Oto nowy GT Hypercar, czyli ekstremalnie zmodyfikowane Porsche 911

Oto nowy GT Hypercar, czyli ekstremalnie zmodyfikowane Porsche 911

Zmodyfikowanym Porsche 911 niełatwo się dziś wyróżnić, chociaż RML Group udowadnia, że wciąż jest to możliwe. Jej najnowsze dzieło, GT Hypercar, które początkowo było prezentowane jako prototyp P39, właśnie miało swoją oficjalną premierę. Auto bazuje na Porsche 911 Turbo S (generacja 992.1), a inspiracją dla jego twórców był legendarny Porsche GT1, zwycięzca Le Mans z 1998 roku.

GT Hypercar to znacznie więcej niż tylko wizualny tuning. Samochód ma przeprojektowane podwozie, charakteryzujące się wydłużonym rozstawem osi oraz poszerzonymi rozstawami kół. Wyposażono go także w aktywną aerodynamikę, w tym regulowany tylny spojler i przedni splitter, które zapewniają lepszy docisk.

Pod maską pracuje gruntownie zmodyfikowana, 3,8-litrowa jednostka napędowa o mocy 907 koni mechanicznych i 1000 Nm momentu obrotowego. Za tuning silnika odpowiada firma Litchfield Motors. Chociaż typ skrzyni biegów nie został oficjalnie potwierdzony, najprawdopodobniej jest to ośmiobiegowa, dwusprzęgłowa przekładnia, znana z seryjnego 911 Turbo S.

Dla osób, które chcą poczuć się jak na torze wyścigowym, przygotowano dodatkowe pakiety Performance oraz Track, dostępne w zaledwie 10 limitowanych wersjach Special Edition. Obejmują one m.in. regulowaną wysokość zawieszenia, klatkę bezpieczeństwa oraz usunięcie tylnych siedzeń, co przyczynia się do redukcji masy pojazdu.

 

Mimo sportowego charakteru, GT Hypercar jest w pełni przystosowany do jazdy po drogach publicznych. Jak jednak podkreśla producent, auto zostało stworzone z myślą o torach, takich jak Nürburgring. Firma celuje w czas okrążenia wynoszący około 6 minut i 30 sekund, co plasowałoby go w czołówce najszybszych samochodów. Dla porównania, Porsche 911 GT2 RS Manthey pokonało ten tor w czasie 6 minut i 43 sekund.

GT Hypercar jest już dostępny w sprzedaży. Łącznie powstanie tylko 39 egzemplarzy, co ma upamiętniać 39 prototypów, które brały udział w testach. Z tej liczby 10 to wspomniane wcześniej, limitowane wersje Special Edition. Cena nie została jeszcze podana do publicznej wiadomości, ale z uwagi na unikalne modyfikacje i ekskluzywność, należy spodziewać się, że będzie ona bardzo wysoka.

W oparach absurdu | Pojechaliśmy 911 GT3 RS na spot

W oparach absurdu | Pojechaliśmy 911 GT3 RS na spot

Porsche 911 zawsze tworzone były z myślą o połączeniu osiągów z możliwością użytkowania w życiu codziennym. Jedne wersja nadawały się do tego lepiej, inne nieco mniej. Jednak Porsche 911 GT3 RS generacji 992 wyraźnie złamał tą granicę. To narzędzie, precyzyjnie skonstruowane w jednym celu: pokonywania toru szybciej niż cokolwiek innego z homologacją drogową, a miejsce w nim znajdzie się co najwyżej na kask i kombinezon.

W gwoli przypomnienia, bo z pewnością już o tym wiecie, pod tylną klapą, a w zasadzie spoilerem i klapką, pracuje 4-litrowy, wolnossący bokser, osiągający 525 koni mechanicznych przy 8 500 obr./min i kręcący się aż do 9 000 obr./min. To wszystko trafia na tylne koła przez 7-biegową skrzynię PDK. Do setki przyspiesza w 3,2 sekundy, ale to nie sprint robi największe wrażenie. Prawdziwa magia dzieje się w zakrętach – tam, gdzie GT3 RS zyskuje przewagę dzięki szalonym wartościom docisku aerodynamicznego: ponad 400 kg przy 200 km/h i aż 860 kg przy 285 km/h. System DRS, aktywne skrzydło, centralna chłodnica z wylotami powietrza na środku maski – to wszystko wygląda jak żywcem wyjęte z wyścigowego 911 GT3 R. Jednym zdaniem wóz na tor.
Właśnie dlatego, gdy ostatnio dostałem go w swoje ręce, zrobiłem coś kompletnie odwrotnego. Nie zabrałem go od razu na tor, a w kompletnie inne środowisko. Chciałem zobaczyć jakie będzie wzbudzał reakcje i emocje. Chciałem uwypuklić jego charakter na tle innych, ale przecież tak zbliżonych samochodów. Dlatego zabrałem go na spotkanie w wąskim gronie miłośników Porsche zorganizowane na cichej i spokojnej uliczce na warszawskim Powiślu. Lubimy się czasem spotkać i pogadać. Tym razem to on miał być tematem przewodnim.
W spotkaniu wzięły udział piękne, klasyczne, ale też nowoczesne i różne modele. Od 911 T z lat 70., Caymana 981, 996 Turbo X50 czy wyjątkowo zadbane 924 i 944 z rodziny transaxle. Było też kilka wersji 911 Carrera – od 996.2 przez 991.1 i 991.2 (w tym Carrera T) aż do nawet najnowszego 992.2. Każde z tych aut miało swoją osobowość – jedne bardziej sportowe, inne użytkowe, ale wszystkie pasowały do miejskiego kontekstu jak ulał. Lekkie, zwinne, wystarczająco komfortowe, by z radością krążyć po mieście, a do tego potrafiące zapewnić za kierownicą ogromne emocje i niejednego zaskoczyć też ewentualnie na torze.
I wtedy pojawił się 911 GT3 RS. Absurdalnie szeroki, wyjątkowo niski, jakby zbyt głośny. Przy każdym progu zwalniajacym, mimo opcji liftowania przedniej osi trzeba w nim uważać aby nie uszkodzić prowadnic powietrza. Każde odpalenie silnika to wydarzenie akustyczne, które wzbudza zainteresowanie nie tylko fanów, ale też przechodniów, dzieci, psów i właścicieli kawiarni. Tam, gdzie 911 Carrera oferuje przyjemność jazdy na co dzień, GT3 RS stawia wyzwania. Każdy kilometr w mieście to trening cierpliwości – i pod względem prowadzenia, i pod względem fizycznym. Do tego ciepło wyrzucane przez chłodnicę na przednią szybę tworzy efekt falującego powietrza. Ale właśnie dlatego warto było go tam zabrać.
Bo dopiero na tle innych Porsche można zobaczyć, jak bardzo GT3 RS się wyróżnia. Jak absurdalna jest jego natura w codziennym ruchu. Jak radykalne są decyzje, które doprowadziły do powstania tego auta. To nie jest samochód zaprojektowany po to, by się tylko podobać. On ma być szybki. Koniec. I tylko w zestawieniu z resztą rodziny 911 – samochodami, które bez problemu odnajdują się na miejskich ulicach – widać, że GT3 RS już właściwie nie jest drogowe. Ono ma tablice rejestracyjne, ale jego dusza mieszka na torze.

Na Powiślu wyglądał jak rekin w akwarium. I to była jego największa siła. Bo w świecie, w którym wszystko stara się być uniwersalne, on po prostu jest sobą. Bezwzględnym, wyścigowym narzędziem korzystającym z karbonu, wysokich emisji i nie dającym przywieźć do domu nawet dwójki dzieci z przedszkola oraz małej torby zakupów. Chyba, że na kolanach. Do tego prawdopodobnie ostatni RS z wolnossącym silnikiem. Aktualnie jedyny taki w klasie. Kosmiczny. I chwała mu za to. Potem i tak pojechaliśmy pojeździć.

Fot. Piotr Kaczor

Kup sobie sześciopak 911. Lora gratis!

Kup sobie sześciopak 911. Lora gratis!

Nie od dziś wiadomo, że nowe, egzotyczne samochody często traktowane są jak inwestycje. Szczególnie, jeśli dotyczy to modeli limitowanych lub w inny sposób wyjątkowych, które po latach wypływają na różnego rodzaju aukcjach. Ale takie okazje jak ta, to prawdziwa gratka dla wyższego szczebla kolekcjonerów (i trochę świrów) świata Porsche. Mówimy tu bowiem nie o jednym egzemplarzu, a sześciu. I tak, lora jest gratis.

Jako pasjonaci wyznajemy zasadę, że auto powinno być używane, najlepiej zgodnie z przeznaczeniem. Warto w tym miejscu przytoczyć historię przedsiębiorcy z Wietnamu, który od razu po odebraniu kluczyków pojechał swoim Dakarem na wycieczkę i nie wrócił zanim nie nabił 33 tysięcy kilometrów po asfalcie, szutrach i pustyniach. Cóż, samochody z opisywanej kolekcji leżą na absolutnie przeciwległym biegunie, ponieważ żaden z nich nie przejechał więcej niż 50 kilometrów. Nawet wspomniana już ciężarówka do ich transportu jest jak nowa – na jej liczniku widnieje zaledwie 500 kilometrów. No dobrze, ale żeby nie przedłużać, co dokładnie wchodzi w skład zestawu?

Otóż w skład zestawu wchodzi pełny line-up linii modelowej GT3 generacji 991.2 oraz jeden dodatkowy wariant 911, który jest jeszcze bardziej wyjątkowy. Wprawne oko pewnie już dostrzegło go na zdjęciu, ale do tego jeszcze wrócimy. Zacznijmy od GT3 w odcieniu Indian Red, doposażone w pakiet Clubsport. Sześciobiegowy manual, ceramiczne hamulce, klatka bezpieczeństwa, brak systemu audio czy nawigacji, fotele kubełkowe z 918 Spydera oraz powiększony do 90 litrów zbiornik paliwa.

Jeśli zwykłe GT3 to za mało, do dyspozycji będzie też wariant RS pomalowany na Racing Yellow, w dodatku z pakietem Weissach. Również w tym aucie maks na jaki możecie liczyć to własna wersja Careless Whisper George’a Michaela, na próżno bowiem szukać tu głośników. Poza klatką bezpieczeństwa i porządną, wyścigową gaśnicą w nogach pasażera, samochód wyróżniają karbonowe dodatki na zewnątrz i w środku. Następne w kolejce jest czarne GT3 Touring skonfigurowane bardziej pod kątem codziennego użytku niż sportowych doznań jak poprzednicy. Na liście wyposażenia znajdziemy więc rozszerzony pakiet wykończenia wnętrza skórą, system audio BOSE czy pakiet Sport Chrono.

Na przyszłego właściciela czekać też będą torowe zabawki. Obydwie nie „jak nowe”, tylko zupełnie nowe, z komputerem wskazującym 0.0 roboczogodzin pracy silnika. Śnieżnobiałe GT3 Cup wciąż ma na sobie oryginalne folie i taśmy zabezpieczające. Równie nietknięte jest GT3 Cup R, czyli jeszcze bardziej zaawansowana konstrukcja, posiadająca homologację FIA umożliwiającą start w mistrzostwach aut GT3.

Listę wieńczy wisienka na torcie tej kolekcji: limitowana do 991 sztuk 911R. Purystyczny wariant charakteryzuje 4-litrowy silnik z GT3 RS tej samej generacji, manualna skrzynia biegów z aluminiową gałką oraz masa własna wynosząca zaledwie 1370 kilogramów, czyli o 50 mniej niż w RS-ie. Z tym ostatnim dzieli karbonowe elementy karoserii oraz magnezowy dach, jest jednak pozbawione elementów aerodynamicznych, a szyby boczne oraz tylna zostały wykonane z lekkiego polikarbonu. W środku brak kanapy i wygłuszenia, ale nie zabrakło dobrego nagłośnienia. Egzemplarz o numerze 698 wykończono białym lakierem przełamanym charakterystycznymi dla tej wersji pasami, które, podobnie jak fotele w pepitę, nawiązują do oryginalnego 911 R z 1967 roku. Tu w kolorze czerwonym.

Mimo symbolicznych przebiegów, każda z cywilnych wariantów 911 regularnie odwiedzała wiedeńskie Porsche Centrum w celu wymiany płynów, świec czy akumulatora. Z jednej strony byłoby wspaniale zobaczyć w przyszłości te auta na drogach i torach, ale z drugiej, czy takie królowe garaży też nie są potrzebne? Brakuje im jeszcze paru lat do bycia klasykami w pełnym tego słowa znaczeniu, jednak zachowane w tak perfekcyjnym stanie są wspaniałym świadectwem historii marki. Przed takim dylematem, może na całe szczęście, stanie jednak osoba znacznie bardziej majętna. A ile to jest 6 x 911? Przekonamy się już pod koniec kwietnia na aukcji Sealed Drop organizowanej przez RM Sotheby’s. Link do aukcji znajdziecie tutaj.

Zdjęcia: RM Sotheby’s / Właściciel

Dzieło tysięcy możliwości. 911 od Exclusive Manufaktur

Dzieło tysięcy możliwości. 911 od Exclusive Manufaktur

W konfiguratorze Porsche jest 14 lakierów bazowych oraz kolejnych 130 w opcji Paint To Sample. Tak, sto trzydzieści. Pełen przekrój kolorów, feeria barw, a dodatkowo jeszcze możliwość wskazania własnych. We wnętrzu czerń, szarość, czerwień, beż, brąz, a także odcień niebieskiego czy białego w różnych kombinacjach. Dzięki temu można stworzyć naprawdę niepowtarzalne auto.

Materiał powstał przy współpracy z Porsche Centrum Warszawa Okęcie

Oczywiście nadal wiele aut konfigurowane jest w tzw. bezpieczny sposób, czyli w kolorach stonowanych jak czarny, biały, beż, szary czy srebrny. Procentowo zawsze tak było, bo nawet dzisiaj szukając używanego 911 czy Boxstera często importowanych jeszcze zza granicy, trafia się na takie kolory. Jednak wraz ze wzrostem sprzedaży różnych modeli Porsche rośnie też liczba aut w odważniejszych konfiguracja. Takich niczym z prospektów lub modowych sesji zdjęciowych. Pastelowe kolory nawiązujące do tych, które debiutowały w latach 50., 70. czy 90. to fantastyczny trend. Nie bez powodu też 996 Turbo polakierowane np. kolorem Speed Yellow kosztuje dzisiaj kilkadziesiąt tysięcy złotych więcej niż srebrne, których wyprodukowano znacznie najwięcej. To często auta z dziecięcych marzeń i zasługują na to, żeby być wyjątkowe w każdym calu.

W naszym kraju klienci też coraz częściej podchodzą do tworzenia auta niczym do własnego dzieła sztuki i korzystają z możliwość oferowanych przez Porsche Exclusive Manufaktur. Wszystko po to, aby wyróżnić się na tle innych egzemplarzy lub idealnie dopasować auto do swojej osobowości. I tu przechodzimy do części praktycznej i prowodyra tych rozmyślań. Bo ciekawa konfiguracja nie musi oznaczać Lime Green czy Pastel Orange z kawowym wnętrzem. Cicha elegancja w wyjątkowym wydaniu? Proszę bardzo. Wystarczyło wejść do salonu Porsche Centrum Warszawa Okęcie, który jest jednym z dwóch dilerów partnerskich działu Porsche od indywidualizacji. Lokalni specjaliści od wyjątkowych konfiguracji spisali się doskonale, tworząc powyższy egzemplarz 911 Carrera 4S Cabriolet.

Kiedy na początku stanęliśmy przed wyborem miejsca na sesję zdjęciową tego auta, od razu przeszła nam przez myśl jakaś piękna marina w niewielkiej zatoce. Okazało się, że całkiem słusznie bowiem lakier, mieniący się czasem granatem, a kiedy indziej wygaszonym turkusem, nosi nazwę Yachting Blue Metallic. Jasna tapicerka o nazwie Cream, którą pokryto sportowe fotele, dolne części boczków drzwi i deski rozdzielczej pięknie kontrastuje z lakierem. Dla wzmocnienia tego wrażenia górna linia obszycia wspomnianych elementów pokryta została z kolei granatową skórą. Tak samo stało się z podłokietnikiem i kierownicą, które zyskały także kontrastową białą nić. Listwy oraz tylną część foteli (!) wykończono drewnem Paldao, co dodatkowo wzmocniło naszą marynistyczną wizję, ale jako że najbliższa urokliwa marina była oddalona o kilkaset kilometrów od salonu, to udaliśmy się do Pałacu Rozalin. Klimatycznego miejsca pod Warszawą, na każdą okazję. Tutaj spojrzeliśmy na eleganckie 911 Cabrio w zupełnie inny sposób.

Auto stanęło w pałacowym otoczeniu, a architektura, żwirowe alejki i idealnie przystrzyżony bukszpan przeniosły nas do innej rzeczywistości. Dalekiej od zgiełku miasta i szybkiego trybu życia. Przecież to 911 równie dobrze mogłoby godnie wozić po pagórkach hrabstwa Oxfordshire kogoś z tytułem „Sir” przed imieniem i parą myśliwskich wyżłów. Jest tak elegancka, że nawet w najbardziej elitarnym miejscu na świecie wyglądałaby odpowiednio. Diabeł tkwi w szczegółach, a w przypadku tej 911 wydłużyły one co nieco listę dodatkowego wyposażenia.

Są na niej białe tarcze obrotomierza oraz chronografu Sport Chrono, dodatki z eleganckiego aluminium i personalizowany kluczyk w kolorze tapicerki. Z zewnątrz z kolei wybrano granatowe poszycie dachu, satynowe felgi Carrera oraz poprzeczki grilla i przedni spoiler lakierowane w kolor nadwozia. Niektóre opcje można uznać za fanaberię, ale konfigurator skrywa naprawdę dużo skarbów. Wystarczy kilka kliknięć, aby detale zmieniły odbiór całego auta i cieszyły właściciela. Uważajcie, bo ta „gra” wciąga lepiej niż niejeden klasyk na konsolę.

Spoglądając na auto, ma się wrażenie, że niczego lepiej nie można było tutaj dopasować. W naszej wyobraźni przemknęła jedynie myśl, że gdyby był to model tworzony w ramach programu One-Off, mógłby mieć panel przykrywający złożony dach wykonany z tego samego drewna, którym wykończono wnętrze. Tak, poniosła nas fantazja, ale jakie to by było piękne. A co dalej z cabrio ze zdjęć? W momencie pisania tego tekstu samochód cieszy już nowego właściciela. Nam pozostaje nam nic innego jak pogratulować wyboru. Ten egzemplarz będzie zachwycać przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Kto już konfiguruje swoje wymarzone 911 z ekskluzywnymi dodatkami?

Rymarze, dąb ostrolistny i ponadczasowa krata. Oto 911 Cuarenta Edition

Rymarze, dąb ostrolistny i ponadczasowa krata. Oto 911 Cuarenta Edition

Unikatowość nowych modeli Porsche można podzielić na cztery grupy. Są ciekawe konfiguracje, są te z wykorzystaniem wariantów Paint To Sample (PTS), są limitowane edycje, a na szczycie jest program Sonderwunsch. To właśnie zespół odpowiedzialny za ten dział spełnia największe zachcianki klientów tworząc niepowtarzalne specyfikacje. Zdarza się, że wśród klientów są też krajowi importerzy. Tak powstał przecież polski RED58 w hołdzie Sobiesławowi Zasadzie. Teraz wodze fantazji puścili przedstawiciele Porsche Ibérica, żeby uczcić 40-lecie swojej działalności. Przed Wami 911 Cuarenta Edition.

„Współpraca z naszymi hiszpańskimi i portugalskimi kolegami przy tym projekcie była niezwykle kreatywna. Dowiedzieliśmy się wiele o iberyjskiej kulturze i tradycji, a także usłyszeliśmy mnóstwo anegdot z okresu założenia Porsche Ibérica w latach 80-tych.” – relacjonuje Alexander Fabig, Wiceprezes ds. Indywidualizacji oraz Klasyków w Porsche. Celem było stworzenie samochodu, który odda cechy charakterystyczne dla tego regionu. Takiego, który klient z południa zamówiłby 40 lat temu, a który dziś wciąż wyglądałby doskonale i wzbudzał pożądanie kolekcjonerów. Cóż, naszym zdaniem się udało.

Za bazę posłużyła nowa, poliftowa Carrera GTS. To oznacza 3,6-litrowego boksera wspieranego układem T-Hybrid, a w efekcie 581 KM i 3 sekundy do setki. Do tego skrętna tylna oś oraz Porsche Active Suspension Management (PASM). Niestety, to oznacza także w pełni cyfrowe zegary oraz starter w postaci guzika zamiast charakterystycznej imitacji kluczyka w stacyjce.

Z zewnątrz jako pierwszy rzuca się w oczy lakier Quercusverde stworzony specjalnie dla tej bardzo limitowanej serii w ramach programu PTS Plus. Według dostarczonej specyfikacji, ten odcień zieleni ma przypominać kolor liści dębu ostrolistnego (z łac. Quercus ilex), który dominuje we florze półwyspu iberyjskiego. Zagłębiając się w detale, możecie zobaczyć, że motyw tego drzewa gra tu pierwsze skrzypce. Grill ozdabia ręcznie malowany emblemat z tym motywem, a po otwarciu drzwi jego projekcja pojawi się także na ziemi. Na słupku B znalazła się też kremowa plakietka z napisem „nueveonce / Cuarenta” (z hiszp. 911/40). Do tego srebrny logotyp modelu na tylnym zderzaku, a także charakterystyczny dodatek rodem z lat 80. – czarne „ochraniacze” tylnych błotników.

Wnętrze to mieszanka skór w odcieniach Truffle Brown oraz Cohiba Brown, mających nawiązywać do dzieł guarnicioneros, siodlarzy, których praca na krańcu Europy wykroczyła poza rangę rzemieślniczą, a urosła do miana sztuki. To właśnie ci artyści dali popis swoich umiejętności, wykonując w tym aucie ozdobne przeszycia metodą haftu krzyżówkowego. A jednak uwagę niemal w całości kradną tu fotele, których wewnętrzną część wypełnił kraciasty wzór z dominującą zielenią Quercusverde, dopełnioną wspomnianymi już brązami oraz cienkimi liniami w kolorze Crayon. Do tego aluminiowe dodatki, ozdobna lamówka sportowych, w pełni regulowanych foteli, a także napis Cuarenta wytłoczony na zagłówkach.

Uzupełnieniem tego koncertu życzeń są nakładki progowe z nazwą edycji podświetloną na kolor kremowy, kluczyk z obudową w kolorze nadwozia oraz skórzanym etui w odcieniach wnętrza, a także dopasowany do całości pokrowiec na auto.

Niestety, nie wiemy jeszcze ile dokładnie egzemplarzy w takiej specyfikacji opuści bramy hiszpańskich i portugalskich salonów, ale ich liczba na pewno będzie solidnie ograniczona. Jeden z samochodów zostanie w rękach Porsche Ibérica jako fantastyczna pamiątka i obiekt wystawowy. Dajcie znać, jak Wam się podoba!