Chyba każdy fan motoryzacji bawił się choć raz konfiguratorem na stronie producenta. Ja robię to zawsze wtedy, kiedy Porsche wypuszcza nowy model. W zasadzie to nawet trochę częściej, bo przecież co jest złego w konfigurowaniu 911 raz na dwa tygodnie? No właśnie. Tym razem przyszedł czas na nowego Macana w dwóch wariantach.

Materiał powstał przy współpracy z Porsche Centrum Warszawa Okęcie

Pierwszy to Macan 4, którego 408 KM i 650 Nm wystarczy na 5,2-sekundowy sprint do setki, a akumulator na przejechanie nieco ponad 600 kilometrów, oczywiście w optymalnych ku temu warunkach. Jego ceny startują od 386 tysięcy złotych, ale bazowych egzemplarzy i tak pewnie na drogach nie uświadczymy. W jego przypadku zdecydowałem się na nieco elegantszy, ale jednocześnie bardziej kontrowersyjny „konfig”. Oto arbuz.

Zdaję sobie sprawę, że większość z nich będzie biała z czarnym wnętrzem, ewentualnie czarna z jasnym. Tym bardziej zawsze staram się bawić możliwościami i tworzyć konfiguracje, które teraz docenią nieliczni, ale za 30 lat zrobią to klienci domów aukcyjnych. Dowodem może być wystawione ostatnio 996.1 w dokładnie takiej konfiguracji, za cenę przewyższającą rynkowe o jakieś 50 procent.

Samochód pokryty lakierem Oak Green Metallic Neo i obuty w 22-calowe felgi RS Spyder Design, a uzupełnieniem są dodatki z Porsche Exclusive Manufaktur: pakiet ospoilerowania dolnego imitujący offroadowy styl, przyciemniane przednie reflektory oraz drobny detal nawiązującym do wnętrza, czyli czerwone oznaczenie modelu na listwie bocznej. Diabeł tkwi w szczegółach. Jako właściciel pokusiłbym się o elektrycznie sterowaną pokrywę gniazda ładowania. Miałem z nią styczność w Taycanie i mówiąc kolokwialnie, to zwyczajnie fajne!

Dopiero po przejściu do opcji wnętrza naprawdę odpiąłem wrotki i zaszalałem z możliwościami Exclusiv Manufaktur. Tak, naprawdę bym się na to wszystko zdecydował. Czerwień foteli i deski aż prosiła się o dopełnienie czerwonymi dywanikami ze spersonalizowanym napisem, a także pasami bezpieczeństwa. W odcieniu Bordeaux Red widziałbym także tarczę stopera Sport Chrono – klik! Na zagłówkach wytłoczony herb Porsche, bo dobrze wygląda na zdjęciach. Do tego podświetlone napisy własnego autorstwa na plakietkach foteli. Auto służbowe Porscheblog?

 

Wygląd to jedno, doznania drugie. Dlatego obowiązkowo zawieszenie adaptacyjne PASM z systemem samopoziomowania, nagłośnienie BOSE oraz specjalny dźwięk Porsche Electric Sport Sound. Za sprawą tego ostatniego można się poczuć jak w filmie TRON. Wisienką na torcie jest kluczyk w kolorystyce auta. Jak Wam się podoba ten zestaw?

 

 

Drugi z wariantów to Turbo. Zasięg jest zbliżony, jego moc to nawet 639 KM, a maksymalny moment: 1130 Nm (to nie pomyłka). Biorąc pod uwagę czas przyspieszenia 0-100 km/h wynoszący 3,3 sekundy, ten samochód skonfigurowałem w nieco bardziej sportowym wydaniu.

Zanim to sobie szybko omówimy, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na paletę barw. A dokładniej jej nazewnictwo. Nie ma już podziału na klasy. Zamiast tego pojawiły się Kontrasty, Odcienie, Marzenia i Legendy.

 

 

Tak oto karoserię auta pokrył lakier o pięknej nazwie Papaya Metallic. Związek z bolidami McLarena jest czysto przypadkowy? Felgi tym razem we wzorze Macan Sport, a wszystkie elementy dodatkowe jak oznakowania modelu, osłony lusterek, ramki szyb i listwy boczne, wykończone zostały w czarnym połysku. Tylko wspomniany wcześniej pakiet Offroad Design pozostawiłem w kolorze auta. Jednak moim ulubionym dodatkiem są lampy LED wykończone w kolorze Glacier Blue. Z tyłu oznacza to nie tylko cały pas świetlny, ale także napis „PORSCHE” w tym odcieniu. Widziałem to na Taycanie i uważam, że do tego typu konfiguracji to absolutny must have.

 Nawiązania do niebieskiego postanowiłem dodać także w środku. Tu także nie stroniłem od opcji dostępnych w Exclusiv Manufaktur. Choć nie widać tego niestety na wizualizacji, w tym odcieniu znalazłyby się panele na drzwiach i konsoli środkowej, przeszycia foteli, pasy bezpieczeństwa oraz, a jakże, tarcza Sport Chrono. O “tej wzmocnionej” przypominałby napis “turbo” na podłokietniku. Także i tym razem skusiłem się na personalizowane plakietki foteli. W przypadku mechanicznej pomarańczy padło na „JEGO” i „JEJ”.

Z ciekawych dodatków dorzuciłem także termoizolacyjne i dźwiękochłonne szyby, nagłośnienie Burmeistera, wyświetlacz dla pasażera oraz system HomeLink, który pozwala zdalnie zaprogramować pilota do garażu.

Cóż, opcje konfiguracji nie zawodzą. Jeśli samochód będzie choć w pewnym stopniu tak dobry jak Taycan, ma prawo godnie zastąpić spalinową wersję. Tylko czy wszyscy to docenią? Zamówienia na auto można już składać, jednak pierwsze egzemplarze powinny pojawić się w salonie na warszawskim Okęciu już w trzecim kwartale.