.

Po długiej podróży, którą zakończyłem późnym wieczorem w hotelu, nowy dzień zacząłem wcześnie, bo jet lag i emocje podsycane dźwiękami chłodzonych powietrzem bokserów, dawały o sobie znać. Po śniadaniu pojechałem w stronę lotniska, oddałem Toyotę i… okazało się, że taksówek aktualnie na lotnisku nie ma, a Uber kosztował prawie tyle, co podróż z San Francisco do Monterey. Szybko uznałem więc, że zobaczę czy amerykańska społeczność Porsche pomoże turyście w potrzebie i udałem się pieszo do pobliskiej głównej drogi, którą na tor podążały już dziesiątki przeróżnych modeli Porsche. W końcu gdzie jak nie w Stanach łapać tzw. stopa? Stanąłem na rogu skrzyżowania i widząc nadjeżdżające auta jedynej słusznej marki, po prostu starałem się dać znać, że chciałbym się zabrać. Szybko zorientowałem się, że większość aut po prostu zajmują kierowca wraz z pasażerem lub nawet dwoma i w klasycznych 356 czy wszelakich 911 nie ma dla mnie miejsca. To może jakaś Panamera lub Cayenne? Kilka takich przejechało, ale nie zdołałem zachęcić ich do zatrzymania się. Minęło jakieś 15 minut i nagle na czerwonym świetle, niemalże na mojej wysokości zatrzymuje się zielone 911 GT3 RS (991.2), a w środku siedzi jedynie kierowca. Pozwoliłem sobie podejść i widząc otwierającą się szybę zapytać, czy mógłbym się zabrać. Kierowca nie wahał się nawet chwili i z uśmiechem na twarzy zaprosił mnie do środka. Udało się! Przy okazji pomogłem właścicielowi odnaleźć poprawną drogę na parking i przy okazji trochę pokręciliśmy się po okolicach toru w rytmie chrapliwego sześciocylindrowego boksera. Oczywiście w międzyczasie wymieniliśmy się krótkimi historiami swojego życia. Okazało się, że Wolfgang jest z pochodzenia Niemcem, wyjechał do Stanów po studiach i zaczął wysyłać Porsche na sprzedaż do ojczyzny. Teraz mieszka z żoną i córką, które właśnie jechały przed nami Boxsterem Spyderem, w Kalifornii i Teksasie, a w kolekcji ma jeszcze kilka ciekawych aut z Zuffenhausen. W ten sposób do bram Rennsport Reunion dotarłem wozem, którym nawet nie wyobrażałem sobie pojeździć podczas tej wizyty. Od tego momentu poczułem odpowiedni rytm tegorocznej edycji największego święta Porsche w historii.

Amerykańska skala
Od dwóch edycji Rennsport trwa cztery dni — od czwartku do niedzieli. Przez bite kilkanaście godzin dziennie coś dzieje się na torze, na głównej scenie, w ogromnej strefie handlowej, gdzie firmy oferują setki, jeżeli nie tysiące części, gadżetów, dodatków, customizowanych elementów wnętrza oraz wszelakiej maści przedmiotów i usług, których mogą pożądać tysiące fanów Porsche. Wśród nich w tym roku nie zabrakło też polskiej firmy CarBone, a co ciekawe samochód jej właściciela, Pawła Kalinowskiego zagościł na stoisku Toyo Tires. Polskich akcentów na Rennsporcie było jeszcze kilka, ale o tym później.
Od samego rana po nitce toru jeżdżą samochody podzielone na 8 grup, odpowiednio dla samochodów z różnych epok i klas. W każdej z nich, przed dwa dni odbywają się jazdy treningowe, w sobotę kwalifikacje na zasadach bezpośredniej rywalizacji oraz niedzielny wyścig główny. Wszystko rozpoczynają jazdy grupy Gmünd, czyli 4-cylindrowych Porsche 356 w przeróżnych wersjach, niezwykle rzadkich 718 oraz konstrukcji, które wykorzystywały przeciwsobną jednostkę o pojemności do 2-litrów w nadwoziach Devin czy Cooper. Rywalizację tę można śmiało porównać do sceny w filmie rysunkowym, na którym rój ubranych kolorowo pszczół ściga się na łące od kwiatka do kwiatka. Jest to jednak walka bardzo zacięta, bo w środku stawki różnice mocy są bardzo niewielkie i naprawdę detale mają znaczenie w kontekście zajmowanych na koniec sesji pozycji.

Zaraz po nich na tor wyjeżdżają wczesne 911 klasyfikowane w Eifel Trophy i zaczyna robić się bardzo poważnie. „F-ki” w tak rzadkich specyfikacja, jak T/R i S/T czy utrzymujące ich tempo 914-6 GT z sześciocylindrowymi jednostkami i poszerzonymi nadkolami, robią niesamowite wrażenie. Szczególnie w partiach toru gdzie muszą zredukować prędkość do zakrętu, a następnie czasem nawet po trzy lub cztery wychodzą z niego niemal w tym samym momencie i wciskając się w każdą wolną przestrzeń przed wjechaniem w kolejny wiraż.

To jednak dopiero rozgrzewka przed prawdziwymi emocjami, bo w kolejnych klasach do rywalizacji ruszają samochody, które znacznie częściej ogląda się na wystawach w muzeum, instagramowych zdjęciach z prywatnych kolekcji bądź ewentualnie podczas imprez z pokazowymi przejazdami bez osiągania limitów jednostek napędowych. W Weissach Cup kilkadziesiąt 911 RSR, 934 i 935 w najbardziej kultowych barwach zespołów takich jak Interscope, Brumos czy Dick Barbour Racing wyjeżdża i sieje na torze absolutne spustoszenie. Poślizgi, kontakty, zablokowane na dohamowaniach koła, półmetrowe płomienie z układów wydechowych, iskry spod podłogi i wszystko, co najpiękniejsze w wyścigach jest tutaj na wyciągnięcie ręki. Stojąc blisko toru dostaje się rozdwojenia jaźni, bo mózg nie jest w stanie przerobić poziomu radości, z tego co rejestrują oczy i uszy.  Jeżeli tak miałoby wyglądać piekło, bo jest tam tak głośno, gorąco i czuć zapach spalenizny, że człowiek wpada w opętanie, to weźcie mnie tam żywcem.

Z rywalizacji w klasach aut historycznych pozostają jeszcze Werks Trophy i Stuttgart Cup. W tej pierwszej ścigają się auta warte kilkanaście milionów dolarów. Z paddocku na przepięknie położoną pętlę toru wyjeżdżają bowiem absolutne legendy lat 60. i 70., czyli 904 Carrera GTS, wszelakiej maści 906 Carrera 6, 908 i 910. Te z okrążenia na okrążenie są połykane przez kultowe 917. Nie jedno, a do tego w specyfikacjach znanych z 24h Le Mans, ale także wyścigów Can-Am, gdzie moc sięgała ponad 800 KM, a głowę kierowcy ochraniał wyłącznie kask. Druga wspominana klasa to wyścigi tzw. szuflad, czyli najbardziej utytułowanych samochodów w historii wyścigów długodystansowych. Porsche 956 i 962 w kultowych malowaniach i przy symfonii dźwięków generowanych przez doładowane silniki, z których wiele potrafi w trakcie redukcji sążniście buchnąć płonieniem z wydechu, również może powodować oczopląs. Przecież to wszystko dzieje się też na jednym z najsłynniejszych zakrętów świata, czyli zmieniającym nagle o kilka pięter wysokość jazdy „korkociągu” (Corkscrew).  Po wyścigu kwalifikacyjnym tej klasy miałem okazję być w paddocku, gdzie kierowcy opuszczali właśnie swoje wozy i widać było, że często na nie najmłodszych już twarzach pojawiał się dziecięcy uśmiech, a z ust płynęło słynne „that’s what I’m talking about!”. W trakcie Rennsportu skumulowana ilość endorfin kierowców i kibiców byłaby pewnie w stanie wygenerować energię potrzebną do oświetlenia całej Kalifornii przez kilka dni.

Powiew świeżości
Choć nie są jeszcze w pełni autami historycznymi, to na Rennsporcie można oglądać także walkę w bardzo widowiskowej klasie Flacht Cup. Pełnym ogniem ścigają się w niej 911 w najbardziej rasowych wersjach z lat 90. i nowego millenium. Mam na myśli 993 GT2, 996 GT3 Cup i RSR, a także 997 GT3 R i RSR w barwach takich zespołów jak Manthey Racing czy Flying Lizard Motorsport. To samochody nie byle jakie, bo z pełną wyścigową historią, w którą wpisują się starty w 24-godzinnych maratonach w Le Mans, Daytonie czy na Nürburgringu.
Stałym elementem programu jest również rywalizacja wewnątrz klubowego pucharu Porsche Club of America, nazywanego Friedman Cup. W nim startują zarówno auta z ery silników chłodzonych powietrzem, transaxle, jak i pierwsze Boxstery. Kierowcy mają dość dużą dowolność regulaminową, bo żaden z samochodów nie wygląda jak fabryczna wyścigówka, ale rywalizacja jest niezwykle zacięta i w klubowym paddocku widać ogromną radość z tych startów. Do tego są też wyścigi traktorów Porsche, które wzbudzają ogromne zainteresowanie i salwy śmiechu oraz traktowane bardzo poważnie zawody simracingowe.
W tym roku nowością było za to zorganizowanie podczas Rennsportu jednej z rund Porsche Carrera Cup North America, czyli pucharowej rywalizacji najnowszych 911 GT3 Cup. W stawce jedzie tam nawet więcej aut niż w światowym Supercupie. Startował w niej też Kanadyjczyk polskiego pochodzenia, Stefan Radziński, to kolejny polski akcent. To wszystko przerywane jest pokazowymi przejazdami najnowszych konstrukcji, takich jak prototyp 963, 919 Hybrid Evo i elektryczne GT4 e-Performance. Była też parady historycznych aut, której przewodziło pierwsze drogowe Porsche 356 Roadster No. 1 prowadzone przez samego Dr. Wolfganga Porsche i jego syna. Jednak tor to nie wszystko, co czeka na odwiedzających Rennsport Reunion.

Siostro! Tlenu!
Bilety na tę imprezę rozchodzą się w astronomicznym tempie, a jeszcze szybciej znikają wjazdówki na klubowy parking, który zlokalizowany jest wewnątrz, a nie jak pozostałe poza nitką toru. To na nim goszczą absolutnie rewelacyjne i często unikatowe Porsche, którymi właścicielem przyjeżdżają na kołach. Parking podzielony jest na strefy dla różnych modeli jak 356 czy konkretne generacje 911, ale także wersji, bo w niektórych częściach stoją np. tylko auta GT. Jest to jedno wielkie morze kolorowych i przepięknych Porsche. Wśród nich znajdują się często samochody, którymi fascynuje się od lat cała społeczność marki, jak np. spatynowane 356 Marka Pribanica z przebiegiem prawie 300 tys. mil, czy 996 Carrera 4S z namiotem na dachu należąca do @996roadtrip. Do tego wiele aut, jest po prostu w cudownych konfiguracjach, z lakierami PTS i opcjami CXX lub po prostu w wersjach, które dostępne były wyłącznie w Stanach Zjednoczonych, jak np. 964 RS America. Dla miłośników Porsche jest to miejsce niczym dla płetwonurków najlepsza rafa kolorowa na Fidżi. Na tym parkingu można dosłownie utonąć, bo jeżeli nie narzucisz sobie pewnego tempa, to zastanie Cię tam zmrok i zamknięte bramy toru.

To, co powyżej tyczy się samochodów drogowych. Podobną skalę, ale w kontekście historii wyścigów ma za to paddock. To tam można na wyciągnięcie dłoni obejrzeć wszystkie te auta, od których buzuje krew w żyłach, gdy rywalizują na torze. W głównej alei zaraz obok garaży, w których wystawę na 75-lecie przygotował amerykański oddział Porsche i oficjalne muzeum marki, znalazły się stanowiska największych tuzów branży. Pod namiotami Bruce’a Canepy, Revs Institute, Brumos Collection i wielu innych stoją kamienie milowe rozwoju Porsche w wyścigach. Często odpalane, ze zdjętymi klapami silników i odkręconymi kołami 917, 935 i 956-tki, ścigają tłumy fanów. Pracę ich serwisantów i mechaniczne elementy lub nawet całe konstrukcje ogołocone z nadwozi można oglądać godzinami. Wiele z nich, choć cudownych i niemal bezcennych w trakcie Rennsportu zaczyna nosić nowe ślady walki na torze. We wspomnianej jubileuszowej strefie, krok po kroku można prześledzić pojawianie się najważniejszych drogowych i wyścigowych konsturkcji. Od 550 Spyder, przez prototyp Carrery GT, którym Walter Röhrl jeździł po Paryżu, do zaprezentowanego na imprezie limitowanego (77 sztuk) 911 GT3 R rennsport. W wielkim namiocie TAG Heuera można obejrzeć kolekcję samochodów wyczynowych, o którą trudno na innej imprezie. Pierwsze Porsche, które wygrało dla marki klasę w Le Mans w 1951 roku? Obecne! 911 R, które w 1967 roku pobiło rekordy na torze Monza? Jest! 911 SC RS w barwach Rothmans? A jakże by inaczej. Cayenne Transsyberia Armina Schwarza? Stoi! Kosmos? Zobaczcie to na naszym Instagramie.

Ludzkie historie
To jednak nie koniec. Bo kolejny namiot wielkości całego placu serwisowego na Torze Poznań, to miejsce dla rzadkich modeli drogowych i Porsche po tuningu. Rząd aut konstrukcji RUF, kilka zaparkowanych obok siebie 959, Carrery GT i 918 Spyder oraz kilkanaście customów od Roda Emoriego pod jednym dachem? To jest możliwe tylko w Kalifornii. Widok, który naprawdę potrafi doprowadzić do wstrzymania krążenia. 
Na Rennsporcie dzieje się tak dużo i jest tyle samochodów, że nikt nie jest chyba w stanie opisać wszystkich i wszystkiego. Najwięcej tak naprawdę oddają filmy i zdjęcia, dlatego poniżej znajdziecie ogromną galerię, a jeżeli jeszcze nie widzieliście, to zapraszam Was na YouTube, do obejrzenia vloga, którego nagrał ze mną Grzegorz Ciźla. Tam wyłapujemy z paddocku najciekawsze auta i przez prawie godzinę opowiadamy ich historię.

Rennsport to też niesamowite spotkania z ludźmi. Niecodziennie można posłuchać co do powiedzenia ma Derek Bell, Mark Webber czy twórcy spotkań Luftgekühlt Patrick Long i Jeff Zwart. Niecodziennie też idąc przez klubowy parking, można natknąć się na Mietka (jak sam się przedstawił), który od dziesięcioleci mieszka w Stanach Zjednoczonych i okazuje się, że ma w kolekcji tylko najrzadsze modele z niskimi przebiegami. Na Rennsport przywiózł Carrerę GT, którą ma od nowości. Bezcenne jest też przeżyć to wszystko w może niewielkim, ale świetnym gronie miłośników marki z Polski. Twórców takich firm jak 911 Garage z Łomianek, klientów Porsche Centrum Warszawa Okęcie, którzy mają auta na poziomie tych z opisanego parkingu czy klubowiczów Porsche Club Poland, którzy swoimi klasykami z pewnością zostaliby wpuszczeni na paddock. Rennsport to samochody, ale też międzyludzkie relacje. Rennsport to miłość do Porsche.