Relacja | Kawowy zawrót głowy

Relacja | Kawowy zawrót głowy

W pierwszą niedzielę października odbyła się ostatnia w tym roku edycja Porsche i kawa, która przejdzie do historii dzięki motywowi głównemu, który zainspirował uczestników oraz rekordowej frekwencji. W sumie pod salonem Porsche Centrum Warszawa Okęcie zawitało 269 samochodów marki z Zuffenhausen.

Spotkania z serii Porsche i kawa, które współtworzymy w stolicy z Porsche Centrum Warszawa Okęcie na stałe wpisały się już w kalendarz imprez dla miłośników Porsche. Fantastyczne auta ze wszystkich epok produkcji Porsche, uśmiechnięte twarze uczestników z kubkami świeżej kawy w rękach i dodatkowe atrakcje, to fundament naszego wydarzenia. Każda kolejna edycja jednak różni się od poprzedniej.

Tematem ostatniej imprezy było 50-lecie Turbo. Co zrobili uczestnicy Porsche i kawa? Przyjechali wszystkimi generacjami tego kultowego modelu, w tym tak specjalnymi wersjami jak 911 Turbo 3.6 czy 911 Turbo S Exclusive Series. Wokół przygotowanej z okazji rocznicy prezentacji pierwszego i najnowszego modelu 911 Turbo, zaparkowały wszystkie pozostałe generacje, w tym 993, 997.2 Turbo S czy 991.

Do tego pojawiła się cała plejada klasycznych modeli, z tak rzadkimi na naszych drogach 356, 912 czy 914! W sekcji klasyków pojawiły się auta, które na Porsche i kawa zawitały po raz pierwszy. Na tle salonu można było oglądać trzy czerwone egzemplarze – wczesne 911 z krótkim rozstawem osi oraz dwie 912 we wczesnej i nieco późniejszej specyfikacji. Ozdobą spotkania był również piękny egzemplarz 911 SC na czarnych tablicach i z długoletnią polską historią!

Przepięknie skonfigurowane Cayenne, Macany, Panamery czy Taycany (w tym Turbo GT) oraz cała grupa współczesnych modeli sportowych dopełniły tego niesamowitego obrazu. Wśród nich trzeba wymienić 911 ST, trzy 911 GT3 RS 992, piękne 911 GT3 wszystkich możliwych generacji oraz inne modele jak Spyder RS czy GT4 RS,  Nawet 911 Dakar zaszczyciło nas swoją obecnością.

Transaxle? To było absolutnie niespotykane jak dotąd zestawienie Porsche tej rodziny na Porsche i kawa! Były seryjnie egzemplarze 924 (w tym w odmianie Turbo), 928, 944 i 968, ale tym razem absolutną furorę zrobiły zmodyfikowane wersje. Na spotkaniu pojawiło się m.in. 944 Turbo w specyfikacji jak w słynnym pucharze Turbo Cup, absolutnie rewelacyjne i poszerzone 928 przygotowane przez słynna firmę Strosek czy 924 z pakietem Zender. Transaxle ustawione wzdłuż głównej alejki podbiły pierwszą część parkingu. Licznie pojawiły się też 911 generacji 996.

Przy okazji spotkania można było  obejrzeć nowe Porsche 911 Carrera (992.2), a także nowe modele elektryczne Macan oraz   Taycan oraz Panamera i Cayenne w wersjach Turbo, które zostały udostępnione przez salon Porsche Centrum Warszawa Okęcie. Uśmiechnięte dzieci w strefie z animacjami, pracujące na pełnych obrotach food trucki i kolejne rekordy pobijane na symulatorach, to też już stałe elementy naszych spotkań.
Jedyne co możemy napisać, to że jesteście niesamowici i mamy nadzieję, że czuliście moc wyjątkowej społeczności marki Porsche, którą staramy się współtworzyć. Dziękujemy i do zobaczenia na wiosnę!

Zapraszamy do galerii zdjęć przygotowanej przez Piotr Kaczor | @kaczy_

Historie | Pierwsze jazdy 911 z fatalnym zakończeniem

Historie | Pierwsze jazdy 911 z fatalnym zakończeniem

To była wielka premiera nowego modelu Porsche na początku lat 90. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Nowe 911 Turbo przyjechały pod luksusowy hotel na Lazurowym Wybrzeżu. Pewnego poranka wydarzyło się coś, co zdecydowanie nie było zgodne z planem.

Na wstępie, ponieważ nie wszyscy muszą to wiedzieć, zaraz po premierze danego modelu, producenci organizują dla dziennikarzy z całego świata jazdy testowe. Samochody przewozi się w jakieś urokliwe miejsce, w hotelu robi się rezerwacje, a kolejne grupy redaktorów z różnych krajów przyjeżdżają i odjeżdżają niczym wycieczkowicze na all-inclusive.

Wydarzenia przebiegają zazwyczaj według ściśle ustalonego harmonogramu, a większe lub mniejsze wtopy zdarzają się raczej rzadko. Czasem jeden z samochodów się popsuje, innym razem popsuje go ktoś, kto przeszarżował. Zazwyczaj jednak kończy się co najwyżej na kiepskim podwieczorku. Ale niespełna 34 lata temu pracownicy Porsche mieli niemiłą pobudkę.

W połowie listopada 1990 roku, pod hotel Mas d’Artigny w Saint Paul de Vence, nieopodal Nicei, podjechało białe Renault. W środku znajdowała się para, której oczom ukazało się dwadzieścia zupełnie nowych, błyszczących 911 Turbo generacji 964. Auto swoją premierę zaliczyło ledwie parę miesięcy wcześniej. Wspomniani przybysz zaczęli wypytywać obecnych tam przedstawicieli marki o auta oraz okoliczności, dla których te wyjątkowe maszyny się tu znalazły. Nic nadzwyczajnego – pomyślicie, w końcu to dość niecodzienny widok. Tyle że następnego ranka białe Renault nadal stało pod hotelem, a po naszej dociekliwej parze nie było ani śladu. Podobnie, jak po sześciu świeżutkich 911 Turbo.

Jedno z aut znaleziono niedługo potem, w niedalekiej odległości od hotelu, porzucone na poboczu po tym jak uderzyło w kamienny mur. Pozostałe pięć samochodów znaleziono pół roku później w szopie gdzieś na terenie Francji. Jak relacjonował Manfred Jantke, przedstawiciel marki, złodzieje musieli wyrwać skrzynkę z kluczykami prawdopodobnie koło 4 nad ranem, następnie zawieźli ją w ustronne miejsce, otworzyli i wrócili po samochody. Dokładny przebieg zdarzeń oraz powód, dla którego złodzieje porzucili samochody, pozostaje nieznany. Porsche szybko uzupełniło braki we flocie 20 samochodów testowych i prezentacja trwała dalej, ale wydarzenie zapisało się w historii firmy.

Początkowo, kiedy trafiliśmy na tą opowieść, wydawała nam się nie do wiary. A jednak udało nam się dotrzeć do artykułu datowanego na grudzień 1990 roku, który opisuje tą właśnie historię, dlatego dzielimy się z nią także z Wami. Szkoda, że bez happy endu.

Wspomnienia | Terenowa podróż dwie dekady przed 911 Dakar

Wspomnienia | Terenowa podróż dwie dekady przed 911 Dakar

W 2000 roku, aby uczcić pojawienie się  911 Turbo generacji 996 w Australii i podkreślić doświadczenie Porsche w zakresie napędu na wszystkie koła jeszcze przed wprowadzeniem Cayenne, Porsche wyruszyło w ambitną podróż: dojechać  911 Turbo na sam szczyt Australii. Wraz z dziennikarzem magazynu Christophorus, Michaelem Browningiem, był też długoletni fotograf motoryzacyjny Peter Watkins, który udokumentował tę niesamowitą wyprawę.

Aby przygotować 911 Turbo do tego wyzwania, standardowe 911 Turbo z manualną skrzynią biegów i w kolorze Speed Yellow zostało w minimalnym stopniu do tego przygotowane. Zmiany wprowadziły trochę dodatkowego prześwitu, aby sprostać wyzwaniu, poprzez wstawienie aluminiowych podkładek dystansowych o grubości 200 mm między nadwoziem a ramami pomocniczymi zawieszenia. Dodatkowa gąbka hydrofobowa została umieszczona w ościeżach drzwi i innych miejscach, z których może wyciekać woda pod ciśnieniem podczas przewidywanej jazdy i sprostać przekraczaniu płynących rzek o głębokości do jednego metra. Sami przyznacie, że to jednak niewiele.

Po przewiezieniu transportem drogowym do Cairns, podróż 911 Turbo na Przylądek Jork rozpoczęła się od wyzwania: nieoczekiwanego wczesnego początku „pory deszczowej”. Zamknięcie niektórzy dróg spowodowało, że 911 Turbo przeżyło np. takie przygody jak ta:

Przy zjeździe do miasteczka Weipa, górniczego boksytu na Zachodnim Przylądku, droga do Bamagi zdawała się porzucać wszelkie pozory bycia drogą i rozpuszczała się w długiej, lepkiej, błotnistej kałuży, gdy padał kolejny niesezonowy deszcz. Wzbudziło to pewne zaniepokojenie poziomem wody w przepływającej przed załogą rzece Wenlock.

Deszcz niewątpliwie sprawił, że rzeka wezbrała i zwiększył jej prędkość przepływu, ale eksploracyjny spacer na końcu liny wykazał, że przejazd nadal jest możliwy, o ile sześciocylindrowy silnik 911 Turbo o pojemności 3,6 litra z podwójnym turbodoładowaniem przetrwa ten przejazd. Udało się, a następnie, przy aplauzie zgromadzonego tłumu, auto wjechało na północną część Wenlock i kontynuowało podróż do Bamagi. Jeśli zignorowałeś pofałdowania, spadki i niekończące się śliskie czerwone błoto, pozostała część podróży była dla Porsche stosunkowo prosta. Ale tutaj było jeszcze jedno ostatnie wyzwanie… skalista odkrywka, którą Porsche zobowiązało się pokonać, aby potwierdzić swoje możliwości w dotarciu do „The Tip”.

Te ostatnie 50 metrów było najwolniejszym z całej wyprawy i zostało pokonane z prędkością mniejszą niż pieszy marsz, a czasem tylko na dwóch kołach, ale bez wgnieceń i zarysowań. Następnie 911 Turbo spoczęło dumnie na laurach przed kamerami jako pierwszy samochód sportowy, który dotarł do najbardziej wysuniętej na północ części kontynentalnej Australii. Tydzień później, po przejechaniu z powrotem w dół przylądka i przez zatokę do Darwin, osoby czyszczące auto były zaskoczone, widząc czerwone błoto za reflektorami. Kilka dni później jego prędkościomierz wskazywał 315 km/h na północ od Tennant Creek na ówczesnej autostradzie Stuart, podczas oficjalnej prezentacji w mediach najszybszego modelu Porsche w swojej erze.

W nowym 911 Dakar wyczyn ten byłby zapewne znacznie łatwiejszy. Sami przyznacie, że pokonanie takiej trasy w niemal seryjnym 911 Turbo to było coś, a do tego dowód ogromnych możliwości samochodów marki Porsche. Chcielibyśmy to kiedyś powtórzyć 🙂

 

Relacja | P-Series Rally znowu udany!

Relacja | P-Series Rally znowu udany!

P-Series Rally w ciągu bardzo krótkiego czasu urosło do rangi jednej z najlepszych imprez dla posiadaczy Porsche w naszym kraju. Wszystko za sprawą ciekawych miejsc i doskonałej atmosfery.

Po zeszłorocznym debiucie, który miał miejsce w Gdańsku i okolicach, w tym roku organizatorzy postawili na jazdę w górskim terenie. Rajd turystyczny P-Series Rally 2022 zagościł w Beskidach, a na uczestników czekała ponad 200-kilometrowa trasa przebiegająca m.in. przez zwykle zamkniętą drogę Babiogórskiego Parku Narodowego, zwaną popularnie Rajsztagiem. Dla chętnych, którzy zdołali przybyć do bazy rajdu w piątkowe popołudnie, Tomek Staniszewski z zespołem zorganizował także wieczorną trasę nawigacyjną na dystansie około 40 km.

W sumie pod Hotelem Zimink, gdzie znajdowała się baza rajdu, w piątek zaparkowało ponad 70 aut marki z Zuffenhausen. P-Series jest o tyle ciekawą imprezą, że w tym samym stopniu przyjeżdżają na nią znakomite egzemplarze współczesnych modeli, jak i rzesza klasyków — głównie z przełomu lat 80. i 90, ale nie tylko. W tym roku współczesnymi gwiazdami imprezy były Porsche 911 GT3 Touring i 911 Targa 4S Heritage Design Edition. Jednym z popularniejszych modeli, co ogromnie cieszy, bo to auto stworzone do jazdy po takich drogach, był model 718 Spyder. Oglądający auta na trasie mogli zobaczyć też 911 GT3 RS 991.2, ale bez wielkiego skrzydła z tyłu. To, co najbardziej cieszy, to, że zdecydowana większość aut współczesnych to były przeróżne wersje i generacje modelu 911 – od Carrera do Turbo S.


Moc klasyki
Wśród klasyków trzeba to za to wyróżnić pojawienie się modelu 911 generacji 964 w słynnej wersji na 30-lecie, czyli popularnego „Jubi”. Carrera 4 w nadwoziu WTL, ale bez wielkiego skrzydła, jest niewątpliwe rzadkością, bo powstało ich zaledwie 911 sztuk. Na P-Series pojawiło się dzięki Tomaszowi Napieralskiemu znanemu z kolekcjonowania ciekawych 911. To nie jedyne rocznicowe Porsche, bo na imprezie obecna była też 911 Millenium, którą przyjechał jeden z członków zarządu polskiego klubu Porsche. W oczy zdecydowanie rzucały się też reprezentowane w znacznej jak na polskie warunki liczbie inne 96-czwórki oraz 993. To cieszy, bo coraz więcej osób traktuje te samochody jako kolekcjonerskie i już dość rzadko wyciąga z garażu, szczególnie w dalsze trasy. Na P-Series można było zobaczyć je w różnych wersjach i nadwoziach — od Coupé, przez Cabriolety, a na Turbo (!) kończąc. Jadące obok siebie doładowane wiatraki w nadwoziu 965 i 993, to był niezwykle przyjemny obrazek.
Na szacunek, za obecność i styl jazdy, zasługuje także jeden z klubowiczów Porsche Club Poland, z którym to organizatorzy ściśle współpracują. Model 914 w wersji Can-Am był zdecydowanie jednym z najbardziej żwawych aut na trasie, mimo że nie dysponował wcale największą mocą. Oby więcej uczestników wpadało na rajd takimi klasykami.
Oczywiście inne modele także miały swoich reprezentantów, a więc nie brakowało Boxsterów, Caymanów, a nawet Macanów. Dzięki naszemu redakcyjnemu koledze Maćkowi, rodzina transaxle również była reprezentowana przez model 944.

Górska jazda

Sobotnia trasa poza przejazdem przez wspomniany Park Narodowy, wiodła także przez tereny sąsiadującej z naszym krajem Słowacji. Dzięki temu przerwa w jeździe mogła obyć się przy brzegu Jeziora Orawskiego, gdzie liczne restauracje serwowały regionalne specjały. Wielu uczestników przerwę od jazdy zorganizowało sobie przy zaporze mieszczącej się na tym akwenie. Kręte górskie drogi idealnie pasowały do samochodów marki Porsche i nawet przy jeździe z bezpiecznymi prędkościami sprawiały sporo frajdy, szczególnie że były one w większości w bardzo dobrej kondycji. Nowością było również wprowadzenie odcinków specjalnych na zasadach rajdów na regularność. Dla uczestników tego rodzaju rywalizacji organizatorzy mieli oczywiście nagrody. Jak to na rajdach bywa, zdarzyły się także niewielkie przygody. Jeden z uczestników złapał tzw. kapcia, ale  nie pozostał na miejscu sam, bo do czasu pojawienie się pomocy drogowej towarzyszyli mu inni współtowarzysze jazdy. Właśnie takie momenty budują dobrą atmosferą każdej motoryzacyjnej imprezy. 
O tych i innych przygodach oraz oczywiście o wszelakich tematach związanych z tematyką naszej ukochanej marki, uczestnicy rozmawiali po wieczornym rozdaniu nagród, które zorganizowano w trakcie grillowej kolacji, tuż obok zaparkowanych aut.
Zwycięzcom gratulujemy i liczymy, że w przyszłym roku P-Series również zagości w kalendarzu imprez, a my jak zwykle pojawimy się na miejscu. Czekamy na termin i do zobaczenia!

Tekst: Piotr Sielicki | Zdjęcia: Maciej Skrzyński