Już po raz czwarty odbył się rajd turystyczny dla właścicieli Porsche organizowany pod nazwą P-Series Rally. Po raz kolejny baza imprezy zlokalizowana była na Dolnym Śląsku, ale tym razem w trakcie jazdy uczestnicy zawitali do Czech. Wieczorem czekała na nich niespodzianka od Porsche Centrum Warszawa Okęcie.

Materiał powstał przy współpracy z Porsche Centrum Warszawa Okęcie

P-Series od czterech lat gromadzi w połowie maja miłośników Porsche ze wszystkich zakątków Polski. Tomkowi Staniszewskiemu z wierną ekipą współpracowników udaje się ściągnąć na start właścicieli najróżniejszych modeli Porsche. Warunek jest jeden. Muszą być to modele stricte sportowe, niezależnie od epoki, z której pochodzą. W tym roku również pojawiło się około 120 aut z Zuffenhausen. Najstarszym autem było zielone Porsche 356 odbudowane w stylu nawiązującym do aut rajdowych. Na drugim końcu modelowej linii czasu można było zobaczyć za to auto, którym mieliśmy przyjemność przejechać sobotnią trasę. To Porsche 911 Turbo S (992) w kolorze Shark Blue, które użyczyło nam specjalnie na tę imprezę Porsche Centrum Warszawa Okęcie. Warszawski diler był w tym roku również jednym z głównych partnerów całego P-Series Rally.

Parking imprezy, który zapełnił się już w piątkowe popołudnie, był oczywiście bogaty w wiele innych niesamowitych aut. Wśród klasycznych modeli królowały 911 w przeróżnych wersjach. Pierwszą generację dumnie reprezentowało auto zarejestrowane w Szwecji, które stanowi hołd dla modelu 911 Carrera RS 2.7. Samochód został zbudowany niemal dokładnie tak, jak w fabryce w Zuffenhausen ponad 50 lat temu składano pierwszego RS-a. Bazuje on na 911 S z 1973 roku, a jego podzespoły mechaniczne i charakterystyczne elementy pochodziły bezpośrednio z kultowej wersji. Tylko kilka detali mogło sprawić, że ktoś rozpozna w nim wierną kopię. Mimo upływu lat auto z 210-konnym silnikiem bez problemu utrzymywało tempo współczesnych konstrukcji. Wiem, co mówię, bo jechaliśmy za nim przez wiele kilometrów.

Generację modeli G reprezentowało jak zawsze na P-Series kilka egzemplarzy. Podobnie było z 964 i 993. Dla każdego znalazłby się pewnie wymarzony egzemplarz, bo wiatraki były w tym roku w pełni oryginalne, ale też lekko zmodyfikowane, wolnossące, jak i turbodoładowane oraz w stonowanych kolorach, a także w bardzo żywych. Wśród tej grupy nie można nie wyróżnić niezwykle rzadko spotykanego 911 Turbo (993) w kolorze PTS Lemon Yellow.

Jak zwykle liczna była również reprezentacja pierwszej generacji 911 z silnikami chłodzonymi wodą. Naszą uwagę przykuło kilka aut. Absolutnym diamentem w koronie, choć bardzo cichociemnym w swojej specyfikacji, było czarne 911 GT2. Konstrukcja z ręczną skrzynią i napędem na tył oraz rozbudowaną aerodynamiką zdecydowanie zwracała uwagę pasjonatów. Wzrok przykuwało również srebrne 911 Turbo, ale z lekką nutką historii. Miłośnicy wyścigowych malowań mogli poznać, że było ono oklejone jak Porsche 911 Carrera RSR z 24h Le Mans w 1973 roku. To charakterystyczne malowanie z paskami Martini i żółtymi zderzakami. Fantastyczny pomysł i wykonanie! Gratulacje dla właścicieli obu powyższych aut.

Wśród najszybszych i współczesnych modeli można było znaleźć niemalże każdą wersję. Piękna w swej prostocie czerwona Carrera (997)? Proszę bardzo. Niesamowite, wzbudzające niebywały respekt 911 Turbo S (991)? Też się pojawiło. Dyskretne, acz niezwykle rasowe 911 GT3 Touring (992)? Gotowe do jazdy po górskich trasach.

Na drogach w okolicach Jeleniej Góry, Harrachova i Kowar w piątkowy wieczór oraz przez całą sobotę można było spotkać jeszcze wiele innych modeli. Były wśród nich te nowsze — jak 718 Spyder RS oraz nieco starsze Boxstery i Caymany, a także klasyczne transaxle.

Czy na P-Series mogą przyjeżdżać jedynie najdroższe auta w palecie Porsche? Oczywiście, że nie! Dlatego w gronie wspomnianych wyżej konstrukcji, cudownie wyglądało wczesne Porsche 924. Za jego kierownicą znalazła się młoda fanka marki, która wiele lat zbierała na własnego transaxla. Absolutnym wydarzeniem tegorocznego P-Series było to, że kobieca załoga tego 924 okazała się najlepsza ze wszystkich startujących w rajdzie, wygrywają rywalizację jazdy na regularność. Wystarczyło 125 KM i nieco zaangażowania. Serdecznie gratulujemy!

Jazda w P-Series poza rywalizacją z regularnością to również ogromna przyjemność dla ducha. Trasy, które w tym roku przygotowano były jak zwykle malownicze, mimo okresowych opadów deszczu pozwalały cieszyć się każdym kilometrem i podziwiać zarówno niesamowite widoki, jak i przepiękne dolnośląskie budynki oraz elementy infrastruktury drogowej.

 

ZOBACZ RELACJE Z P-SERIES RALLY Z POPRZEDNICH LAT

Auto, którym mieliśmy okazję przymierzyć liczącą około 250 km pętlę, było do niej jak uszyte na miarę. 911 Turbo S jest wyposażone w silnik o pojemności 3,7-litra, który dzięki dwóm turbosprężarkom generuje 650 KM mocy i 800 Nm momentu obrotowego. Mimo tak wysokich wartości, dzięki wręcz genialnemu napędowi na cztery koła, przenosi tę moc bez problemów nawet na mokry i nierówny asfalt. W trakcie jazdy, która naszym zdaniem zawsze musi mieć w sobie wysoki procent rozsądku, wyprowadzenie 911 Turbo S z równowagi jest w zasadzie niemożliwe. Deszczowa pogoda spowodowała, że skorzystaliśmy też z trybu WET, który stworzony został specjalnie do jazdy po mokrej nawierzchni. Wówczas mapa silnika staje się łagodniejsza, a aerodynamika zwiększa stabilność auta. Na krętych, górskich drogach daje to większą pewność prowadzenia. Największa zaleta tego modelu jest połączenie tych osiągów z niesamowitym komfortem. Cały dzień spędzony w niebieskim 911, nawet dla pracującego z fotela pasażera fotografa, nie oznaczał pod koniec uczucia totalnego wyczerpania. 911 Turbo S dało nam możliwości radości z pokonywania trasy rajdu i zrobienia dla Was poniżej relacji zdjęciowej. Oby każdy miał możliwość mieć czasem taki samochód służbowy.


Wydarzeniem sobotniej głównej pętli rajdu był postój w Czechach, gdzie doszło do spotkania z tamtejszym klubem Porsche. Nasi sąsiedzi również rozgrywali swój lokalny rajd, a dobre planowanie obu ekip zaowocowało pełnym parkingiem Porsche z obu krajów.

Wieczorem na uczestników rajdu w Pałacu Wojanów, gdzie znajdowała się baza rajdu czekała kolacja przygotowana przez Porsche Centrum Warszawa Okęcie. Tuż po niej, w specjalnej strefie obyła się prezentacja nowego modelu. Było to niedawno odświeżone Porsche Taycan Sport Turismo. O jego najważniejszych cechach opowiedzieli Jacek Mikła — dyrektor salonu na Okęciu oraz doradca klienta Mark Witczak. O tym, jak jeździ się tym modelem i co potrafi na torze, mogliśmy usłyszeć bezpośrednio od Daniela Jamróza, który jest instruktorem Porsche Experience. Daniel potrafi Taycanem przyjechać niemal całe okrążenie toru w kontrolowanym poślizgu, więc było o czym posłuchać. Później przyszedł czas na bezpośrednie zaznajomienie się z autem, bo był on oczywiście dostępny dla wszystkich uczestników.

W trakcie kolacji o rajdowym charakterze imprezy oraz tegorocznym wyczynie jego organizatorów przypominało stojące obok Porsche 924 załogi Staniszewski / Postawka, którym osiągnęli metę słynnego rajdu Dakar Classic. W budowie jest już kolejne auto, którym polska załoga zamierza rywalizować w tej arcytrudnej imprezie.

Tegoroczne P-Series po raz kolejny odbyło się w doskonałej atmosferze, z udziałem dziesiątek fantastycznych samochodów i kolejny raz pokazało, jak wielka jest chęć do sportowej turystyki użytkowników marki Porsche. Organizatorzy przed kolejną edycją ponownie będą mieli ciężko orzech do zgryzienia, bo sami wywindowali poprzeczkę bardzo wysoko. Jesteśmy jednak niemal pewni, że piąta edycja rajdu będzie miała jeszcze ciekawszy harmonogram. Czekamy na pierwsze informacje.