Premiera | Porsche Panamera wchodzi w trzecią generację

Premiera | Porsche Panamera wchodzi w trzecią generację

Porsche odnawia linię modelową Panamera: trzecia generacja sportowej, luksusowej limuzyny charakteryzuje się szerszą gamą cyfrowych funkcji, świeżym i wyrazistym designem oraz jeszcze większą rozpiętością pomiędzy dynamiką a komfortem jazdy. Mocniejsze zespoły napędowe E-Hybrid i nowy, wysokiej klasy układ zawieszenia podkreślają status Porsche Panamera jako najbardziej dynamicznej limuzyny w segmencie.

Porsche Panamera wkracza w trzecie pokolenie. Luksusowa limuzyna producenta samochodów sportowych akcentuje swój sportowy charakter dzięki jeszcze mocniejszym układom napędowym. Jej profil wzmacniają zasadniczo zmodernizowana koncepcja obsługi i mnóstwo innowacyjnych technologii. Należy do nich nowy układ zawieszenia Porsche Active Ride, który łączy znacznie wyższy poziom komfortu ze sportowymi właściwościami jezdnymi, z których słynie Porsche. Integracja własnego cyfrowego ekosystemu użytkownika z systemem Porsche Communication Management (PCM) oferuje nowe sposoby interakcji z samochodem. Techniczny, a jednocześnie elegancki i dynamiczny design nowego Porsche Panamera sprawia, że jego atrakcyjne proporcje zyskały świeżą formę. Szeroka gama systemów wspomagających i całkowicie przeprojektowane, skupione na kierowcy wnętrze zapewniają jeszcze lepsze wrażenia z jazdy.

Najnowocześniejsze układy podwozia zapewniają doskonałe wyczucie auta
Nowa Panamera już standardowo jest wyposażona w dwukomorowe, dwuzaworowe zawieszenie pneumatyczne z systemem Porsche Active Suspension Management (PASM). Technika dwuzaworowa pozwala rozdzielić etapy odbicia i ugięcia w regulacji amortyzatora, dzięki czemu oferuje jeszcze szerszą rozpiętość pomiędzy komfortem a sportowym charakterem: system harmonijnie tłumi wstrząsy spowodowane poprzecznymi nierównościami i uszkodzeniami nawierzchni, a jednocześnie zapewnia większą stabilność nadwozia podczas ofensywnej jazdy. Dodatkowo dynamikę prowadzenia można udoskonalić dzięki opcjonalnej skrętnej tylnej osi.

Ponadto jako opcja dla wariantów E-Hybrid nowego Porsche Panamera dostępne jest innowacyjne aktywne zawieszenie Porsche Active Ride. Układ ten przewyższa inne koncepcje zawieszenia pod względem wszystkich istotnych parametrów i oferuje niespotykane dotąd połączenie komfortu z dynamiką jazdy. Podstawą są tu nowo opracowane aktywne amortyzatory – również w technice dwuzaworowej, każdy podłączony do elektrycznie sterowanej pompy hydraulicznej. Generuje to przepływ objętościowy w amortyzatorze zgodnie z aktualnym zapotrzebowaniem. W ten sposób pomiędzy nadwoziem a kołami można błyskawicznie, bardzo precyzyjnie i celowo wytworzyć siły, które niemal całkowicie kompensują siły generowane przez zmiany stanu nawierzchni. Układ ten uzupełnia zawieszenie pneumatyczne o oszczędzającej masę jednokomorowej konstrukcji.

Podwozie utrzymuje nadwozie Porsche Panamera przez cały czas równolegle do jezdni – nawet w trakcie dynamicznych manewrów hamowania, skrętu czy przyspieszania. Podczas łagodnej jazdy Porsche Active Ride niemal całkowicie pochłania nierówności, a w dynamicznych sytuacjach drogowych zapewnia doskonałe połączenie z drogą dzięki równomiernemu rozkładowi obciążeń kół.

Jeśli włączony zostanie odpowiedni tryb, zawieszenie może wręcz nadkompensować tendencje do przechyłów i ruchów wzdłużnych, zmniejszając oddziaływanie sił przyspieszenia na podróżujących. Przy tym ustawieniu nowa Panamera wchodzi w zakręty niczym motocykl. W trakcie dynamicznego przyspieszania ściąga do dołu przód samochodu, a przy hamowaniu – tył. Na postoju zawieszenie Porsche Active Ride zwiększa prześwit do wysokości, która ułatwia wsiadanie i wysiadanie.

Więcej E-Performance i kompleksowo odnowione silniki
W odpowiedzi na wysokie zapotrzebowanie na układy napędowe tego rodzaju Porsche zaoferuje w nowej linii modelowej Panamera łącznie cztery efektywne hybrydowe napędy plug-in – E-Hybrid. Wszystkie warianty E-Hybrid charakteryzują się lepszymi osiągami i efektywnością, w tym większym zasięgiem w trybie elektrycznym. Panamera Turbo E-Hybrid jest gotowa do zamawiania z chwilą wprowadzenia na rynek. Sercem jej układu napędowego jest zasadniczo zmodernizowany 4,0-litrowy silnik V8 biturbo. Moc nowo opracowanej jednostki elektrycznej wynosi 140 kW (190 KM). Wspólnie duet ten generuje moc systemową 500 kW (680 KM). Systemowy moment obrotowy osiąga imponujące 930 Nm. Porsche integruje silnik elektryczny z obudową kompleksowo przeprojektowanej 8-biegowej przekładni dwusprzęgłowej PDK. Rezygnacja z osobnej obudowy silnika elektrycznego pozwoliła zaoszczędzić około 5 kg. Integracja jednostki z obiegiem olejowym przekładni optymalizuje również bilans cieplny motoru elektrycznego i umożliwia zwiększenie jego mocy ciągłej.

Panamera Turbo E-Hybrid przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3,2 s i rozwija prędkość maksymalną 315 km/h. Pojemność akumulatora wynosi obecnie 25,9 kWh. Zapewnia to do 91 km zasięgu w trybie elektrycznym w cyklu mieszanym WLTP lub 83–93 km w cyklu miejskim. Nowa pokładowa ładowarka AC o mocy 11 kW skraca czas ładowania w odpowiednich punktach do 2 godzin i 39 minut.

W momencie premiery dostępne będą również warianty Panamera i Panamera 4. Modyfikacje ciśnienia doładowania, natężenia przepływu wtrysku paliwa i czasu zapłonu pozwoliły zoptymalizować parametry ich 2,9-litrowego silnika V6 biturbo. Generuje on teraz 260 kW (353 KM) i 500 Nm momentu obrotowego, co oznacza przyrost względem poprzednika, odpowiednio, o 17 kW (23 KM) i 50 Nm. W przypadku wariantu Panamera skraca to sprint do 100 km/h do 5,2 s i zwiększa jego prędkość maksymalną do 272 km/h. Odmiana Panamera 4 z napędem na wszystkie koła rozpędza się do 100 km/h w 4,8 sekundy i osiąga 270 km/h.

Luksusowa i sportowa – wewnątrz i na zewnątrz
Nowa Panamera zachowuje charakterystyczne linie i proporcje tej linii modelowej. Jej długość wynosi 5052 mm (Executive: 5202 mm), szerokość – 1937 mm, a wysokość – 1423 mm (Executive: 1428 mm). Zasadniczo odnowiony design nadaje sportowej limuzynie jeszcze bardziej wyrazisty i sportowy wygląd. Dodatkowy wlot powietrza nad tablicą rejestracyjną z przodu odpowiada na zwiększone zapotrzebowanie układów napędowych na świeże powietrze. Widoczna z profilu przeprojektowana linia okien podkreśla, że czterodrzwiowy samochód sportowy Porsche ma charakter limuzyny. Zewnętrzne krawędzie tylnej szyby są zlicowane z konturem nadwozia, tworząc harmonijne linie tylnej partii nadwozia.

Koncepcja kokpitu Porsche Driver Experience zapewnia idealną równowagę pomiędzy cyfrowymi i analogowymi elementami obsługi – to zasługa rozmieszczenia kluczowych instrumentów blisko kierowcy. Dźwignia zmiany przełożeń znajduje się po prawej stronie kierownicy. Bezpośrednio na kierownicy umieszczono przełącznik trybów jazdy, a tuż za nią zlokalizowano dźwignię sterowania systemami wspomagającymi. Oznacza to, że aby dostosować program jazdy czy systemy wspomagania, kierowca nie musi odrywać wzroku od drogi.

Opcjonalny wyświetlacz dla pasażera z przodu ściśle integruje go z doświadczeniem jazdy. Na żądanie ekran o przekątnej 10,9 cala wyświetla dane dotyczące osiągów. Umożliwia także obsługę systemu informacyjno-rozrywkowego oraz strumieniowe przesyłanie wideo, gdy Panamera jest w ruchu. Aby nie rozpraszać kierującego, zawartość wyświetlacza dla pasażera nie jest widoczna z fotela kierowcy.

Bardziej charakterystyczna Panamera Turbo E-Hybrid
Warianty noszące nazwę Turbo zajmują w Porsche szczególną pozycję flagowych odmian o wysokich osiągach. Teraz Porsche dodatkowo wzmacnia to pozycjonowanie – zaczynając właśnie od linii modelowej Panamera. Nowa Panamera Turbo E-Hybrid z zewnątrz charakteryzuje się wyrazistym tylnym zderzakiem z lakierowanymi panelami dyfuzora oraz unikalnym przednim zderzakiem w kolorze nadwozia. Dostępne są też chromowane rury wydechowe w kolorze Dark Bronze i opcjonalne obręcze mocowane centralną śrubą, które można zamówić również dla innych wariantów.

Ekskluzywny dla Turbo kolor Turbonite zastosowano tu jako kontrastowy dodatek na obramowaniach bocznych szyb i logo Turbo na tylnej klapie, a także w herbie Porsche na pokrywie silnika, felgach i kierownicy. Wewnątrz akcenty w kolorze Turbonite łączą się z elementami z włókna węglowego, tworząc wyjątkowo sportową atmosferę. Można je znaleźć na przykład na centralnie umieszczonym obrotomierzu w zestawie wskaźników oraz elementach obsługi w konsoli środkowej.

Cyfrowe doświadczenie i nowe systemy wspomagające
Nowa Panamera staje się integralną częścią cyfrowego ekosystemu kierowcy. Aby zalogować się w samochodzie przy użyciu osobistego identyfikatora Porsche ID, wystarczy zeskanować smartfonem kod QR wyświetlany na ekranie PCM. Do łączenia smartfona i auta można wykorzystać Apple CarPlay® lub Android Auto. Integracja funkcji samochodu z aplikacji My Porsche z interfejsem Apple CarPlay® umożliwia zoptymalizowane działanie cyfrowych rozwiązań i zapewnia ich wyraźniejszy przegląd. Funkcjami takimi jak klimatyzacja, masaż siedzeń czy ambientowe oświetlenie można teraz sterować bezpośrednio za pomocą Apple CarPlay® lub poprzez asystenta głosowego Siri®.

Porsche standardowo wyposaża nową linię modelową Panamera w reflektory LED Matrix. Opcjonalnie dostępny jest system oświetlenia LED Matrix HD o wysokiej rozdzielczości – to ponad 32 tys. pikseli na jeden reflektor. Oferuje on zupełnie nowe funkcje, takie jak doświetlanie określonych pasów ruchu. Zasięg reflektorów wynosi tu do 600 metrów. Nowa Panamera otrzymuje też znacząco unowocześnioną gamę systemów wspomagających kierowcę. Standardowy Aktywny asystent ograniczenia prędkości współpracuje teraz z funkcją rozpoznawania znaków drogowych. Jeżeli system jest aktywny, Panamera automatycznie nie będzie poruszała się szybciej, niż wynosi aktualne ograniczenie. Porsche InnoDrive z adaptacyjnym tempomatem współpracuje z aktywnym prowadzeniem po pasie ruchu i Asystentem skrzyżowań. Oferta obejmuje też Asystenta omijania przeszkody. Kolejna nowość: podczas zautomatyzowanego parkowania kierowca nie musi już znajdować się w samochodzie (chociaż nadal jest odpowiedzialny za manewr). Proces parkowania można monitorować za pomocą smartfona, korzystając z nowego Asystenta zdalnego parkowania Remote ParkAssist.

Ceny nowej generacji rozpoczynają się od 499 tys. zł za Porsche Panamera
Nowe Porsche Panamera można już zamawiać. W porównaniu do poprzednika model oferuje rozszerzone wyposażenie standardowe, w tym dwukomorowe zawieszenie pneumatyczne, reflektory matrycowe LED Matrix, wspomaganie parkowania ParkAssist, przełącznik trybów jazdy na kierownicy, chłodzony schowek na smartfon z funkcją ładowania indukcyjnego oraz udoskonalony filtrem drobnego pyłu z funkcją automatycznej recyrkulacji na bazie sygnału GPS. Ceny modelu w Polsce startują od 499 tys. zł za wariant Porsche Panamera. Panamera 4 kosztuje od 518 tys. zł, a Panamera Turbo E-Hybrid – od 932 tys. zł.

Dostawy w Europie ruszą w marcu 2024 r.
Nowa Panamera jest wytwarzana w fabryce Porsche w Lipsku. Saksoński zakład jest ściśle powiązany z tą linią modelową: w latach 2009–2016 montowano tam pierwszą generację czterodrzwiowej sportowej limuzyny, a w 2016 r., wraz z wprowadzeniem drugiej generacji, do Lipska przeniesiono całą jej produkcję. W ciągu ostatnich kilku miesięcy w fabryce przeprowadzono prace modernizacyjne umożliwiające uruchomienie produkcji trzeciej generacji Porsche Panamera.

Relacja | Legendarny wieczór

Relacja | Legendarny wieczór

Czy kilka samochodów wystawionych w strefie serwisowej i salonie, połączonych z wystąpieniami na ich temat może porwać fanów Porsche, którzy raczej emocjonuję się jazdą? Okazuje się, że może, gdy wydarzenie pełne jest pasji do marki.

Materiał powstał przy współpracy z Porsche Centrum Warszawa Okęcie

W Porsche Centrum Warszawa Okęcie jest taki wieczór w roku, kiedy prężnie funkcjonujący serwis całą swoją pracę wkłada nie w przeprowadzenie przeglądów czy napraw, a przygotowanie wyjątkowego spotkania. W tym roku był on poświęcony konstrukcjom z napędem na cztery koła i rajdowej tradycji Porsche. Jego oficjalną część rozpoczęła prowadząca cały wieczór Joanna Zientarska, nie bez przyczyny, bo w swojej dziennikarskiej karierze uczestniczyła w setkach rajdowych i terenowych imprez. Gości przywitał też Marcin Olszański, który jest kierownikiem serwisu i wraz z mistrzem serwisu Marcinem Wytrykusem oraz grupą pracowników całego działu przygotował wyjątkową wystawę. Gwiazd tego wieczoru było kilka, a zaproszeni goście mieli okazję nie tylko zobaczyć je z bliska, ale także posłuchać na ich temat wielu ciekawych historii.

Pojawiły się modele, które nieczęsto można spotkać na drogach. W centralnym punkcie uwagę przykuwało Porsche 911 Dakar w pakiecie Rally Design. Jeden z nielicznych egzemplarzy w Polsce i pierwszy oficjalnie zaprezentowany na Okęciu. Wspomniany pakiet stylistyczny sprawia, że model ten nawiązuję swoimi barwami do klasycznego 911 Carrera 3.2 4×4 (953), które wygrało Rajd Paryż-Dakar w 1984 roku. Motyw ten to oczywiście hołd dla kultowych kolorów producenta wyrobów tytoniowych, który w latach 80. bardzo mocno reklamował się w sportach motorowych. Biało-niebieskie auta marki Porsche królowały wówczas w Le Mans, Paryż-Dakar i na rajdowych odcinkach specjalnych. 911 Dakar, to auto limitowane do dwóch i pół tysiąca egzemplarzy, dlatego nawet jedna sztuka potrafi wzbudzić ogromne zainteresowanie.

Pięknie komponował się on z resztą przygotowanej wystawy, bo stał pomiędzy dwoma innymi Porsche. Pierwszy był samochodem klasycznym, ale zbudowanym niedawno do startu w najbliższej edycji Rajdu Dakar Classic. Mowa o Porsche 924 Turbo w wersji wyczynowej. Nie posiada on napędu na cztery koła, bo jest klasycznym transaxlem z silnikiem z przodu i skrzynią biegów przy tylnej osi. Jednak jego zmodyfikowane zawieszenie, zwiększony prześwit i poszerzone nadkola, które mieszczą teraz terenowe opony, dają mu ogromne szansa na powalczenie o najwyższe rezultaty na piaszczystych próbach.

W trakcie wieczoru obecni byli członkowie zespołu, który na początku roku wystawi dwa takie wozy do rywalizacji w Arabii Saudyjskiej. Podejmą oni próbę osiągnięcia czegoś, co modelowi 924 nie udało się w 1981 roku, czyli dotarcia do mety. Różnica w specyfikacji jest jednak znaczna, więc cel wydaje realny. Wszyscy obecni mogli posłuchać Łukasza Zolla i Tomasza Staniszewskiego — kierowców, którzy poprowadzą oba auta. Będący zaraz po poważnych testach zawodnicy, zgromadzili wiedzę, którą chętnie dzielili się z fanami projektu.

Po prawej stronie 911 Dakar stało za to auto, które pierwotnie z rajdami się nie kojarzy, a jednak było ostatnim oficjalnym projektem Porsche na bezdroża. To Cayenne S pierwszej generacji po liftingu, w wersji Transsyberia, czyli pamiątkowej edycji poświęconej 26 egzemplarzom zbudowanym do walki w rajdowym maratonie o tej samej nazwie. Porsche startowały w tej imprezie w latach 2006 – 2008, a jednym z polskich zawodników, który miał możliwość jazdy nim, był pilot rajdowy Jarosław Kazberuk. Legenda świata 4×4 w naszym kraju, również z dakarowym doświadczeniem, także gościł tego wieczoru w PCWO. Barwnie opowiadał on o wielu niesamowitych przygodach z trasy liczącej prawie 10 tys. km z Moskwy do Ułan Bator, którą pokonał z Robertem Szustkowskim. Zajęli wtedy bardzo wysokie dziewiąte miejsce. W tamtym czasie Jarosław Kazberuk był również obecny na wielu imprezach pokazujących możliwość Cayenne w drogowych wersjach, co przypomniał w swoich opowieściach. Podkreślił w nich też, jak bardzo Cayenne było rewolucyjne dla klasy SUV.

Uzupełnieniem historii Cayenne była prezentacja pierwszego modelu dostępnego w salonach oraz najnowszej odmiany, czyli trzeciej generacji po liftingu. Bezpośrednie porównanie dwóch aut, które dzieli 20 lat, dało możliwość pokazania jaki rozwój przez ten czas zaliczyło Cayenne. Cała prezentacja, z odpowiednią oprawą świetlną i wzbogacana filmami na ekranie oraz gadżetami w postaci elementów rajdowego wyposażania stanowiła spójną i imponująca całość. Nie było to jednak wszystko, co czekało tego wieczora na gości imprezy.

Specjalny Dakar
Rajdowa historia Porsche, w tym także w długich i morderczych maratonach mocno wiąże się z naszym krajem. Wszystko za sprawą Sobiesława Zasady, który jak dotąd był jedynym fabrycznym kierowcą z kraju nad Wisłą w szeregach Porsche. Dlatego właśnie jemu poświęcono samochód, który tego wieczora zagościł w Porsche Centrum Warszawa Okęcie na specjalnie przygotowanym stanowisku. Pojawił się tam również dlatego, że choć stworzony z inicjatywy Porsche Polska, to budową zajęli się specjaliści z Porsche Exclusive Manufaktur, którego PCWO jest jednym z dwóch w Polsce i 100 na świecie partnerów. Czym zajmują się fachowcy od indywidualizacji, można było zobaczyć właśnie na bazie Porsche 911 Dakar RED58 Special. Tak został oficjalnie ochrzczony model, którego pierwowzorem było rajdowe auto załogi Zasada/Wachowski z Maratonu Londyn-Sydney w 1968 roku. Więcej o tym samochodzie pisaliśmy TUTAJ. Prezentacją tego prawdziwego dzieła sztuki na kołach, miał przyjemność zająć się nasz redakcyjny kolega Piotr Sielicki, który opowiedział o ponad 50 elementach stworzonych na zamówienie, kosztach, czasie i metodach powstawania specjalnych zamówień z manufaktury oraz tym jakie poziomy indywidualizacji oferowane są przez markę Porsche.

Po oficjalnej części na gości czekały dodatkowe atrakcje w postaci symulatorów jazdy terenowym modelem i to po pustyni, poćwiczenia refleksu na urządzeniu dla profesjonalnych kierowców oraz możliwość dokładnego obejrzenia aut w towarzystwie pracowników i gości PCWO. Jak zwykle przy tej serii eventów, nikt z zaproszonych nie opuszczał imprezy zawiedziony. Kondensacja wyjątkowych aut, wiedzy oraz miłości do marki spowodowała, że każdy otrzymał niesamowitą dawkę pozytywnych emocji, które napędzają pasję do Porsche jeszcze mocniej. To pokazuje, że poza przyjemnością z jazdy tymi autami, właśnie dlatego warto być częścią tej społeczności.

Daniel Libront zwycięzcą kwalifikacji Porsche Esport Sprint Challenge Poland

Daniel Libront zwycięzcą kwalifikacji Porsche Esport Sprint Challenge Poland

Albert Sołoduszkiewcz zdobył najwięcej punktów podczas finałowych zmagań kwalifikacji do Porsche Esports Sprint Challenge Poland 2023. Obok zwycięzcy Daniela Libronta będzie on jednym z czternastu kierowców, którzy uzupełnią stawkę sezonu głównego najważniejszego cyklu simracingowego w Polsce.

W ostatniej rundzie kwalifikacji, na Virginia International Raceway szansę na wykazanie się mieli zawodnicy z dalszych lokat – czołówka, mając już zapewniony awans do sezonu głównego, odpuściła sobie ostatnią rundę. W takiej sytuacji najlepiej poszło Albertowi Sołoduszkiewiczowi. Wygrał on pierwszy wyścig ruszając z pole position. Dziesiąte miejsce w drugim biegu wystarczyło, by w sumie to on zgarnął największą zdobycz punktową podczas czwartej rundy.

Swój najlepszy wynik w sezonie zaliczył Krystian Nalepa (Team SzachMat). Drugie miejsce w klasyfikacji rundy nie wystarczyło jednak, by ostatecznie znalazł się w gronie czternastu szczęśliwców, których zobaczymy w sezonie głównym Porsche Esports Sprint Challenge Poland.

Najwięcej punktów na przestrzeni sezonu kwalifikacyjnego zdobył Daniel Libront. Jest on jednym z aż sześciu simracerów teamu Apex One w pierwszej czternastce klasyfikacji generalnej. Wraz z Librontem o tytuł w PESCP 2023 zawalczą Michał Rak, Konrad Żerebiec, Patryk Witkowski, Mateusz Grzonka oraz Kuba Bluj.

Tylko dwa starty wystarczyły, by awansować Przemysławowi Lemankowi. Reprezentant Drago Racing zdobył jednak najwięcej punktów podczas rywalizacji na torach Laguna Seca i Rudskogen.
Wraz z nimi o nagrody sezonu głównego, których łączna wartość wynosi 34 tys. złotych, z fazy kwalifikacji będą rywalizować Jakub Kwiatkowski, Adam Kotarski (Impulse Racing), Albert Sołoduszkiewicz, Patryk Werbowy, Olaf Sawczuk (Geekz Energy Simracing), Grzegorz Radecki (Netrex Grand Prix), a także Mirosław Nastalczyk (Gray Wolf Racing Team).

Ich rywalami w sezonie głównym będzie dziesięciu z dwunastu najlepszych zawodników sezonu 2022 Porsche Esports Sprint Challenge Poland. W tym gronie znajdzie się m.in. obrońca tytułu Jerzy Glac. Jego sukcesy w najważniejszej polskiej serii simracingowej sprawiły, że pod koniec zeszłego roku dołączył do jednej z najlepszych ekip na świecie Williams Esports. Natomiast w stawce z powodu kontuzji zabraknie dwukrotnego mistrza serii Dominika Blajera oraz wicemistrza sezonu 2022 Mateusza Nogaja. Pozostali zawodnicy potwierdzili swój udział.

Cała stawka 24 kierowców spotka się po raz pierwszy 15 listopada na dniu medialnym PESCP Meeting Day 2023 w Chorzowie. Podczas wydarzenia odbędzie się konferencja prasowa z dziennikarzami, co dla większości zawodników będzie absolutną nowością. Po aktywnościach medialnych przyjdzie czas na rywalizację w gokartach oraz symulatorach. PESCP Meeting Day to również okazja do zapoznania się z przedstawicielami Porsche Polska – sponsora głównego mistrzostw.

Tydzień po integracji rozpocznie się rywalizacja w sezonie głównym Porsche Esports Sprint Challenge Poland 2023. Wyścig na wirtualnym Hockenheimringu zobaczyć będzie można 22 listopada o godzinie 20 na antenie Motowizji oraz kanale Ragnar Simulator na YouTube.

Relacja z Rennsport Reunion 7 | Powrót do raju

Relacja z Rennsport Reunion 7 | Powrót do raju

To nie jest zwykłe spotkanie, zlot czy weekend wyścigowy na torze. Rennsport Reunion, to wydarzenie, które na cztery dni przenosi fanów Porsche do raju. Ten raj to możliwość bezpośredniego spotkania z żywą historią marki. Zapraszam na relację z największego święta marki w tym roku.

To był mój trzeci Rennsport Reunion, na którym byłem. Mimo to, za każdym razem jadę tam z wypiekami na twarzy. Rennsportem żyje cały świat marki Porsche i znacząca część branży motoryzacyjnej skupionej na klasycznych wozach i ściganiu. Dla tych, którzy nie wiedzą, czym dokładnie są zloty Rennsport Reunion, ten materiał powinien być małym przewodnikiem. Słowem wstępu Rennsport Reunion to odbywające się od 2001 roku co kilka lat zloty Porsche poświęcone legendarnym kierowcom i historycznym autom tej marki. Pierwsza edycja miała miejsca na Lime Rock Park w Connecticut. Kolejne dwie w 2004 i 2007 roku zawitały na Florydę, a dokładnie na przepiękny tor Daytona International Speedway. Od 2011 roku, cztery ostatnie edycje gościły na torze Laguna Seca w Kalifornii. Impreza powstała z inicjatywy brytyjskiego kierowcy Briana Redmana i ówczesnego szefa działu prasowego Porsche w Stanach Zjednoczonych Boba Carlsona. Wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie ogromne zaangażowanie Porsche Club of America, czyli największego klubu marki na świecie liczącego obecnie ponad 150 tys. członków. To właśnie dzięki nim oraz oczywiście wielu znamienitym firmom zlokalizowanym w USA, które zajmują się renowacją i obsługą historycznych aut z Zuffenhausen, w tym roku na tor mogło wyjechać ponad 300 samochodów. Wyjechać po to, żeby ścigać się koło w koło, w kilku klasach, przez pełne cztery dni. Dodatkiem do tych niesamowitych wrażeń i dźwięków jest oczywiście wszystko, to co dzieje się wewnątrz toru, w paddocku i na okolicznych strefach parkingowych. Parafrazując słynny tekst z filmu pt. „300”, widząc to, co się tam dzieje, chce się krzyknąć „This is Porsche!”.

Podróż z przygodami
W tym roku po raz pierwszy od czasu, gdy gościłem na torze Laguna Seca niedaleko Monterey, do Stanów podróżowałem sam. Świadomie wybrałem akurat takie loty, żeby być na Rennsporcie od samego początku i nie stracić nawet chwili z tego, co będzie się działo. Z Warszawy poleciałem do Londynu, a następnie do San Francisco. Wyjazd był dla mnie o tyle trudniejszy, że dosłownie kilka dni przed wylotem, po sześciu tygodniach, zdjęto mi usztywnienie złamanej kostki w lewej nodze. Cały ten okres spędziłem na intensywnej rehabilitacji, żeby w ogóle tę nogę przywrócić do jakiejkolwiek sprawności i móc chodzić bez kul. Czego nie robi się dla najważniejszego eventu sezonu? Podróż do Stanów dała mi przez to dosłownie w kość, ale przy zbieraniu materiału i robieniu zdjęć udało się przemierzać czasami nawet ponad 20 tys. kroków na dobę. Wiem, że pewnie najbardziej interesują Was legendarne samochody, ikony marki i ogólnie atmosfera, ale o tym, jaka energia towarzyszy Rennsportowi przekonałem się właściwie, zanim na niego dotarłem, dlatego pozwólcie, że to opiszę.

Zaczęło się już w Londynie. Oczekując wejścia na pokład, zaczepił mnie spokojny i niewielki wzrostem Brytyjczyk o azjatyckiej urodzie. „Lecisz na Rennsport?” – zapytał. Szybko potwierdziłem jego wersję wydarzeń, pytając, skąd się domyślił. Okazało się, że zauważył przypiętą do mojego plecaka czapkę z logo porscheblog.pl, mimo że była skierowana daszkiem do dołu. Okazało się, że Johnny jest fotografem z Oxfordshire i robi naprawdę fantastyczne zdjęcia. Na Rennsporcie nigdy nie był, więc przed lotem pogadaliśmy trochę, budując atmosferę zbliżającego się wydarzenia. Po przylocie okazało się, że czasu na rozmowę będzie więcej, bo najpierw obaj musieliśmy odstać swoje w kolejne do kontroli wizowej, a następnie przejechaliśmy pociągiem do wypożyczalni aut i stanęliśmy w kolejnym łańcuszku oczekujących.
Mój plan logistyki obejmował wypożyczenie samochodu, aby dostać się do Monterey (około 2,5- godziny jazdy na północ z San Francisco) i następnego dnia rano zwrócić go w wypożyczalni. Wszystko dlatego, że kolejnego wieczora do Stanów miała przylecieć grupa moich znajomych, dziennikarzy oraz pracowników Porsche z Polski i wiedziałem, że od tego czasu będziemy poruszać się wspólnie. Do rozwiązania pozostała jedynie kwestia dotarcia z lokalnego lotniska w Monterey, gdzie mogłem zwrócić wypożyczone auto, na oddaloną kilka mil od niego Laguna Secę. Założyłem, że albo znajomi z Łodzi, którzy mieli już wtedy być na torze, będą mogli po mnie podjechać, albo skorzystam z jakiejś taksówki lub Ubera.

Po długiej podróży, którą zakończyłem późnym wieczorem w hotelu, nowy dzień zacząłem wcześnie, bo jet lag i emocje podsycane dźwiękami chłodzonych powietrzem bokserów, dawały o sobie znać. Po śniadaniu pojechałem w stronę lotniska, oddałem Toyotę i… okazało się, że taksówek aktualnie na lotnisku nie ma, a Uber kosztował prawie tyle, co podróż z San Francisco do Monterey. Szybko uznałem więc, że zobaczę czy amerykańska społeczność Porsche pomoże turyście w potrzebie i udałem się pieszo do pobliskiej głównej drogi, którą na tor podążały już dziesiątki przeróżnych modeli Porsche. W końcu gdzie jak nie w Stanach łapać tzw. stopa? Stanąłem na rogu skrzyżowania i widząc nadjeżdżające auta jedynej słusznej marki, po prostu starałem się dać znać, że chciałbym się zabrać. Szybko zorientowałem się, że większość aut po prostu zajmują kierowca wraz z pasażerem lub nawet dwoma i w klasycznych 356 czy wszelakich 911 nie ma dla mnie miejsca. To może jakaś Panamera lub Cayenne? Kilka takich przejechało, ale nie zdołałem zachęcić ich do zatrzymania się. Minęło jakieś 15 minut i nagle na czerwonym świetle, niemalże na mojej wysokości zatrzymuje się zielone 911 GT3 RS (991.2), a w środku siedzi jedynie kierowca. Pozwoliłem sobie podejść i widząc otwierającą się szybę zapytać, czy mógłbym się zabrać. Kierowca nie wahał się nawet chwili i z uśmiechem na twarzy zaprosił mnie do środka. Udało się! Przy okazji pomogłem właścicielowi odnaleźć poprawną drogę na parking i przy okazji trochę pokręciliśmy się po okolicach toru w rytmie chrapliwego sześciocylindrowego boksera. Oczywiście w międzyczasie wymieniliśmy się krótkimi historiami swojego życia. Okazało się, że Wolfgang jest z pochodzenia Niemcem, wyjechał do Stanów po studiach i zaczął wysyłać Porsche na sprzedaż do ojczyzny. Teraz mieszka z żoną i córką, które właśnie jechały przed nami Boxsterem Spyderem, w Kalifornii i Teksasie, a w kolekcji ma jeszcze kilka ciekawych aut z Zuffenhausen. W ten sposób do bram Rennsport Reunion dotarłem wozem, którym nawet nie wyobrażałem sobie pojeździć podczas tej wizyty. Od tego momentu poczułem odpowiedni rytm tegorocznej edycji największego święta Porsche w historii.

Amerykańska skala
Od dwóch edycji Rennsport trwa cztery dni — od czwartku do niedzieli. Przez bite kilkanaście godzin dziennie coś dzieje się na torze, na głównej scenie, w ogromnej strefie handlowej, gdzie firmy oferują setki, jeżeli nie tysiące części, gadżetów, dodatków, customizowanych elementów wnętrza oraz wszelakiej maści przedmiotów i usług, których mogą pożądać tysiące fanów Porsche. Wśród nich w tym roku nie zabrakło też polskiej firmy CarBone, a co ciekawe samochód jej właściciela, Pawła Kalinowskiego zagościł na stoisku Toyo Tires. Polskich akcentów na Rennsporcie było jeszcze kilka, ale o tym później.
Od samego rana po nitce toru jeżdżą samochody podzielone na 8 grup, odpowiednio dla samochodów z różnych epok i klas. W każdej z nich, przed dwa dni odbywają się jazdy treningowe, w sobotę kwalifikacje na zasadach bezpośredniej rywalizacji oraz niedzielny wyścig główny. Wszystko rozpoczynają jazdy grupy Gmünd, czyli 4-cylindrowych Porsche 356 w przeróżnych wersjach, niezwykle rzadkich 718 oraz konstrukcji, które wykorzystywały przeciwsobną jednostkę o pojemności do 2-litrów w nadwoziach Devin czy Cooper. Rywalizację tę można śmiało porównać do sceny w filmie rysunkowym, na którym rój ubranych kolorowo pszczół ściga się na łące od kwiatka do kwiatka. Jest to jednak walka bardzo zacięta, bo w środku stawki różnice mocy są bardzo niewielkie i naprawdę detale mają znaczenie w kontekście zajmowanych na koniec sesji pozycji.

Zaraz po nich na tor wyjeżdżają wczesne 911 klasyfikowane w Eifel Trophy i zaczyna robić się bardzo poważnie. „F-ki” w tak rzadkich specyfikacja, jak T/R i S/T czy utrzymujące ich tempo 914-6 GT z sześciocylindrowymi jednostkami i poszerzonymi nadkolami, robią niesamowite wrażenie. Szczególnie w partiach toru gdzie muszą zredukować prędkość do zakrętu, a następnie czasem nawet po trzy lub cztery wychodzą z niego niemal w tym samym momencie i wciskając się w każdą wolną przestrzeń przed wjechaniem w kolejny wiraż.

To jednak dopiero rozgrzewka przed prawdziwymi emocjami, bo w kolejnych klasach do rywalizacji ruszają samochody, które znacznie częściej ogląda się na wystawach w muzeum, instagramowych zdjęciach z prywatnych kolekcji bądź ewentualnie podczas imprez z pokazowymi przejazdami bez osiągania limitów jednostek napędowych. W Weissach Cup kilkadziesiąt 911 RSR, 934 i 935 w najbardziej kultowych barwach zespołów takich jak Interscope, Brumos czy Dick Barbour Racing wyjeżdża i sieje na torze absolutne spustoszenie. Poślizgi, kontakty, zablokowane na dohamowaniach koła, półmetrowe płomienie z układów wydechowych, iskry spod podłogi i wszystko, co najpiękniejsze w wyścigach jest tutaj na wyciągnięcie ręki. Stojąc blisko toru dostaje się rozdwojenia jaźni, bo mózg nie jest w stanie przerobić poziomu radości, z tego co rejestrują oczy i uszy.  Jeżeli tak miałoby wyglądać piekło, bo jest tam tak głośno, gorąco i czuć zapach spalenizny, że człowiek wpada w opętanie, to weźcie mnie tam żywcem.

Z rywalizacji w klasach aut historycznych pozostają jeszcze Werks Trophy i Stuttgart Cup. W tej pierwszej ścigają się auta warte kilkanaście milionów dolarów. Z paddocku na przepięknie położoną pętlę toru wyjeżdżają bowiem absolutne legendy lat 60. i 70., czyli 904 Carrera GTS, wszelakiej maści 906 Carrera 6, 908 i 910. Te z okrążenia na okrążenie są połykane przez kultowe 917. Nie jedno, a do tego w specyfikacjach znanych z 24h Le Mans, ale także wyścigów Can-Am, gdzie moc sięgała ponad 800 KM, a głowę kierowcy ochraniał wyłącznie kask. Druga wspominana klasa to wyścigi tzw. szuflad, czyli najbardziej utytułowanych samochodów w historii wyścigów długodystansowych. Porsche 956 i 962 w kultowych malowaniach i przy symfonii dźwięków generowanych przez doładowane silniki, z których wiele potrafi w trakcie redukcji sążniście buchnąć płonieniem z wydechu, również może powodować oczopląs. Przecież to wszystko dzieje się też na jednym z najsłynniejszych zakrętów świata, czyli zmieniającym nagle o kilka pięter wysokość jazdy „korkociągu” (Corkscrew).  Po wyścigu kwalifikacyjnym tej klasy miałem okazję być w paddocku, gdzie kierowcy opuszczali właśnie swoje wozy i widać było, że często na nie najmłodszych już twarzach pojawiał się dziecięcy uśmiech, a z ust płynęło słynne „that’s what I’m talking about!”. W trakcie Rennsportu skumulowana ilość endorfin kierowców i kibiców byłaby pewnie w stanie wygenerować energię potrzebną do oświetlenia całej Kalifornii przez kilka dni.

Powiew świeżości
Choć nie są jeszcze w pełni autami historycznymi, to na Rennsporcie można oglądać także walkę w bardzo widowiskowej klasie Flacht Cup. Pełnym ogniem ścigają się w niej 911 w najbardziej rasowych wersjach z lat 90. i nowego millenium. Mam na myśli 993 GT2, 996 GT3 Cup i RSR, a także 997 GT3 R i RSR w barwach takich zespołów jak Manthey Racing czy Flying Lizard Motorsport. To samochody nie byle jakie, bo z pełną wyścigową historią, w którą wpisują się starty w 24-godzinnych maratonach w Le Mans, Daytonie czy na Nürburgringu.
Stałym elementem programu jest również rywalizacja wewnątrz klubowego pucharu Porsche Club of America, nazywanego Friedman Cup. W nim startują zarówno auta z ery silników chłodzonych powietrzem, transaxle, jak i pierwsze Boxstery. Kierowcy mają dość dużą dowolność regulaminową, bo żaden z samochodów nie wygląda jak fabryczna wyścigówka, ale rywalizacja jest niezwykle zacięta i w klubowym paddocku widać ogromną radość z tych startów. Do tego są też wyścigi traktorów Porsche, które wzbudzają ogromne zainteresowanie i salwy śmiechu oraz traktowane bardzo poważnie zawody simracingowe.
W tym roku nowością było za to zorganizowanie podczas Rennsportu jednej z rund Porsche Carrera Cup North America, czyli pucharowej rywalizacji najnowszych 911 GT3 Cup. W stawce jedzie tam nawet więcej aut niż w światowym Supercupie. Startował w niej też Kanadyjczyk polskiego pochodzenia, Stefan Radziński, to kolejny polski akcent. To wszystko przerywane jest pokazowymi przejazdami najnowszych konstrukcji, takich jak prototyp 963, 919 Hybrid Evo i elektryczne GT4 e-Performance. Była też parady historycznych aut, której przewodziło pierwsze drogowe Porsche 356 Roadster No. 1 prowadzone przez samego Dr. Wolfganga Porsche i jego syna. Jednak tor to nie wszystko, co czeka na odwiedzających Rennsport Reunion.

Siostro! Tlenu!
Bilety na tę imprezę rozchodzą się w astronomicznym tempie, a jeszcze szybciej znikają wjazdówki na klubowy parking, który zlokalizowany jest wewnątrz, a nie jak pozostałe poza nitką toru. To na nim goszczą absolutnie rewelacyjne i często unikatowe Porsche, którymi właścicielem przyjeżdżają na kołach. Parking podzielony jest na strefy dla różnych modeli jak 356 czy konkretne generacje 911, ale także wersji, bo w niektórych częściach stoją np. tylko auta GT. Jest to jedno wielkie morze kolorowych i przepięknych Porsche. Wśród nich znajdują się często samochody, którymi fascynuje się od lat cała społeczność marki, jak np. spatynowane 356 Marka Pribanica z przebiegiem prawie 300 tys. mil, czy 996 Carrera 4S z namiotem na dachu należąca do @996roadtrip. Do tego wiele aut, jest po prostu w cudownych konfiguracjach, z lakierami PTS i opcjami CXX lub po prostu w wersjach, które dostępne były wyłącznie w Stanach Zjednoczonych, jak np. 964 RS America. Dla miłośników Porsche jest to miejsce niczym dla płetwonurków najlepsza rafa kolorowa na Fidżi. Na tym parkingu można dosłownie utonąć, bo jeżeli nie narzucisz sobie pewnego tempa, to zastanie Cię tam zmrok i zamknięte bramy toru.

To, co powyżej tyczy się samochodów drogowych. Podobną skalę, ale w kontekście historii wyścigów ma za to paddock. To tam można na wyciągnięcie dłoni obejrzeć wszystkie te auta, od których buzuje krew w żyłach, gdy rywalizują na torze. W głównej alei zaraz obok garaży, w których wystawę na 75-lecie przygotował amerykański oddział Porsche i oficjalne muzeum marki, znalazły się stanowiska największych tuzów branży. Pod namiotami Bruce’a Canepy, Revs Institute, Brumos Collection i wielu innych stoją kamienie milowe rozwoju Porsche w wyścigach. Często odpalane, ze zdjętymi klapami silników i odkręconymi kołami 917, 935 i 956-tki, ścigają tłumy fanów. Pracę ich serwisantów i mechaniczne elementy lub nawet całe konstrukcje ogołocone z nadwozi można oglądać godzinami. Wiele z nich, choć cudownych i niemal bezcennych w trakcie Rennsportu zaczyna nosić nowe ślady walki na torze. We wspomnianej jubileuszowej strefie, krok po kroku można prześledzić pojawianie się najważniejszych drogowych i wyścigowych konsturkcji. Od 550 Spyder, przez prototyp Carrery GT, którym Walter Röhrl jeździł po Paryżu, do zaprezentowanego na imprezie limitowanego (77 sztuk) 911 GT3 R rennsport. W wielkim namiocie TAG Heuera można obejrzeć kolekcję samochodów wyczynowych, o którą trudno na innej imprezie. Pierwsze Porsche, które wygrało dla marki klasę w Le Mans w 1951 roku? Obecne! 911 R, które w 1967 roku pobiło rekordy na torze Monza? Jest! 911 SC RS w barwach Rothmans? A jakże by inaczej. Cayenne Transsyberia Armina Schwarza? Stoi! Kosmos? Zobaczcie to na naszym Instagramie.

Ludzkie historie
To jednak nie koniec. Bo kolejny namiot wielkości całego placu serwisowego na Torze Poznań, to miejsce dla rzadkich modeli drogowych i Porsche po tuningu. Rząd aut konstrukcji RUF, kilka zaparkowanych obok siebie 959, Carrery GT i 918 Spyder oraz kilkanaście customów od Roda Emoriego pod jednym dachem? To jest możliwe tylko w Kalifornii. Widok, który naprawdę potrafi doprowadzić do wstrzymania krążenia. 
Na Rennsporcie dzieje się tak dużo i jest tyle samochodów, że nikt nie jest chyba w stanie opisać wszystkich i wszystkiego. Najwięcej tak naprawdę oddają filmy i zdjęcia, dlatego poniżej znajdziecie ogromną galerię, a jeżeli jeszcze nie widzieliście, to zapraszam Was na YouTube, do obejrzenia vloga, którego nagrał ze mną Grzegorz Ciźla. Tam wyłapujemy z paddocku najciekawsze auta i przez prawie godzinę opowiadamy ich historię.

Rennsport to też niesamowite spotkania z ludźmi. Niecodziennie można posłuchać co do powiedzenia ma Derek Bell, Mark Webber czy twórcy spotkań Luftgekühlt Patrick Long i Jeff Zwart. Niecodziennie też idąc przez klubowy parking, można natknąć się na Mietka (jak sam się przedstawił), który od dziesięcioleci mieszka w Stanach Zjednoczonych i okazuje się, że ma w kolekcji tylko najrzadsze modele z niskimi przebiegami. Na Rennsport przywiózł Carrerę GT, którą ma od nowości. Bezcenne jest też przeżyć to wszystko w może niewielkim, ale świetnym gronie miłośników marki z Polski. Twórców takich firm jak 911 Garage z Łomianek, klientów Porsche Centrum Warszawa Okęcie, którzy mają auta na poziomie tych z opisanego parkingu czy klubowiczów Porsche Club Poland, którzy swoimi klasykami z pewnością zostaliby wpuszczeni na paddock. Rennsport to samochody, ale też międzyludzkie relacje. Rennsport to miłość do Porsche.

Rekordowe Porsche i kawa by PCWO

Rekordowe Porsche i kawa by PCWO

To było zakończenie sezonu, o jakim marzyli chyba wszyscy uczestnicy naszych spotkań w Porsche Centrum Warszawa Okęcie. W październikowe sobotnie popołudnie warszawskiego salonu przyjechało prawie 200 samochodów.

Lipcowe Porsche i kawa, które po kilku latach wróciło do kalendarza spotkań miłośników marki, zostało odebrane niezwykle pozytywnie. Właśnie dlatego pod koniec roku postanowiliśmy razem z PCWO zorganizować kolejną edycją, zamykającą sezon spotkań w 2023 roku. Po obecności niespełna 80 aut w czasie wakacji, w październiku spodziewaliśmy się, że uczestników może być nieco więcej. Jednak to, co wydarzyło się na Okęciu tego dnia, przerosło nawet nasze marzenia. Byliśmy na to jednak gotowi, bo na parkingu przed Porsche Centrum zmieściliśmy dokładnie 193 samochody uczestników i jeszcze kilka naszego zespołu, a do tego dla nikogo spośród kilkuset uczestników nie zabrakło ani tytułowej kawy, ani smacznych przekąsek i deserów.

Do dużej frekwencji przyczyniła się zapewne pogoda, bo jak na połowę października w Polsce, było niezwykle ciepło i przyjemnie. Pierwsi uczestnicy zaczęli pojawiać się już na godzinę przed podanym terminem startu wydarzenia. Co można było potraktować za dobry omen, jako pierwsze na parking przy ul. Sekundowej wjechało nowe Porsche 911 GT3 RS 992 oraz egzemplarze wczesnych generacji 911, które zagościły w strefie dla modeli chłodzonych powietrzem. Od tego momentu, w ciągu kolejnych 60 minut przybyło na plac wspomniane prawie 200 aut.

Nasz zespół osób odpowiedzialnych za kierowanie samochodów i ustawianie w odpowiednich strefach miał pełne ręce roboty, ale finalnie udało się wszystkich ustawić tak, żeby spacerujący po parkingu uczestnicy i widzowie mieli przyjemność z oglądania. Była więc strefa klasyków, w której znalazły się „jedenastki” od pierwszej generacji do 993. W sumie klasycznych odmian kultowego modelu Porsche było prawie 20, co jak na porę roku było doskonałym rezultatem. O 60-leciu 911 przypominał też ustawiony pod salonem rząd pięknych egzemplarzy różnych wersji – od 993 Carrera 4S z szerokim nadwoziem, przez 997.2 GT3 w żółtym kolorze Speed Yellow aż po najnowsze 991 i 992. Tych ostatnich było na Porsche i kawa by PCWO vol. 2 tyle, że ciężko byłoby opisać każdą konfigurację, ale wśród nich można było znaleźć wszystkie (cztery) generacje 911 GT3 oraz 911 Turbo S. W sumie 911 stanowiły połowę wszystkich obecnych samochodów. Wśród sportowych modeli trzeba też wyróżnić kilka bardzo ciekawych Boxsterów i Caymanów – po tuningu czy w wersji GT4 RS, a także limitowane auta jak – dwie 911 Millenium Edition czy tą z okazji 50-lecia modelu.

W specjalnych sektorach zagościły także SUV-y (Cayenne i Macan), Panamery oraz Taycany. Atmosferę tworzyły też sporadycznej przejazdy aut, które albo nieco wcześniej musiały wyjechać lub tak jak rasowe Porsche 356 Piotra Bema pojawiły się nieco później. Sami przyznacie, że to niesamowity zbiór aut z Zuffenhausen, a ktokolwiek był obecny na imprezie, raczej po raz pierwszy widział w Polsce tyle aut naszej ukochanej marki w jednym miejscu.

ZOBACZ RELACJĘ Z LIPCOWEGO PORSCHE I KAWA

 

Podczas ostatniego spotkania, poważnej ewolucji uległa także strefa dla gości. Zadaszona część przy salonie Porsche Centrum Warszawa Okęcie została w pełni zagospodarowana miejscami siedzącymi, stolikami koktajlowymi, wygodnymi poduszkami do siedzenia. W rozbudowanym kąciku dla dzieci, pod okiem animatorki powstawały przeróżne prace. Uczestnicy mieli do wyboru szerokie spectrum food trucków z najwyższej półki, które serwowały typowo street-foodowe przysmaki i napoje. W salonie znajdowały się za to symulatory Ragnar, na których każdy mógł spróbować swoich sił za kierownicą wirtualnego Porsche. W całej strefie o dobry nastrój dbał DJ, który serwował odpowiednią muzykę, a na recepcji imprezy można było odbierać plakaty, naklejki, prospekty oraz wykonując odpowiednie zadanie w social mediach, zimowe czapki z logo PCWO.
W takiej atmosferze, o której wiele osób wypowiadało się w samych superlatywach i cieszyło się obecnością na spotkaniu, czas upłynął niezwykle szybko i przyjemnie. Oczywiście głównym tematem były obserwacje dotyczące marki, różnych samochodów i mijającego sezonu zlotów. Skala imprezy wpłynęła na to, że już pojawiły się pytania, jak spotkania Porsche i kawa będą wyglądały na wiosnę. Uspakajamy, że już pracujemy nad kolejną, wiosenną edycją i zrobimy wszystko, żeby było jeszcze ciekawiej.

fot. Michał Karpa i Maciej Skrzyński

Zasada / Sworowski w Porsche 911 RED58 wygrywają Rajd Żubrów

Zasada / Sworowski w Porsche 911 RED58 wygrywają Rajd Żubrów

Sobiesław Zasada w Porsche 911 Dakar RED58 Special wygrywa Rajd Żubrów Legenda polskich rajdów, Sobiesław Zasada, triumfował w klasyfikacji generalnej 56. edycji Rajdu Żubrów. Trzykrotny mistrz Europy już po raz kolejny wygrał rajd, którego ponad pół wieku temu sam był inicjatorem. Tym razem dokonał tego prowadząc wyjątkowy egzemplarz Porsche Dakar RED58 Special – samochód, który został stworzony jako hołd dla dokonań Zasady w latach 60.

Historia Rajdu Żubrów została zapoczątkowana właśnie przez Sobiesława Zasadę, który w połowie lat 60. ubiegłego stulecia wpadł na pomysł, aby raz w roku zawodnicy i działacze sportów motorowych zamienili się rolami. Od 1966 r. na trasie wiodącej z Krakowa do Zakopanego (obecnie tylko na trasach Podhala) to właśnie czynni zawodnicy wcielają się w rolę sędziów i osoby odpowiedzialne za zabezpieczenie zawodów, natomiast organizatorzy, działacze, dziennikarze, a także byli zawodnicy-seniorzy, zasiadają za kierownicami samochodów i rywalizują na próbach sportowych.

Na liście zgłoszeń tegorocznej imprezy, zorganizowanej tradycyjnie przez Automobilklub Krakowski, znalazło się 98 załóg, w tym 15 z Włoch, z automobilklubu w Brescii. Na liście startowej widniały również znane nazwiska: Rafał Sonik (zwycięzca Rajdu Dakar i dziewięciokrotny mistrz świata), Maciej Wisławski (jeden z bardziej utytułowanych pilotów) i Artur Chwist (kierowca wyścigowy i wnuk Zasady). Uczestnicy mieli do pokonania ponad 200-kilometrową trasę, na którą składało się 10 prób sportowych wiodących przez miejscowości Stare Bystre, Skrzypne, Pitoniówka i Gronków. Jak zwykle start i metę zlokalizowano pod Hotelem Bachleda Kasprowy w Zakopanem, w którym odbyła się także uroczystość wręczenia nagród oraz tradycyjny Bal Żubrów.

Zwycięzcy rajdu – Sobiesław Zasada i jego pilot Marek Sworowski (na co dzień dyrektor marketingu Porsche w Polsce), zdominowali rywalizację na podhalańskich trudnych trasach, wygrywając sześć prób sportowych. Wspaniale prezentujące się Porsche 911 Dakar RED58 Special imponowało nie tylko bojowym wyglądem, ale i fantastycznymi osiągami, które pozwoliły naszemu legendarnemu kierowcy odnieść kolejny sukces w sportowej rywalizacji.

Warto przypomnieć, że Porsche 911 Dakar RED58 Special to model specjalny stworzony przy udziale Porsche Polska w ramach programu Sonderwunsch (z niem. życzenie specjalne). Specyfikacja samochodu nawiązuje do maratonu Londyn–Sydney z 1968 roku, w którym załoga Sobiesław Zasada i Marek Wachowski wygrała etap australijski. To właśnie 55 lat temu Polacy zapisali się złotymi zgłoskami w dziejach marki ze Stuttgartu-Zuffenhausen, zajmując za kierownicą Porsche 911 pierwszej generacji wysokie, czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej tego wyczerpującego dla samochodów i zawodników rajdu. Więcej o RED58 znajdziecie na naszej stronie oraz na naszych profilach na Facebooku i Instagramie.

– Gdy w lipcu na Pustyni Błędowskiej uczestniczyłem w premierze tego modelu, nie przypuszczałem, że będę miał okazję się nim ścigać. To oczywiście całkowicie inne auto, niż to, którym jechaliśmy w rajdzie Londyn-Sydney, bo inna jest też epoka, w której żyjemy i inne są współczesne samochody. Niemniej, bardzo miło było wrócić pamięcią do tamtych chwil i sprawdzić rajdowe Porsche 911 w najnowszym wydaniu. Mimo, że ten model wyposażony został w opony, które mają zapewnić przyczepność przede wszystkim na luźnych nawierzchniach, okazało się, że także po asfaltowych drogach jeździ bardzo dobrze. A jak widać po naszym wyniku, także całkiem szybko – powiedział na mecie Sobiesław Zasada, który mimo 93 lat nie zamierza jeszcze zawiesić swój rajdowy kask na kołku.